środa, 1 sierpnia 2012

IV Rozdział.


Argie była moją najlepszą przyjaciółką, dlatego chciałam jej opowiedzieć wszystko, co do chłopaka, którego poznałam, co do Davida, który okazał się gejem, ale dobrze wiedziałam, że wszystkiego nie mogę jej zdradzić.
                         - Czekaj, uspokój się. – przytuliła mnie do siebie, próbując załagodzić mój płacz. Czekała tak póki nie przestałam.
                         - Ja, ja was zabijałam. To było straszne. Bardzo straszne… Zupełnie jakbym stała się kimś innym. Byłam cała czarna! Włosy, paznokcie, oczy, strój, wszystko! – znów zaczęłam chlipać. – Każdego z was podnosiłam za gardła i mówiłam: Giń potworze. Ale później obraz się zmienił i na moim miejscu była Maggie. Miała czarne skrzydła! Skrzydła rozumiesz?! – podniosłam głos. Argie wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem. – Ale tam był jeszcze ten chłopak, z korytarza. I ja byłam z nim, to było bardzo wyraźne. Gdy Maggie rozszarpała mnie swoim skrzydłem, on wziął mnie za rękę i razem skoczyliśmy do wodospadu. Bo tak w ogóle znajdowaliśmy się na jakiejś wyspie, no może na plaży, obok był właśnie ten wodospad, i my biegliśmy na górę, żeby skoczyć. Popełniliśmy samobójstwo. Obie te wizje dotyczyły śmierci. Ja nie wiem co to oznacza. Nigdy nie były tak potworne. I co o tym myślisz?
                        - Łoo, no to teraz mnie zszokowałaś. Ale twoje wizje mogą ulec zmianie, no nie?
                         - Pewnie, bo wizja to przyszłość, a tak jak ona może się zmienić.
                         - Dziwi mnie ten chłopak, rozmawialiście ze sobą tylko raz a już pojawia się w wizjach jako twój chłopak. – podkreśliła przed ostatnie słowo.
Zmieszałam się. Nie mogłam jej już dłużej okłamywać. Lecz zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, ona już wiedziała, że coś ukrywam.
                        - Oho, dobra to o czym jeszcze nie wiem?
                        - On znalazł mnie jak byłam po wizji. – wyjąkałam ze wstydem.
                         - Osz kurczę! I jak? Jaki jest? Miły, fajny, czy jaki? – dopytywała mnie z entuzjazmem.
                         - Hmm, jest ok., ale przy nim czuję się tak dziwnie, tak niby bezpiecznie ale i boję się go.
                         - No to nieciekawie. – przyznała. Taa, co ty nie powiesz.
                         - Taa, wiem. – powiedziałam tylko. Co jeszcze powinna wiedzieć? – Zaniósł mnie na ramionach do swojego domu… - powiedziałam cicho.
Argie zapisnęła z podniecenia. Kurcze, ona cieszyła się bardziej ode mnie. Spojrzałam na nią tak aby przestała.
                        - Oj no daj spokój! Widziałaś jakie to ciacho! – powiedziała nadal z promienną buzią.
                        - W sumie to jeszcze mu się nie przyglądałam. – wyszeptałam.
                         - A powinnaś. Może ta wizja miała na myśli to, że jeśli go poznasz to albo zabiją nas albo wy zabijecie siebie.
                          - Niezupełnie. – myślę, przypominając sobie prawdziwą wersję zdarzeń. – My spadaliśmy, ale zaczęliśmy płonąć. Przeistaczać się w coś złego.
                          - To może znaczyć, że to coś złego zbliża się do nas. Nie tylko do ciebie, skoro my też możemy zginąć. Ale tak w szczególe kogo masz na myśli mówiąc wy?
                           - Ty, Vee, David, Loren, nawiasem mówiąc to chyba ten chłopak ze szkoły, ale dzisiaj mi zaprzeczył i Maggie.
                           - O kurczaczki. – zaklęła. – A może ona cię przed nim ostrzega? No zobacz, w jednej i w drugiej jest on. Może musisz na niego uważać, co? Wiesz nie chcę ci go odbijać ani nic z tych rzeczy ale powinnaś trzymać się od niego z daleka…
                           - Argie! – przerwałam jej panikę. – Po pierwsze: Wcale nie musisz mi go odbijać bo nie ma od czego. – uśmiechnęłam się do przyjaciółki. – Po drugie: Wiem, że muszę się od niego trzymać z daleka, i właśnie to robię, prawie uciekając z jego domu. Po trzecie: Uspokój się, bo jak panikujesz jesteś strasznie denerwująca. – zaśmiałam się. Argie w jednej chwili chwyta poduszkę i z całej siły wali ją po mojej ręce.
                        - Co ty nie powiesz! – krzyczy ze śmiechem.
Przez parę minut walczymy na poduszki. Kiedy w końcu słyszymy kroki po schodach do naszego pokoju, Argie kładzie się pod kołdrę, a ja chowam się w szafie.
                         - Co to za hałas Argie! – wrzasnął jej tata. Oby nas nie przyłapał. Jest bardzo wybuchowy.
                         - Co? Tato o czym ty mówisz?! – powiedziała z zdziwieniem.
                         - Spałaś? – pyta zdumiony. Rozejrzał się po pokoju i podchodzi do szafy. Żołądek podskoczył mi do góry, a ja pisnęłam. – Co  to było? Słyszałaś?
                         - Nie, i myślę, że powinieneś dać mi spać. Jutro mamy wstępny test z geografii. Chyba nie będziesz zadowolony jak przyniosę ci pałę, co?
 Ojca wyraźnie zszokowały słowa jego córki ale zaraz odpowiedział:
                         - W porządku. Śpij dobrze. Kocham cię. – mówi i wychodzi z pokoju. Głośno odchrząknęłam.
                         - Nieładnie panno Duchnat, nie ładnie. Okłamywać rodziców? – powiedziałam otwierając szafę. Przyjaciółka spojrzała na mnie pretensjonalnie.
                         - A dajcie mi wy wszyscy spokój. – skulona zaczyna płakać. Czy byłam tak bardzo zajęta swoimi sprawami, że nie zauważyłam, że Argie też ma problemy?
                          - Hej, co jest? – spytałam, przytulając ją do siebie.
                          - Teddy mnie kompletnie olewa. Cały czas stoi wpatrzony w tą wydrę!
                          - Kochanie, to głupek. Zostaw go… Nie jest ciebie wart, wiesz? Jesteś piękna, niepowtarzalna, prawdziwa, mądra, kochana i w ogóle kocham cię. Kocha cię też Vee, David, twoi rodzice. Zobacz jak wielkie masz wsparcie. Nie potrzebny ci jakiś tam chłopak, który wystarczy, że zobaczy głupią blondynkę idzie za nią.
                          - Naprawdę tak sądzisz? – spytała podnosząc głowę zza kolan. Kocham ją kiedy płacze, z resztą zawsze ją kocham. Zaśmiałam się w duchu.
                           - Pewnie, Teddy to najzwyklejszy drań.
                          - Nie o tym mówię. – wyjaśnia po chwili.
                          - A o czym?
                          - O tym, że jestem piękna i tak dalej?
                          - No pewnie, że tak. Masz to jak w banku. Zobaczysz znajdziesz jeszcze chłopaka wartego ciebie, wystarczy uwierzyć w to, Argie. A teraz chodźmy spać. Rano czeka nas trudny dzień. – powiedziałam całując ją w czoło.
                         - I trudny egzamin z geografii. – przypomina mi.
                         - Właśnie, zupełnie zapomniałam o tym potwornym teście. Jak myślisz skorzystać ze swych mocy? – uśmiecham się szyderczo.
                         - Czy dwie wizje w jeden dzień to nie za dużo?
                         - Jasne, że nie. Dla mnie? No coś ty… - śmieję się ale zaraz skupiam nad wszystkim co dotyczy testu.
WTOREK, 2 WRZEŚNIA 2006 ROK, GEOGRAFIA, KLASA II LICEUM, SZKOŁA PONADGIMNAZJALNA W DALLAS NR. 88.
Wkrótce wytężam oczy i widzę wszystkie zadania, są na podstawie odpowiedzi a, b, c, d. Po kolei : a c b a c b c.    Śmieję się w duchu i powoli usuwam się z wizji.
                        - Haha. – wybucham śmiechem i kładę się obok przyjaciółki. – Kochana masz kartkę? Trzeba zrobić ściągę dla ciebie.
                        - A co z tobą?
                        - Zapomniałaś, że mogę w każdej chwili zobaczyć wyniki? – uśmiecham się promiennie i po raz kolejny dzisiaj ziewam.
Po godzinie, czyli po napisaniu ściągi, po pogawędce, wreszcie zasypiamy.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz