Pierwsze co zrobiłam to
oczywiście zadzwoniłam do Heatha. On jeden mógł mi pomóc. Siedziałam
zdenerwowana na kanapie czekając aż przyjedzie. Ubrałam na siebie jakieś
pierwsze lepsze ciuchy i związałam włosy w małego koka.
Kiedy usłyszałam dzwonek
domofonu, podbiegłam do drzwi i śmiało otworzyłam Heathowi. Tyle, że to nie on
stał na mojej werandzie.
Ciemny brunet stał i
patrzył się na moje oczy. Nie widziałam dokładnie jego twarzy, była zasłonięta
cieniem. Gdy wreszcie zaczął się do mnie przybliżać, ujrzałam Gave i szybko
trzasnęłam drzwiami. Zbulwersowany mężczyzna zaczął naciskać i szarpać za
klamkę. Na próżno bo pozamykałam wszystkie zamki. To samo zrobiłam z oknami. Zamknęłam
dokładnie wszystkie a następnie zasłoniłam.
- Otwieraj! – żądał. Ani
mi się śni, żebym miała go tu wpuścić.
- Zaraz będzie tu Heath!
– odpowiedziałam żałośnie. Do licha! Przecież Gave jest Ciemną Istotą! Co z
tego, że mam pozamykane drzwi?! Na pewno ma coś w zanadrzu.
Mężczyzna przeraźliwie się
zaśmiał. Zanim się obejrzałam, był już w środku. Spojrzał na mnie pogardliwie i
bardzo szybkim tempem stanął przede mną.
Dłonie zrobiły się
przeraźliwie zimne a kolana zaczęły się uginać. Bałam się, i to bardzo. Cóż mi
z tego, że nazywają mnie Ciemnym Światłem skoro nie wiem nawet co potrafię i co
mogę zrobić?! Ale coś muszę! – rozkazałam sobie w duchu. Wiele razy
kontaktowałam się z istotami, które już odeszły z tego świata. Miałam z nimi
bardzo dobrą więź. Czemu miałyby mi nie pomóc?
Zaczerpnęłam powietrza i
zaczęłam mówić:
- Wszystkie duchy z
świata nieba! Przyjdźcie do mnie! Potrzebuję waszej pomocy! – z biegiem słów,
mój ton głosu przybierał na sile. Obejrzałam się dookoła ale żaden duch nie
przyszedł. Gave jeszcze bardziej zaśmiał się z ekscytacji.
- Duchu mego ojca!
Ivana Purrego! Przyjdź do mnie! Potrzebuję cię! – Gave wybałuszył oczy gdy
zaraz przy mnie pojawił się mój tata. Trzymał swoją dłoń na moim ramieniu i
bacznie przyglądał się Upadłemu. On zaś wycofał się do tyłu o parę kroków i
natknął się na Heatha. Zaskoczony co to, energicznie odwrócił się aż stanął łeb
w łeb z moim chłopakiem. Głośno odetchnęłam gdy Loren pojawił się w moim domu.
On i Ivan podeszli do Gave. Heath chwycił go za dwie ręce, tak by nie mógł nimi
wymachiwać a mój ojciec robił dziwne ruchy dłońmi jakby miało to znaczyć, że
coś mu podarowuje. Zdziwiona uniosłam brew. Heath gdy zobaczył moją minę szybko
odpowiedział:
- Złe duchy. Wpycha w
niego złe duchy by go wykończyły. – Co? A gdyby go naprawdę zabiły? Czy w tedy
moje zadanie nie powiodło się? Bo przecież mam przeprowadzić wszystkie Czarne i
Ciemne Istoty.
- Stop! Przestańcie! –
ryknęłam na nich. – Tak nie można! Zróbcie co innego ale nie to!
Heath naburmuszył się a mój
ojciec pokręcił głową i spojrzał na mojego chłopaka. On w odpowiedzi potaknął i
w końcu oboje puścili Gave.
- Pożałujecie tego!
Wszyscy! – wrzasnął. Podeszłam do niego pewnie, chwyciłam za gardło i
warknęłam:
- To ty pożałujesz.
Zabiłeś Betty i teraz chcesz zrobić to samo z moją matką! Jak tylko znajdziesz
się w piekle, zajmą się tobą odpowiednie osoby!
- Haha. Uważasz, że
będzie mi tam źle?! – spytał ironicznie. Uśmiechnęłam się do niego i
wyszeptałam:
- Postaram się, żeby
dla ciebie tak było.
Puściłam go i nakazałam aby
wyszedł z mojego domu. Gdy już to zrobił przytuliłam się do Heatha.
Odwzajemnił uścisk ale zaraz
pokazał mi dłonią mego ojca. Podeszłam do niego i również próbowałam przytulić.
Niestety nie udało się… Jego ciało było przezroczyste. Moje ręce przelatywały
przez niego.
- Córeczko muszę iść.
- Jasne. Żegnaj tato.
Kocham cię. – powiedziałam szczerze a on za chwilę zniknął.
- Czemu? – spytał tylko
Heath. Stał parę metrów za mną.
- Co czemu? – pytam
zdezorientowana. Oczywiście wiem doskonale o co pyta. Ale co mogłam powiedzieć
skoro i tak nie mógłby potwierdzić czy wyznać prawdy?
- Nie pozwoliłaś nam go
zabić… - powiedział tylko. Odwróciłam się do niego i odrzekłam:
- Wtedy moje zadanie by
się nie wypełniło. Przepraszam ale nie chcę ryzykować i cię stracić.
Spojrzał w moje brązowe oczy
i delikatnie musnął palcami po policzku. Nie chciałam tracić czasu, muszę
odnaleźć mamę. Teraz gdy ten wariat jest na wolności, mamie naprawdę zagraża.
- Heath zatrzymaj czas
i wszystkich oprócz nas.
Za chwilę wszystko stanęło w
miejscu.
Wyszliśmy z domu. Nie
zamykałam drzwi bo i tak nikt nie mógłby się do niego wkraść. Wsiedliśmy w
srebrnego jeepa i błąkaliśmy się po różnych miejscach i ulicach. Chodziliśmy po
wszystkich parkach, centrum handlowych, teatrach, kinach ale nigdzie jej nie
było.
- Zapomnieliśmy o
jednym miejscu. – odezwał się w końcu Heath. Ujrzałam w jego błękitnych oczach
iskierkę zrozumienia i troski.
Wiedziałam co pominęliśmy. Z
resztą cały czas się domyślałam. Miałam jednak nadzieję, że nie będę musiała
tego mówić i po raz kolejny dzisiaj tam być.
- Cmentarz. – burknęłam.
Heath nie odpowiedział. Od
razu skręciliśmy w ulicę Hallow Street. Jechaliśmy dobre dziesięć minut aż w
końcu znaleźliśmy się przy cmentarzu. Cały czas bałam się o Reachel. Nawet o
samą siebie. Te ostatni dni w moim życiu zmieniły wszystko. Dosłownie.
Dowiedziałam się, że jestem przywódczynią Upadłych, że w ogóle ktoś taki
istnieje na tym świecie! Mój ojciec był Białą Istotą i Jasnym Światłem,
wszystkich, których znałam już nigdy nie będą tymi za których ich uważałam
przed wakacjami. Tylko kiedy było to moje dawne życie? To z Lorenem? To z moim
ojcem? Czyżby życie przed wakacjami nie
istniało? Czyżby był to tylko jakiś element wklepany mi do mózgu?! Może … Może
wtedy jeszcze byłam medium. Tylko medium. No cóż… Nikt mi tego nie wyjaśni
jeśli nie Loren. I dlatego jutro… Eh, w poniedziałek muszę iść do ogrodu
odebrać list.
- Idziemy? – spytał
Heath. Jak zawsze ogarnął mnie zimny wiatr. Skuliłam się w ramionach mojego
anioła i razem wkroczyliśmy szukać Reachel.
Tak bardzo smutno
wyglądało teraz to miejsce. Zero palących się zniczów, zero kwiatów… Oprócz
jednego nagrobka. Przy którym siedziała pewna kobieta. Wyrwałam się Heathowi i
błyskawicznie zaczęłam biec w jej kierunku. Byłam myślą, że okaże się to być
moja mama. Lecz myliłam się… Była to Argie. Smutna jak nigdy, zdenerwowana,
spuchnięte policzki od płaczu…
- Argie co ty tu
robisz? – pytam odrętwiała. Wystraszona na dźwięk mojego głosu szybko wstała i
próbowała zasłonić nagrobek obok mojego ojca.
- Lav? O Heath muszę
z tobą pogadać… - chciała coś dalej powiedzieć ale nie pozwoliłam jej na to.
- Nic ci nie powie.
Nie może, Jasna Istoto. – uśmiechnęłam się do swojej przyjaciółki. Szkoda
tylko, że go nie odwzajemniła.
Zamiast tego spojrzała mi w
oczy i mocno uściskała a do ucha wyszeptała:
- Sama zobacz. – i
odsunęła się z wcześniej zajętego miejsca.
- Argie nie! – wykrzyknął
Heath. Ale było już za późno. Złamała zasadę. Niedługo stanie się Upadłą.
Przy nagrobku Ivana Purrego
stał jeszcze jeden. Mały, zasłonięty mnóstwem kwiatów. Odgarnęłam jeden z
bukietów i zobaczyłam imię i nazwisko osoby…
Nie. To niemożliwe. –
powtarzałam sobie.
Argie Duchnat – Jasna Istota
- ,, Policja sądzi, że nikt taki nie mieszka w tym mieście”.
Gave Ugly – Ciemna Istota -
,, Widzi pani, Gave jest poszukiwany od wielu lat lecz wszystkie fakty mówią,
że nie żyje”.
Heath Baker – Jasna Istota -
,, Hmm nigdy o panu nie słyszałem”.
No jasne. Wszystkie te osoby
są kimś nadnaturalnym i oczywiście nie żyją. Tak samo jak ja. Jak kolejna
Istota Ciemności. Nie żyję. Nie istnieję na tym świecie. Nigdy tu nie byłam.
Nigdy tu nie żyłam.
Wpatrzona w białe
napisy, poczęłam płakać. Dosłownie dostałam ataku płaczu. Łzy lały się tonami.
Kolana zaczęły się uginać aż upadłam na zimną ziemię. Skurczyłam się i znów
zaczęłam płakać i użalać się nad swoim losem.
***
Heath
Tak bardzo żałował, że
nie może jej nic wyjaśnić. Widział jak cierpiała, płakała i żałowała wszystkiego
co dotychczas ją napotkało. Kochał ją, pragnął lecz co dają zwykłe uczucia?
Skoro każda jej decyzja ma wagę życia i śmierci. On może upaść ale ona? Ona ma
stać się podwójną Upadłą Anielicą? Chyba, że pozwoli sobie i narodzi się na
nowo ale to by znaczyło, że wszyscy którzy ją kochają pójdą do piekła. Wtedy
byłaby śmiertelnie samotna. Tak więc nie miała wyboru. Straciła już swoje
życie.
Teraz gdy stał przy
niej na cmentarzu i próbował uspokoić dopiero poczuł jak bardzo jest jej
ciężko. Zjawił się w jej nowym życiu, próbując coś wyjaśnić lecz nawet nie
mogąc powiedzieć prawdy. I czego oczekiwał? Że ją uratuje?
- Lav, no przestań
już. To pewnie jakiś żart. – mówiła Argie. Ona też popełniła błąd, nie powinna
jej cokolwiek pokazywać czy mówić. Oczywiście on też już złamał zasady mówiąc
jej o czymś czy potwierdzając. Nie chciał jej jednak o tym informować.
- Nic tu nie jest
żartem. – prychnął sarkastycznie. Dziewczyny spojrzały na niego i wyraźnie
oczekiwały wyjaśnień. Trudno, muszą wiedzieć.
- Chodźcie za mną. –
rozkazał. Lav nie chciała nigdzie iść. Siedziała skulona w jednym miejscu i
wypłakiwała łzy na beton. Argie natomiast natychmiast ruszyła za nim. Ostatni
raz zawołał Lav. Dziewczyna niechętnie wstała i wolno podeszła do bramy. Muszą
iść do Krainy Istot.
Otworzył zamek i
razem wkroczyli do pięknego świata. Naprzeciwko wejścia było wielkie jezioro a
wokół jego stało wiele drzew. Otaczały je ze wszystkich stron. A trochę dalej znajdował
się Wodospad Upadku. Już nie długo ktoś się z nim zmierzy. Prowadził je na
polanę, tam gdzie jeszcze dzisiaj rozmawiał z Lav. Gdy już byli na miejscu
wszyscy usiedli. Lavende obok niego a Argie naprzeciwko. Kiedy zdobył się na
odwagę zaczął:
- Chcę wam
powiedzieć o wszystkim.
Lav niespodziewanie wrzasnęła
spanikowana:
- Nie! Proszę! Nie
chcę byś ty też…
- Lavende. –
przerwał jej. Tłumił w sobie emocje. Nie wiedział od czego ma zacząć. Nie
potrafił ale musiał to zrobić. Choćby dla dobra Lav.
- Dobrze więc. Loren
to Ciemna Istota i Strażnik czasu. Ja zaś jest Jasnym Aniołem. Urodziłem się 5
maja 1898 roku. – Jego dziewczyna podniosła zapłakane oczy w jego kierunku i wydukała:
- Urodziłeś się w ten
sam dzień co ja…
- I zginął w ten sam
dzień co ty. – dokończyła jej Argie.
Nie zważał na ich komentarze.
Musiał się spieszyć.
- Anioły dzielą się na
Jasne Istoty i Białe. Różnią się kolorem piór i oczy. Upadłe zaś występują jako
postać Ciemnej Istoty i Czarnej – spojrzał na Lavende. – Ty jesteś właśnie tą
ostatnią Istotą. Masz czarne pióra a gdy zaczynasz się w nią staczać twoje oczy
stają się żółte. Nie jesteś jeszcze Upadłym Aniołem w stu procentach, masz
czasami przejawy tej zamiany. Gdy dopełnisz zadania staniesz się już nią
całkowicie ale wtedy najprawdopodobniej zabijesz wszystkich, których kochałaś
albo skażesz ich na Piekło. To jedno i to samo. Jeśli nie przeprowadzisz ich,
wtedy będziesz zmuszona upaść a nas, dadzą do niewoli nad opieką Aarona. Zaraz
wyjaśnię ci kim on jest. Chociaż nie jestem pewien czy chcesz wiedzieć. –
dziewczyna potaknęła głową. Nie przerywała, nie pytała po prostu ze
zrozumieniem go słuchała. Wiedziała, że za wyjawienie tajemnic skażą go na upadek.
Argie też… - Twój ojciec był Jasnym Światłem i miał przeprowadzić Dobre Anioły
do Nieba. Nie udało mu się bo wcześniej zabił go Jerry z resztą Upadłych. Anioły
w niewoli cały czas czekają na ratunek. Ty jesteś Ciemnym Światłem. Przed
upadkiem byłaś tym czym twój ojciec. Niestety Loren i ty upadliście bo powierzyłem
ci wszystkie zasady Nieba. Teraz też to robię. Więc tak jak powiedziałem jesteś
Ciemnym Światłem. Masz przeprowadzić Ciemne i Czarne Istoty do Piekła by mogły
znęcać się nad tymi dobrymi Aniołami, które są w niewoli. Znasz już
konsekwencję tego zadania więc powiem ci co czeka cię teraz. Zdradziłem ci
tajemnice a zaraz powiem ci Zasady Nieba i Piekła. Będziesz skazana Upaść. Tak
samo jak ja czy Argie. Oboje złamaliśmy zasady. – jasnowłosa dziewczyna
spojrzała na niego oskarżycielsko. Nie dał jej jednak dojść do słowa. – Nie masz
już wyboru. Upadniesz. Może to się stać jutro czy nawet dzisiaj a może za parę
lat. Będziesz odczuwać w sobie zmiany a twój umysł będzie wołał cię tam. –
pokazał palcem na wodospad. – To Wodospad Upadku. Staczasz się z niego aż w
końcu upadasz cała spalona. Podwójny upadek to już nie bycie Złą Istotą, to
Narodzenie się na nowo. Nikt nie wie kim będziesz. Możesz wszystko pamiętać
albo nic. To decyzja losu. Ja z Argie staniemy się Upadłymi i będziemy zmuszeni
iść do Aarona. Jest to przywódca wszystkich Ciemnych i Czarnych Istot. Ktoś w
rodzaju wodza. Jest przywódcą Piekieł. Strasznie zła Istota. Każdy go się boi. Ma
wielkie moce. Może zabić cię za dotknięciem palca. – Argie wybałuszyła oczy. –
Tak więc musimy być ostrożni. Teraz Argie. Ty jesteś Jasną Istotą. Masz
błękitne skrzydła i błękitne oczy. Zgadza się?
- Tak. To dzieje
się od pewnego czasu. – przyznała ze skruchą.
- Więc teraz
jesteś Upadłą. Przyjmij to do wiadomości. – oznajmił.
Pokiwała niezrozumiale głową.
- Wyjawię wam teraz
zasady Nieba i Piekła.
1. Nie wyjawiać sekretów
osobom i istotom mieszkającym na ziemi.
2. Nie zdradzać swojego
pochodzenia.
3. Być zawsze w obecności
Nieba lub Piekła.
4. Nie przeciwstawiać się temu
w co wierzysz.
5. Nie zakochać się w
Istotach przeciwnych do twojego pochodzenia.
- To wszystko? –
pyta zdezorientowana Lav.
- Tak. -
potwierdzam jej słowa. – Resztę zostawiam wam. A raczej tobie, Lav. Kocham cię ale
wiesz co muszę zrobić. Idę odnaleźć twoją matkę. Przyprowadzę ją do domu a
później…
- Kiedy
uruchomiłeś czas?
- Jak weszliśmy
do cmentarza. Później idę … Upaść. Tobie radzę to samo Argie… Spotkamy się
tutaj. Na tej polanie ok.?
- Dobrze. – powiedziała.
Ostatni raz pocałowałem Lavende Purry a później wyszedłem żegnając się ze
wszystkim co dotychczas kochałem.
Świetnie .:D
OdpowiedzUsuńW końcu wszystko się wyjaśniło . !
Moim zdaniem wszystko na raz .:P
Ale to tylko moje zdanie, ciekawe co będzie w liście od Lorena ...
nieznajoma14
Oj wcale wszystko się nie wyjaśniło :)
OdpowiedzUsuńnaprawde świetne ;3
OdpowiedzUsuńzaobserwowałabym ale nie ma gdzie xD
jak wstawisz możliwość obserwowania to zaobserwuje...
__________________________________________
licze na rewanż : http://emiliaaana-about-fashion-and-tours.blogspot.com/
Właśnie a jak włączyć, żeby obserwowali?
OdpowiedzUsuńbedzie dzis jeszcze ?????????????????
OdpowiedzUsuńTak ale trochę później... :)
OdpowiedzUsuń