Nie myślałam, że będzie tak
źle. Jest tragicznie. Widok zakrwawionej Betty… Mój pokój. Ktoś zamordował ją w
moim pokoju! Ktoś zabił moją drugą matkę… moją gosposię, Betty. Bolała mnie
głowa a oczy szczypały od płaczu. Stałam wtulona w moją mamę, gdy pogotowie
wynosiło jej ciało. Heath stał przy nas i co chwilę pocieszał. Przez cały ten
czas miał zgorzkniałą minę. Zaciskał pięści i ogólnie zachowywał się bardzo
dziwnie. Podejrzewa kto mógł to zrobić. Ja z resztą też. Pewnie jakiś Upadły.
Gdy Reachel cały czas
płakała i wspominała wszystkie lata spędzone z Betty, Heath zadał pytanie:
- Jak nazywał się pański
były partner?
Mama oszołomiona spojrzała na
jego oczy. Po chwili odpowiedziała:
- Gave Ugly.
Heath w jednym momencie
zmienił się w Lorena. Jego oczy nabrały koloru brązu. Zaczął zdenerwowany
chodzić po domu i czegoś szukać.
- Gdzie twój pokój? –
spytał mnie z pierwszego piętra.
- Naprzeciwko łazienki. –
pospiesznie mu odpowiedziałam.
Zaraz usłyszałam dźwięk
otwieranych drzwi. Heath przeszukiwał mój pokój.
- Mamo? Za chwilę do
ciebie przyjdę, ok.? – pytam wciąż patrząc na schody.
- Tak. – odpowiada. Nie
spojrzała mi jednak w oczy.
Biegnę po schodach aż nagle
wchodzę do swojego pokoju. Podchodzę do swojego chłopaka, który stoi przy
białym stoliku i wpatruje się w białą tablicę. Spoglądam za nim. Dębieję.
Twoja mamuśka będzie następna. Jeśli nie
wypełnisz misji, srogo tego pożałujesz!
G.
No jasne. Mogłam się tego
od razu spodziewać. To Gave. I nikt inny. Tylko, że… mówił o misji. Czyli nie
jest człowiekiem.
- To Upadły. – mówię
cicho.
- Zmaż to. –
rozkazuje Heath.
Patrzę na niego zdziwiona i
mówię:
- Nie robimy
żadnych zdjęć?
Zaczyna się śmiać lecz szybko
się powstrzymuje.
- Na co nam jakieś
tam zdjęcia?
- Na dowody?
Spojrzał na mnie pobłażliwie
i spytał:
- Myślisz, że to
jakiś kryminalny serial, że do wszystkiego potrzebna jest policja i dowody?
- Nie. – mówię.
- Więc ja ci
mówię, że to gorsze niż horror.
Zgadzam się z nim. Biorę
gąbkę nawilżoną wcześniej w łazience i szybko zmazuję napis z tablicy. Gave
napisał to bardzo mocno, bo trudno mi idzie zmazywanie. Zaraz podchodzi do mnie
Heath i przejmuję robotę. Na szczęście znów jest Heathem, nie Lorenem.
Bardzo zdruzgotana po całej
zaszłej sytuacji wychodzę z pokoju, trzymając się za rękę z moim chłopakiem.
Gdy byliśmy na półpiętrze, usłyszeliśmy rozmowę telefoniczną mojej mamy z jakąś
osobą.
- Dobrze.
Przygotuję się.
I odłożyła słuchawkę. Razem z
Heathem zbiegliśmy już na dół i spokojnym głosem spytałam:
- Kto to był?
Poznałam, że się nas
wystraszyła ale zaraz odpowiedziała:
- Policja. Chcą
jeszcze dzisiaj ze mną ponownie porozmawiać.
Spojrzałam na Heatha. Minę
miał cały czas skwaszoną i smutną. Przytuliłam go mocniej i podprowadziłam do
Reachel. Szybkim wzrokiem obejrzała go całego a ja powiedziałam:
- Wiem, że to
nieodpowiedni moment ale chcę ci kogoś przedstawić. Mamo, to jest Heath Baker,
mój chłopak.
- Tak. Skądś cię
pamiętam… - wyjaśniła ale zaraz odwróciła wzrok. – Miło cię poznać. –
dorzuciła.
Przeprosiłam Heatha za
niemiły ton matki. Nie dziwię jej się. Dopiero parę dni temu upomniała się i
zaprzyjaźniła z Betty. Teraz widziała jej śmierć a jej córka przedstawia chłopaka,
który nie wygląda na wcale przyjemnego. Owszem, Heath i Loren mają swój styl.
Ubierają się w zazwyczaj białe lub czarne ciuchy. Nigdy kolorowe. Nigdy…
- Policja jest
już w drodze. – wyjaśniła.
Pokiwałam głową i razem z Lorenem
usiadłam na kanapie obok mojej mamy. Siedzieliśmy tak dobre pół godziny aż
wreszcie rozległ się dzwonek do drzwi. Reachel szybko podbiegła, spojrzała
przez wizjer i otworzyła. Na werandzie stało dwóch komisarzy. Jeden trzymał
notes a drugi cały czas pytał. Mama ruchem ręki zaprosiła ich do środka. Gdy
już się rozgościli, zaproponowałam im herbatę. Podziękowali.
- Panno?
- Lavende. –
wyjaśniłam.
- Będzie nam
pani potrzebna.
Potaknęłam.
Teraz skierowali pytanie do
mojej mamy:
- Chcemy
porozmawiać o Gavie Ugly.
- O co chodzi?
- Powiedziała
pani, że był to pani chłopak.
- Był.
Doskonale ujęte. – na jej twarzy zagościł przez chwilę marny uśmiech.
- My mamy nieco
inne informacje. Widzi pani, jest on poszukiwany już od paru lat, lecz
wszystkie fakty mówią, że on nie żyje.
Mama spojrzała na nich jak na
głupków i zaraz pospiesznie wykrzyczała:
- Myśli pan,
że to sobie wszystko wymyśliłam?! Lav, powiedz coś! – spojrzała na mnie. Byłam
równie zaskoczona jak ona. Heath zaś tylko prychnął.
- Panie
komisarzu, mogę potwierdzić zeznania mojej mamy. Widziałam go. Był tutaj
jeszcze przed rozstaniem mamy i jego. Co prawda nie za bardzo go lubiłam ale z
Reachel miał bardzo dobre kontakty. Więc wydaje mi się niemożliwe, żeby nie
żył.
Podniósł brew.
-
Przeszukaliśmy każdą dzielnicę, każdy dom, wszystkie portale internetowe.
Nikogo takie nie znaleźliśmy. Kiedyś przed paroma laty, był oskarżony o napad z
zabójstwem, lecz zanim poszedł do więzienia, wyjechał z kraju. Od tamtego czasu
nikt go tu nie widział. Oprócz państwa. To trochę dziwne…
- Zróbcie coś
z tym! – krzyknęła zbulwersowana Reachel.
- Postaramy
się.
Uśmiechnął się do mnie ale
zaraz przeniósł wzrok na Heatha. Fala gorąca przetoczyła mi się do żołądka.
- Kim pan
jest? – spytał siwowłosy policjant. Za nim stał drugi. Pilnie notował każde
nasze słowo.
- Jestem jej chłopakiem.
Nazywam się Heath Baker.
- Hmm nigdy o
panu nie słyszałem. Trafiła pani na wspaniałego chłopca. – powiedział do mnie.
Odwzajemniłam jego ciepłe słowa uśmiechem.
- Czy macie jeszcze jakieś
pytania? – spytała w końcu mama. Miałam ochotę jej podziękować za to, że tak
szybko odwróciła ich uwagę od Heatha.
- Nie. –
odpowiedział szeptem. Wstał z kuchennego krzesła i wyszedł z naszego domu.
Reachel ponownie dzisiaj
wybuchnęła płaczem.
Podeszłam do niej i czule
przytuliłam.
- Mamuś, nie
przejmuj się. Przecież widziałyśmy go. To na pewno pomyłka. – wymamrotałam jej
do ucha. Heath niespodziewanie szturchnął mnie w rękę i pokazał kciukiem drzwi
wyjściowe. Chciał o czymś mi powiedzieć. Uradowana, że może cokolwiek się
dowiem, wolno pożegnałam się z mamą i poszłam za ukochanym na werandę. Gdy
rozległ się dźwięk zamykanych drzwi powiedział:
- Lav, idź do
ogrodu. To po pierwsze. Po drugie. To nie pomyłka. Nic tu nie jest pomyłką. Po
trzecie. Jeszcze raz, idź do ogrodu!
A później, ucałował mnie na
pożegnanie i szybko pognał w kierunku srebrnego jeepa. Z utęsknieniem,
spojrzałam na niego ostatni raz aż w końcu zniknął.
Weszłam z powrotem
do domu. Mama obejrzała mnie całą i wydukała:
- Na pewno jesteś
zmęczona. Połóż się już. Ja zaraz też się kładę.
Tak, to prawda. Jestem bardzo
dobita dzisiejszym dniem. Tylko jak tu położyć się spać w pokoju, w którym Gave
zamordował Betty?
- Mamo, mogę
dzisiaj spać z tobą?
Uśmiechnęła się przez łzy i
odpowiedziała:
- Pewnie córeczko.
Powolnym krokiem doszłam w
końcu do łazienki. Zdjęłam z siebie ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Woda
była przyjemnie ciepła i orzeźwiająca. Po piętnastu Mintach kąpieli, wyszłam z
łazienki i pognałam do sypialni mamy. Ubrałam się w jakąś starą koszulę i
wskoczyłam pod kołdrę.
Myślałam o tym
wszystkim co się dzisiaj stało. O tym pięknym miejscu w którym byłam z Heathem.
O tym jak dobrze nam tam było i oczywiści o Betty i o tym, że już nigdy jej nie
zobaczę. Po pięciu minutach, zasypiam.
***
Biegnę. Nie
zastanawiam się nawet gdzie. Dookoła słyszę piski, krzyki, szepty i wołania.
Wszyscy mówią: Dokończ to co zaczęłaś!
Tyle, że nie
potrafię. Jak mogę zdradzić osoby, które kocham najbardziej? Mam trudny wybór
ale przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Kiedy widzę wodospad,
staję i zaczynam się uśmiechać. Wreszcie zacznę nowe życie. Będę mogła
postępować zupełnie inaczej niż teraz. Ponownie biegnę by wreszcie stanąć na
samym brzegu wodospadu. Kiedy już tam jestem, ostatni raz patrzę na otaczający
mnie świat. Na ciepły ogień, powietrze, pluskającą wodę… Drzewa, kwiaty, no i
oczywiście na Heatha. Nie wiem czy będę pamiętać to wszystko co między nami
było. Nie mam pojęcia. Wreszcie mój wzrok kieruję tylko na dno wodospadu a jest
ono bardzo daleko. Po kilku minutach podejmuję decyzję i skaczę. [ …]
Kiedy otwieram oczy mam tylko jedną myśl. Narodziłam
się na nowo.
***
Obudziłam się o czwartej w nocy
zziajana i cała spocona. Otarłam dłonią czoło. Narodziłam się na nowo! To była
wizja przyszłości! Spełniłam wolę Heatha. Z zaskoczeniem stwierdzam, że w łóżku
nie ma Reachel. Zaspana wychodzę z sypialni i wołam:
- Mamo!
Zero odpowiedzi.
- Mamo! – ponawiam. Nic.
Szybko przeczesuję każdy
pokój. Nikogo w nim nie ma.
Schodzę do kuchni i do
salonu. Na wieszaku nie wisi kurtka mamy. Nie ma też jej butów. Wyszła z domu.
Już jutro rozdział XV :)
Super rozdział .:)
OdpowiedzUsuńKiedy następny . ? .:D
nieznajoma14
Już dzisiaj :)
OdpowiedzUsuń