poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział XII


Dzisiaj piątek. Wczorajszy dzień minął mi jak zwykle nienormalnie. Dzieje się tak od czasu pojawienia się Lorena. Oczywiście musiałam zmierzyć się z panią Stewart, Maggie no i Ann. Na szczęście zawsze przy mnie był Heath więc zbytnio nie przejęłam się żadną z tych spraw.
                   Dziwi mnie jednak, że nie dostaję żadnych wizji. Ani snu. Jeśli już jakiś się pojawia, zazwyczaj jest błahostkowym i nikomu niepotrzebnym snem. Dziś wieczorem jestem umówiona z moim chłopakiem do Arg Mentor. Jestem bardzo ciekawa jak tam jest. Boję się klubów a co dopiero gdy jestem tak w piątek wieczór! Uspokaja mnie fakt, że będzie przy mnie Heath i w razie czego mnie obroni.
                  Niestety cały czas myślę o przedwczorajszym spotkaniu z tatą. Wyjawił mi trochę potrzebnych dla mnie rzeczy. Dowiedziałam się kim jest, kim ja jestem ( musiałam sama do tego dojść) i jakie miał zadanie a jakie mi powierzono. Interesują mnie jedynie słowa : Narodź się na nowo i liczba mnoga upadłych, którzy na mnie polują. Nie mam żadnych wątpliwości, że jednym z nich jest De’ La Corazone. Bo kto niby inny? Możliwe jest także, że wujek Mag ma coś z tym wspólnego. Loren coś o nim wspominał. Cieszę się, że nie muszę już zaglądać w dokumenty szkolne Heatha.
                   Teraz czekając na niego w swoim pokoju, wyrzucam wszystko ze swojej szafy i próbuję znaleźć coś w czym będę ładnie wyglądała. Po długim czasie zastanowienie wybrałam dla siebie komplet dżinsowy: jasne rurki, dżinsowa kamizelka a pod nią biały t-shirt i czarne conversy. Zaplotłam sobie warkocza na bok, który dosięgał mi do łokcia. Mam nadzieję, że spodobam się Heathowi lub Lorenowi, zależy kto po mnie przyjdzie.
Po piętnastu minutach zadzwonił ktoś do drzwi. Zbiegłam szybko na dół i otworzyłam chłopakowi o niebieskich oczach.
                        - Cześć Heath. – dałam mu buziaka w policzek, on odwzajemnił go biorąc mnie do siebie i ciepło przytulając.
                        - Poznałaś, że to ja. – uśmiechnął się. Po chwili spojrzał na mnie uwodzicielsko, podszedł do mojego ucha i wyszeptał – Jesteś piękna.
Na moich policzkach pojawiły się dwa, różowe rumieńce.
                        - No to co idziemy do tego bardzo bezpiecznego klubu? – powiedziałam z sarkazmem.
Puścił mi oko i wziął mnie za dłoń. Poprowadził do swojego srebrnego jeepa i wspólnie odjechaliśmy od mojego parkingu.
Przez całą drogę patrzyłam się na niego, jak z gracją prowadził samochód, jak na mnie uchyłkiem patrzył.
                       - Czemu nie było cię dzisiaj w szkole? – przerwał denerwującą  już ciszę.
                       - Zaspałam. – wyjaśniłam. – Wiesz, że odkąd pojawiłeś się po raz drugi w moim życiu mam coraz to gorsze oceny? – spytałam z rozbawieniem. Heath wyszczerzył zęby i odpowiedział:
                        -  Aż tak na ciebie działam? – mówi a ja szturcham go w bok łokcia.  – No to jesteśmy.
Oglądam się błyskawicznie i ze zdziwieniem stwierdzam, że faktycznie jesteśmy na miejscu. Heath zauważa moją minę i zaczyna się śmiać.
                       - Co cię tak śmieszy?
                       - Twoja mina. – mówi z ponownym rozbawieniem i bezbłędnie naśladuje moją twarz.
Wysiadamy z samochodu i stajemy przed wielkim, czarnym budynkiem. Jego zewnętrzną powierzchnię zajmuje dużo wielkich, przestrzennych okien. Na również czarnym dachu znajduje się piorunochron.  A przed nami stoi wielkie, dwudrzwiowe wejście do klubu. Nad nimi znajduje się telebim z napisem: ARG MENTOR.
Rzucam Heathowi niepewne spojrzenie ale on bez zastanowienia łapie mnie za rękę i prowadzi do środka.
                     Ku mojemu zaskoczeniu nie jest tak źle. Wyobrażałam sobie raczej dużo nieprzyjemnych gości, gra w biliarda czy wyzywające kelnerki ale skąd. Jest tu aż nazbyt bezpieczne. Kelnerzy ubrani są w eleganckie garnitury a wnętrze jest białe i dobrze oświetlone. Na ścianach budynki wywieszone są obrazy przedstawiające Białe i Czarne Istoty, a na jednej ze ścian wisi napis: Jasne Światło. Na przeciwległej dokładnie tam gdzie wisi obraz Upadłego jest napisane: Ciemne Światło. Przełykam głośno ślinę i pokazuję palcem napis, który tak mnie przeraził. Heath patrzy za moim wzrokiem i odwraca się do mnie.
                           - Nie musimy tam iść. Wystarczy, że pójdziemy tam. – pokazuje ścianę z dobrymi Aniołami.
Kiwam potakująco głową i razem udajemy się do białego stolika. Po chwili podchodzi do nas blondowłosy kelner i mówi:
                           - Co podać?
Heath patrzy na mnie i mówi:
                           - Dwa razy whisky.
Rzucam mu wymowne spojrzenie i zaprzeczam:
                           - Przepraszam, mój partner się pomylił. Dla niego whisky dla mnie kremowe piwo.
Kelner uśmiecha się promiennie i odpowiada:
                           - W porządku. Zaraz je przyniosę.
Po odejściu miłego chłopaka, mój towarzysz wybucha głośnym śmiechem i mówi doskonale naśladując mój głos:
                           - Przepraszam, mój partner się pomylił.
Teraz to ja nie wytrzymuję i również zaczynam się śmiać. Dobrze, że tu z nim jestem. Kocham go.
                           - Heath? – pytam gdy wreszcie się uspokoił.
                           - Tak?
                           - Mogę zadać parę pytań? Jeśli będą niestosowne po prostu na nie, nie odpowiadaj, ok.? – pytam ze skruchą.
Puszcza mi oko i odpowiada:
                           - Śmiało.
Widząc, że zmierza już do nas kelner odsuwam się od Heatha i przyjmuję moje zamówienie. Gdy blondowłosy odchodzi ponownie mówię do swojego chłopaka.
                           - Jak uruchamiasz czas?
Uśmiecha się i odpowiada ze spokojem.
                           - Wyobrażam sobie w myśli obraz kiedy nic nie jest żywe. Wszystko stoi w bezruchu. I wtedy mój mózg daje polecenie skrzydłom…
                           - Skrzydłom? – przerywam mu głośno. On w odpowiedzi zatyka mojego usta dłonią i mówi dalej.
                           - Wtedy one jakby rozwijają się i trzepoczą a po chwili wiatr ustępuje i wszystko z nim.
                           - Ale czemu wiatr przestaje wiać, przecież czuję go jak to robisz?
                            - Widzisz bo ustępuje tylko na chwilę.
Potakuję ze zrozumieniem i kontynuuję:
                            - Czemu czytamy sobie w myślach?
Patrzy na moje brązowe oczy i mówi dalej.
                            - Tego nie wiem ale wiem jak to się dzieje.
Zachęcam go do dalszych wyjaśnień, ruchem dłoni.
                            - Wyobrażam sobie ciebie, całą. Twoje włosy, oczy, dłonie, wszystko po kolei aż stwarzam w umyśle cały twój obraz. I wtedy mówię do ciebie. A ty jakimś cudem to słyszysz. Jesteśmy związani telepatycznie.
Uśmiecham się na dźwięk słów: Jesteśmy związani.
                            - Komu musiałeś pomóc? No wiesz wtedy gdy poszłam do ciebie do domu i poprosiłam o pomoc z plecakiem?
Nie odpowiada. Siedzi i kiwa przecząco głową. Odbieram sygnał, że nie może odpowiedzieć.
                            - Co z tą tablicą? – śmieję się.
                            - Czasami wchodzę do twojego pokoju. – przyznaje. – lub wlatuję. – dokańcza.
Uśmiecham się sama do siebie na myśl, że Reachel widzi mojego skrzydlatego chłopaka.
                             - Skąd wiesz o moich wizjach?
                             - Pamiętam to z tamtego życia.
Kiwam głową, dając mu sygnał, że go rozumiem.
                            - Hm, jak Argie trafia do czasoprzestrzeni?
                            - Mogę kontrolować kto wejdzie do niego a kto nie. – wyjaśnia bez zastanowienia.
                            - Co oznacza ,, Narodź się na nowo”? – pytam wreszcie. Niestety Heath jak widać nie odpowiada. Daję mu spokój i zadaję ostatnie pytanie.
                            - Czemu miałam żółte oczy?
Też nie wyjaśnia ani słowa.
 Po chwili odzywa się.
                            - Mogę ci coś jeszcze wyjaśnić jeśli chcesz.
Kiwam szybko i energicznie głową. Szczerzy zęby i zaraz odpowiada:
                         - Wiesz dlaczego nazywają cię ,, Ciemnym Światłem” skoro jesteś Czarną Istotą?
Zaprzeczam.
                         - Bo nazwa ,, Czarne Światło” nie istnieje. – wybucha śmiechem. Kopie go w nogę pod stolikiem i wreszcie się uspokaja.
                         - Więc wiesz kim jest Argie?
Potakuję.
                        - David i Vee?
Potakuję.
                        - Normalni? – upewniam się.
Teraz to on potakuje.
Biorę do ust kremowe piwo i z powolnym tempem spijam je co do kropelki. Kiedy Heath skończył pić także swoje whisky idziemy na zewnątrz. Chce dojść do samochodu dając mi znak, że gdzieś jeszcze jedziemy ale ja go szybko upominam:
                         - Po alkoholu?
                         - No tak. Zapomniałem. Będę musiał zrobić co innego. – szybko rozwija błękitne skrzydła i łapie mnie za ręce. Zarzuca mnie za siebie i pilnie  trzyma. Wkrótce wznosimy się ku niebu. Szybujemy w powietrzu niczym ptaki. Jesteśmy wolni, bezpieczni, tylko dla siebie. Patrzymy się na siebie co chwila aż wreszcie zauważam, że lądujemy w strasznym miejscu. Na cmentarzu. Gdy poczułam grunt pod nogami odwracam się do Heatha i lekko bujam. Niedobrze mi – myślę.
                        - Ja też mogę tak polecieć? – pytam lecz bez odpowiedzi.
Idziemy do środka. Heath oczywiście rozbraja bramę aż w końcu jesteśmy w środku. Ciche szelesty liści i szepty wołają nas zachęcając byśmy do nich podeszli. Wolnym krokiem idę za swoim chłopakiem, który czegoś szuka z uporczywością. Nagle zaświtało mnie jeszcze jedno pytanie.
                         - Czym różnią się od siebie Ciemne, Jasne, Białe i Czarne Istoty?
                          - Tylko wyglądem. Ja, Istota Jasna mam niebieskie oczy i błękitne skrzydła. Ciemna Istota ma je rudo – brązowe i szare skrzydła, zaś Biała ma białe i brązowe oczy a Czarna, czarne skrzydła i żółte oczy.
Przypominam sobie chwilę, gdy Heath powiedział mi, że zmieniły mi się tęczówki. To znaczyło, że zamieniam się w Czarną Istotę.
Wkrótce mój chłopak informuje mnie z zadowoleniem, że znalazł czego szukał. Dziwi mnie fakt, co to takiego ukrytego na tym starym i zaniedbanym cmentarzu.
                   Za chwilę widzę bramę. Ukryta była za zieloną zaroślom. Cała drewniana z czarną klamką. Na niej wyryte były słowa:

Ciemne Swiatło powroci na nowo,
Spełni sie z bramy podane slowo.
Jeden stworzony by ja uratowac
Niebiosa postanowily drugiego na cien skierowac.


Z trudem otrząsam się z emocji, które towarzyszyły mi czytając tą przepowiednię. Bo na pewno nią były. Ciemne Światło – to ja. Mam wrócić na nowo. Jeden stworzony by mnie uratować – Heath, a ten drugi to pewnie Loren. Czyli to wszystko ma nawiązanie do mnie…
                            - Powiesz mi coś o tym?
Kręci głową.
Za chwilę otwiera bramę, która z trudnym do zniesienia otwiera się a my wkraczamy do pięknej nierzeczywistości.  




Co sądzicie o tym rozdziale? 

2 komentarze:

  1. Jest super . !

    Od wczoraj trafiłam, na tego bloga i nie mogłam się oderwać. No, a na moje nie/szczęście wyłączyli prąd . !

    Nie przestawaj pisać, masz wielki talent . !

    Ciekawe o co w tym wszystkim chodzi ... ? Lav ma przeprowadzić upadłych aniołów do piekła .??

    nieznajoma14

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ci za tak miłe słowa! To dla mnie naprawdę ważne! Tak Lav ma to zrobić, ale dlaczego jak i po co to się okaże później :)
    Jeśli będziesz jeszcze miała ochotę poczytać to wpadaj kiedy chcesz :) Już dzisiaj pojawi się nowy rozdział ... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń