Naprawdę chciałabym cofnąć
się w czasie i być znowu małą dziewczynką mojego taty. Teraz kiedy jest duchem
i nie mogę go dotknąć, moje serce rozdziera się na kawałki, które każde z nich
płacze. Mam wrażenie, że wbijają mi się od wewnątrz i strasznie szczypią.
Buszują po moim ciele.
Gdy widzę, że podchodzi do
mnie nie stąpając stopami po szkolnej posadzce, łzy wyciskają mi się niesfornie
z oczu. Ciekną jedna po drugiej. Zataczam się we własnym cierpieniu i bólu
myśląc co by było gdyby mój tata żył. Co by było gdybym i ja nie żyła. Czy
byłoby lepiej? Czy to by coś dało? Wiem, że strasznie bym zraniła swoją mamę.
Reachel gdy jest już znowu moją matką, kocha mnie. Ale ja też kogoś kocham.
Kocham tatę, mamę, Heatha i Lorena. Są to osoby, które w moim życiu zmieniły
wszystko. Tata został zamordowany przez Jerrego, mama z powrotem się nawróciła,
Heath uratował mnie przed Louisem no a Loren? Loren mnie kocha i nic ani nikt
tego nie zmieni. Oczywiście Argie także należy do grona tych osób ale czy ona
też mnie tak lubi? Przecież nie powiedziała mi o swoich zmianach, ukrywa to
nadal. Może tak jak wcześniej się zastanawiałam, wszyscy mnie okłamywali? No
bo, Reachel na pewno wiedziała o moim tacie a mimo to mi nic nie powiedziała.
Heath ukrywa przede mną całą prawdę, teraz ta sytuacja z Argie, Davidem. A
Loren? Nie okłamał mnie. Niemal wyjaśnił mi wszystko co chciałam wiedzieć.
Szkoda tylko, że teraz ta wiedza nie umacnia mnie, tylko mnie osłabia.
Ivan Purry, Biała Istota i mój ojciec
kładzie niewidzialną dłoń na moim policzku i niemacalnie zdejmuje z niego tonę
łez. Staję się lżejsza, silniejsza i czystsza. Dziękuję mu za to, podając mu
mój ciepły wzrok.
- Córeczko, nie ma nad
czym płakać. Zobacz, jestem z tobą. – wyjaśnia mi. Z jego gardła wydobywa się
piękny, męski, melodyjny głos powalając na głowę ciche i nieznośne szepty.
- Tato, czy, czy ty
byłeś Aniołem? – pytam z trudem opuszczając głowę w dół. On za to, podnosi moją
brodę i patrzy mi na brązowe oczy.
- Kochanie, byłem Białą
Istotą. Jasnym Światłem dla wielu uwięzionych, onieśmielonych Aniołów. Miałem
im wskazać drogę z powrotem do Nieba. Niestety przeszkodziła mi w tym pewna
Istota. Czarna i Ciemna Istota. Niezwykle silna.
- Wyjaśnisz mi o co w
tym wszystkim chodzi?
Spojrzał na mnie śmiertelnie
poważnie ale zaraz spojrzenie to ustąpiło trosce i zrozumieniu.
- Lav, nie mogę. Takie
są zasady. Nikt nie może ci nic powiedzieć ani pokazać. Nikt oprócz Lorena.
Wyrwało mnie z osłupienia
dźwięk imienia mojego chłopaka.
- Wiesz o nim?
Uśmiechnął się.
- Kochanie to Ciemna
Istota. Mój naturalny wróg, oczywiście, że o nim wiem. Mimo to, pamiętaj. Tylko
na niego możesz w pełni liczyć.
- Czemu nie na Heatha?
- Bo widzisz Istoty
mieszkające na tym świecie nie mogą ci nic wyjaśnić. Niebo zakazało mówieniu
cokolwiek Istotom mieszkającym na ziemi. Niestety Loren i ty sprzeciwiliście
się tym zasadom. Dlatego Upadliście.
- Czemu ty nie możesz,
przecież nie ma cię już tutaj?
- Zawsze z tobą byłem,
jestem i będę.
A po tych ciepłych słowach,
ostatni raz złożył mi promienny uśmiech i zniknął.
Cały czas miałam nadzieję, że może
czegoś się dowiem. Myślałam, że w piątek będzie po sprawie. Jakże się myliłam… To
nie jakaś tam błaha sprawa. Gdybym namówiła Heatha aby wyjawił mi prawdę,
naraziłabym go na niebezpieczeństwo. Upadłby a ja zostałabym… no sama nie wiem.
Bo drugi raz upadłym stać się nie mogę?! Nie chcę o tym myśleć.
Hmm, tata powiedział mi,
że był Jasnym Światłem. Miał przeprowadzić dobrych Aniołów z powrotem do Nieba.
Niestety nie wykonał swojej misji bo zabił go Jerry – potwór – mówię w umyśle. Ja
za to jestem Ciemnym Światłem. Co to do licha znaczy?! Chociaż gdyby tak
zastanowić się jeszcze raz, to skoro tata był Istotą Białą, ja jestem Czarną, i
on miał przeprowadzić Białe i Jasne Anioły do nieba, to może ja jestem
odwrotnością?! Może muszę przeprowadzić Upadłych do piekła?! Hmm, światło…
niebo. Ciemne Światło – przeprowadzić złych do nieba! O nie. Nie. Nie. Nie. To
dlatego Heath zszedł na ziemię. Ma mnie przed tym powstrzymać. Szkoda tylko, że
nie wiem jaka jest tego stawka. Bo skoro Niebiosa powiedziały, że: jeśli jakaś
istota mieszkająca na ziemi dowie się od drugiej takiej istoty wszystkich zasad
to są skazane na potępienie. Podobno ja i Loren właśnie to zrobiliśmy. Loren
powiedział mi o wszystkim, dlatego ja i on upadliśmy. Tylko czemu stałam się od
razu Upadłą? Ktoś mi to wyjaśni?
- Lav, jeszcze
nie na lekcji? – słyszę głos zza pleców. Odwracam się instynktownie i widzę
pana Nirvana. Uczy angielskiego. Jego siwe już włosy były bardzo tłuste a oczy
wręcz nadal płakały. Coś się wydarzyło. Tylko czemu jest tu, mamy teraz z nim
lekcje.
- Panie
profesorze, mogę jakoś pomóc? – pytam z życzliwością. Niestety profesor mi nie
ulega i odpowiada niemiłym głosem:
- Tak. Idź na
lekcję!
Potulnie odwracam się od
niego i szybkim chodem dochodzę do klasy. Gdy jestem już pod samymi drzwiami
ostatni raz poprawiam włosy i wchodzę do środka. Oczywiście pierwsza wita mnie
Vee, Argie, David i Mary. Ann odwraca ode mnie wzrok i kieruje go z uśmiechem
ku Maggie. A więc przeszła na złą stronę, proszę bardzo.
Ja przechodzę tymczasem
wzdłuż pierwszych ławek i siadam obok Vee. Przyjaciółka mruga do mnie i pyta:
- No jak tam pan
tajemniczy?
- Mówisz o Heathu?
Robi zdziwioną minę. Zaraz
pojawia się uśmiech.
- No pewnie.
- Chyba ze sobą
chodzimy. – mówię. Maggie gdy usłyszała co powiedziałam od razu podchodzi do
mojej ławki i mówi:
- Oj, chyba muszę mu
coś doradzić w sprawie dziewczyn. – robię zgorzkniałą minę.
- Maggie, proszę
próbuj. Ale wiesz co? Nie opłaca ci się. On nie pójdzie za tobą. – robię nieszczery
uśmiech i odwracam się do przyjaciół. Ona za to niespodziewanie trzaska moim
zeszyt o podłogę. Parę kartek wylatuje a ona śmieje się jak opętana.
Wstaję z krzesła i podchodzę
do niej bardzo blisko.
- Odejdź stąd. – mówię groźnie.
W moim umyśle czuję falę nieznośnego gorąca. Ręce zaczynają mi się trząść a
Maggie wybałusza oczy. Zaraz jednak pojawia się na jej ślicznej buźce uśmiech.
- I co mi zrobisz wiedźmo,
co? Haha, medium. Widzisz ducha Lavende? A może swojego tatuśka?! – teraz woła
ręką swoje grono by razem z nią zaczęli się śmiać. Każdy jej ulega i zaraz
cicha dotąd klasa zamienia się w rynek.
Nie wytrzymałam. Złapałam ją
za szyję i podniosłam w górę. Zaraz, zupełnie nieświadomie mówię: Giń potworze…
Zanim zacznę jeszcze coś zrobić do Sali wpada wściekły Heath. Jego błękitne
oczy promieniują i prześwietlają mnie na wylot.
- Dość! – krzyczy.
Odpycha Mag ode mnie i zaraz wyprowadza mnie z klasy.
Jak mogłam to zrobić? Jakim
cudem chciałam zabić Mag? Wiem, nienawidzę jej ale to nie powód by coś takiego
zrobić. Słowa, które wypowiedziałam były w wizji. Gdy ja wszystkich zabijałam.
Staczam się w prawdziwą Upadłą. Wiem o tym.
- Lav. – mówi spokojnie
mój chłopak. Potrząsa mną i patrzy mi się w oczy. Zaraz robi zakłopotaną minę i
prowadzi mnie do okna gdzie prześwituje słońce. Bierze w dłonie moją twarz i
mówi:
- Do licha! Lav masz
żółte oczy?! – jego ton głos z czasem zamienia się w krzyk. Po chwili odskakuje
ode mnie i wali pięścią w ścianę.
- Heath! Co się ze mną
dzieje?! – pytam rozpaczliwie. Patrzy na mnie z troską i współczuciem ale zaraz
szybko do mnie podchodzi i ponownie dzisiaj bierze w ramiona. Całuje mnie po
policzkach i mówi:
- Nie oddam cię im! Nie
pozwolę.
Odrywam się od niego i pytam:
- Komu? – pytam głupkowato
ale za chwilę przypominam sobie, że nie może mi nic mówić. – Nie mów.
- Dziękuję.
- Heath chciałabym,
żebyś wiedział, że nie musisz mi już nic
mówić. Bo, bo kocham cię i nie chcę narażać cię na niebezpieczeństwo.
Zaraz wybucha niepohamowanym
śmiechem i mówi:
- Kochanie, ja mogę
upaść ale nie pozwolę abyś ty zrobiła to ponownie. Do tego chcią doprowadzić… -
chce dokończyć ale szybko zatykam mu usta i składam na nich długi acz niewystarczający
pocałunek.
I jak?
Ktoś powinien to zobaczyć i wydrukować jako książke , bo naprawdę to jest coś genialnego
OdpowiedzUsuńBoże jak to przeczytałam zaczęłam skakać po pokoju jak wariatka xd Dziękuję!!! To dla mnie takie ważne!!! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi się końcówka :)
OdpowiedzUsuńPiszesz genialnie
Pozdrawiam
Bardzo dziękuję ci za wspaniały komentarz, to bardzo miłe, że tak piszecie... :) Kocham was!! <3
OdpowiedzUsuń