czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział XXXXVI ( ostatni ) i epilog


- Aaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Heath miał rozwinięte, szare skrzydła i wisiał w powietrzu trzymając mnie za dłoń. Spojrzałam na chwilę w dół lecz szybko tego widoku pożałowałam. Ogień. Płomienie bawiły się moją przyjaciółką i pochłaniały ją tak, że prawie nie mogłam jej dojrzeć.

- Heath? Udało się!? – spytałam lekko uśmiechając się w duchu. Cholera, moja przyjaciółka płonie a ja jestem szczęśliwa.

- Nie obwiniaj siebie. Masz prawo, żeby czuć się szczęśliwą. Zabiłaś Aarona. Raz na zawsze.

Już nic nie było w stanie mi zniszczyć humoru. Największy Upadły zginął z mojej ręki. Pozostawał jeden problem.

Skoro dobro istnieje a zła nie ma, to oznacza tylko jedno: kolejne pytania i komplikacje.

- O to też się nie martw. Wódz podjął pewną decyzję ale pozwól, że zanim wszystko ci wytłumaczę to wrócimy na górę.

- Racja. Wracajmy do domu. – powiedziałam wreszcie się uśmiechając.

Rozwinęłam swoje skrzydła i z zadowoleniem stwierdziłam, że są one białe. Kim się stałam? Czy ta cała afera z ponowną zmianą czasu spowodowała, że jestem Białą Istotą?

Razem z Heathem podlecieliśmy do Wzgórza na, którym siedziałam razem z Argie i teraz zamiast mojej przyjaciółki to Heath siedział i obejmował mnie. Szeptał:

- To już koniec. To wszystko. – odwzajemniałam jego uściski i pocałowałam w usta.

Pocałunek trwał niezbyt długo aczkolwiek poczułam ciepło i radość, która napływała na mnie jak fala potężnej wody.

- Heath, kim teraz jestem?

Uśmiechnął się jeszcze mocniej i pokazał swoje białe zęby. Jego błysk w oczach i piękne, potargane włosy sprawiły, że miałam ochotę pocałować go raz jeszcze.

Mamy dużo czasu. Nigdzie nam się nie spieszy.

- Jesteś Ciemnym Światłem. Już nie smucisz się z tego powodu, co? – zaśmiał się. Gdybym była „ normalna” i młodsza pomyślałabym, że Heath to jakaś gwiazda filmowa z, którą chciałabym być. Marzyłabym o chwili spędzonej z nim sam na sam. A teraz? Mam to wszystko podane jak na dłoni. Nie może być lepiej.

- Ale … nie spełniłam swojej misji więc dlaczego … - zrobiłam przerwę. Pomogłam im! Zabiłam Aarona, odnalazłam pomoc dla Aniołów. – To wspaniałe! – położyłam się na trawie i spoglądałam w słoneczne, przejrzyste niebo. Heath położył się obok mnie i patrzył na mnie jak na cud. Moje policzki oblały się rumieńcem.

                                     - Gdzie moja rodzina, gdzie Dev, Vee? Co z Gabrielem i Jerrym? – pytałam szybko. Chciałam znać odpowiedzi. – I co z tymi dokumentami, które znalazłam w skrzynce. Co tam takiego było?

                                 - Twoja rodzina, mam na myśli Reachel, Northiego siedzą sobie w domu, oglądają pewnie jakiś serial i czekają na powrót córki ze szkoły. Vee i David są teraz na fizyce i patrzą ze strachem na Hugrama ( mój nauczyciel od fizyki, każdy się go boi bo wygląda obrzydliwie i przerażająco). A Gabriel? Postanowił, że zostanie w świadomym śnie a Niebo zostawi pod opieką twojego Ojca, Ivana. Jerry uciekł. Nie mógł poradzić sobie z myślą, że Aaron go oszukiwał. A co do dokumentów to czekają na nas w twoim pokoju. Powiedziałem Davidowi, żeby je tam zostawił.

- Kiedy?

                                             - Przed chwilą, w czasie gdy byłem pomiędzy  uratowaniem ciebie a czasem gdy zabiłaś Aarona. Stworzyłem jakąś nową czasoprzestrzeń, taką, którą można nagle wywołać. Akurat udało mi się w takim świetnym…

                                                         - Ujęciu. – dokończyłam. – Chcę je zobaczyć.

                                                 - Lav, naprawdę? Dopiero co skończyliśmy ten cały bałagan.

                                                       - Chcę to już mieć wszystko za sobą. – mruknęłam i dałam mu buziaka w policzek.

                                                           - W porządku. – przyznał i wstał. Wyciągnął rękę z kieszeni swoich czarnych spodni i podał mi abym mogła bezpiecznie wstać.

Spacerowaliśmy po polanie i rozmawialiśmy. Nie była to poważna rozmowa o życiu i śmierci jaką dotychczas toczyliśmy ale raczej pogawędka o niczym. I tak miało być.

Gdy wyszliśmy z Krainy Istot i złapaliśmy taksówkę wreszcie uświadomiłam sobie, że chcę być Ciemnym Światłem i pozostać Białą Istotą. Bez tego byłabym szarą dziewczyną, którą nikt by nie zauważał. Nawet Heath.

- Mylisz się. – zapewnił mi gdy siedzieliśmy w taksówce. – Podobałabyś mi się nawet jako zwykła nastolatka.

Prychnęłam a facet prowadzący auto spojrzał na nas dziwnie i zupełni nie mógł pojąć o czym mówimy.

Gdy wreszcie dojechaliśmy do mojego domu, uśmiechnęłam się. Chciałabym by takie życie pozostało już na zawsze. Spokojne, radosne i nie sprawiające bólu. Heath zapłacił facetowi pięć dolców i wyszedł z samochodu. Ja zrobiłam to zaraz po nim a następnie najszybciej jak mogłam wbiegłam do domu i rzuciłam się wprost do salonu.

                                           - Mamo! Northy! – przytuliłam Reachel a następnie starego już labradora. Wyglądał marnie ale gdy zobaczył moją uśmiechniętą buzię, również się rozpromienił. Heath stał w progu drzwi i patrzył prawie wybuchając śmiechem na tą całą scenkę.

                   - Lav, kochanie co się stało?

Zaśmiałam się głośno ale zaraz odpowiedziałam:

                                        - Nic mamo. Po prostu jestem szczęśliwa. Zjemy dzisiaj pizzę z Heathem?

Mama spojrzała na mojego chłopaka i niechętnie pokiwała głową.

                                            - Tak. A teraz idź już do pokoju, Dev coś ci przyniósł.

Nie odpowiedziałam tylko wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Heath nie mógł za mną nadążyć. Zaczęłam szukać koperty po wszystkich szafkach, pod łóżkiem, po paru minutach dostrzegłam, że leżała ona na moim łóżku. Wzięłam ją w dłonie i ostrożnie rozerwałam. W środku były dwa listy i jakieś pudełeczko. Małe i czarne. Śmierdzące Aaronem.

Wyjęłam tylko listy. Pierwszy z nich był napisany przez mojego Ojca do Aarona.

Drogi Aaronie…

Rozgryzlem twój caly plan dotyczacy nowego swiata. I wiedz ze nie pomoge ci. Nie chce sluzyc zlu, z reszta teraz kiedy urodzila mi sie coreczka. Ciemne Swiatlo. Jestem przekonany, ze kiedys sie ciebie pozbedzie i zrobi to czego bym sie nie odwazyl. Pewnie po przeczytaniu tego listu bede juz martwy ale co mi tam. Robie to dla Lavende i Reachel.

Ivan Purry

 

Wyjęłam od razu drugi list, mając prawie łzy w oczach. Mój tata nie chciał mu służyć. Naprawdę, chciał z tym skończyć. Och, czemu go tu nie ma? – spytałam siebie rozpaczliwie.

Drugi list napisany był zupełnie innym pismem.

 

Ivanie Purry,

Zupełnie nie rozumiem twojej głupoty. Wolisz skazac siebie i córke na smierc? Czy jestes az tak gotow zaryzykowac to dla rodziny? No cóz, nie masz serca. Mimo to nie zabije cie. A przynajmniej nie w tym czasie. Teraz dokanczam swój plan dotyczacy nowego swiata. Masz ostatnia szanse, przesylam z tym listem pierscien, który nalezal do samego Stwórcy. Dzieki niemu bedziesz silniejszy. Dlaczego ci go daje? Bo wiem, ze i tak zginiesz a nastepnie ja go pojme. Jako dar od mojego przyjaciela Ivana.

Aaron.

 

PS! UWazaj, wieczorem mam sporo wolnego czasu, moge do ciebie wpasc.

 

                                     - Więc mój ojciec miał z nim kontakt. – powiedziałam patrząc na Heatha.

                                          - Tak ale jak widać krótki. Może był pod jego wpływem tak jak Gave i Jerry?  

                                           - Całkiem możliwe. Pokaż mi ten pierścień. – rozkazałam. Heath westchnął.

                                       - Tylko go nie zakładaj. – ostrzegł mnie.

                                         - Naprawdę uważasz, że byłabym taka głupia i założyłabym coś co na pewno nosił Aaron? Dzięki… - parsknęłam.

Mój chłopak podszedł do mnie i usiadł obok na łóżko. Złapał mnie za dłoń i wyszeptał do ucha:

- Kochanie, przestań się już tak zamartwiać. Przecież czeka na nas pizza.

- Tak, masz racje ale jak myślisz po co Aaron ma te listy?

- Może łączyła go z twoim ojcem jakaś więź?

- Tak, ale po co schował to przed światem? – spytałam. To wszystko nadal wydawało mi się takie dziwne.

- Aaron to nie człowiek, Lavende. To Upadły, on nie przechowuje swoich dokumentów w laptopie. – uśmiechnął się.

- Serio? A mi się wydaje, że na jego biurku widziałam właśnie to urządzenie… - zaśmiałam się szyderczo. – Kocham cię. Może faktycznie zostawmy te listy w spokoju…

- No widzisz. Wreszcie mnie posłuchałaś, moje Ciemne Światło.

Ucałował mnie w policzek i razem wyszliśmy z pokoju.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Epilog

 

Kraina Istot od zawsze była piękna, ale teraz gdy jesteśmy tu wszyscy razem, dopiero odczuwam tą radość i piękno. Niebo, zupełnie niebieskie, przejrzyste a na nim świecąco, jasne słońce. Drzewa wysokie, uśmiechające się do siebie, rosnące aż po samo niebo. Ziemia, ciepła, zielona, wreszcie miękka.

Woda błękitna, spokojna, szumiąca i ciepła.

Ogień. Jego nie ma. Nie jest tu zupełnie potrzebny, no chyba, że dla mnie i dla Heatha. Choć, my też już go posiadamy.

Te wszystkie ostatnie wydarzenia, zbliżyły nas do siebie ale również sprawiły, że zaczęliśmy patrzeć na świat inaczej. Nic nie może istnieć bez swojej przeciwstawności. Miłość bez nienawiści. Dobro bez zła. Biała Istota bez Ciemnej Istoty. Lav bez Heatha.

                               - No ustawcie się już! – krzyknęła Anielica. Miała długie, blond włosy sięgające aż do pasa. Jej oczy świeciły błękitem a białe zęby pokazywała prawie cały czas. Zupełnie jakby chciała się pochwalić.

Argie, duch – anioł – moja przyjaciółka przybyła wraz z rodzicami i usiadła na ziemi. Vee i  David – moi najwspanialsi przyjaciele – ustawili się koło Heatha a Reachel, Northy, Ivan i reszta Aniołów za nami.

- No to wszyscy razem, cheese! – zarządziła Anielica.

Pstryk. Białe światełko aparatu oświetliło nas znienacka a każdy wypowiedział to jedno słowo.

Tym razem zdjęcie nie pozostanie zamknięte w skrzynce na cmentarzu. Pozostanie tutaj. W naszym sercu i miejscu gdzie zawsze będziemy bezpieczni.

Na zawsze.

Bo tam gdzie Ciemne Światło, tam reszta świata.









Lavende??











Kochani nie chcę nic mówić ale tak kończy się historia Lavende i Heatha...
Jeśli chcecie mi coś powiedzieć lub napisać to zróbie to tutaj. Właśnie na tym blogu, gdzie dawaliście mi otuchy. Muszę przyznać, bardzo przywiązałam się do Lavende Purry i jej nieco nienormalnego myślenia... Ale cóż, opisałam ją jako ,, JA".
Jutro 1 rozdział ,, Drogi do śmierci".
To papa :)

środa, 30 stycznia 2013

Dalszy fragment XXXXV rozdziału


Jerry stał zszokowany i nie wiedział komu ma wierzyć. Jego Pan, byłby w stanie go zabić? To przecież niemożliwe…

Ale o to mu chodziło.

Doprowadzał ludzi do obłędu psychicznego a gdy nie byli w stanie już mu służyć, zabijał ich. Tak jak zrobił z moim ojcem. I tak jak robi to teraz ze mną.

Ile razy musiałam przez niego cierpieć?

Ile razy jeszcze będę przez niego płakać?

Czy nie wystarczała mu śmierć Ivana, Betty?

Dlaczego krzywdzi mnie i Heatha i doprowadził do śmierci Argie?

Te wszystkie myśli eksplodowały na zewnątrz a moje usta nie potrafiły się zamknąć.

- Co? Nie pamiętasz może już swojej skrzyneczki na cmentarzu? Znalazłam ją. – zacisnął szczękę. – Wszystkie dokumenty, plany, wyobraź sobie, że jest tam nawet zdjęcie wszystkich Jasnych i Białych Istot na tej polanie. Tak. Nie rób takiej miny bo zaraz zacznę się śmiać. Gave był u mnie i wiesz co? Pokazałam mu przyszłość. Wiem, że chciałeś go tylko wykorzystać do swoich celów. Maggie  załamała się po tym   jak zobaczyła, że ją zabijasz. Myślała, że ją kochasz, ty wstrętny egoisto! Jerriemu także mogę wszystko ukazać. – popatrzyłam się na ciemnowłosego mężczyznę, stojącego za Aaronem. O’Connel nie był w stanie w to wszystko uwierzyć. – Chodź. Daj dłoń.

- Ani mi się waż! – krzyknął rozwścieczony diabeł.

- Panie o czym ta Anielica mówi? – pyta zaciskając pięści.

- Wiesz co jest najpiękniejsze w tym wszystkim? – spojrzał na mnie wymownie. – To, że wiem jak cię zabić. I robię to dokładnie teraz. Trafiam do ciebie przez słowa, zabijam cię od wnętrza. Sprawiam, że twoja dusza się rozczłonkowuje. To mój rytuał i ty masz teraz słuchać! Nikt cię nie kocha. Nikt nawet nie pragnie byś istniał. Chcesz sprawić by na ziemi zapanowało Piekło? Proszę bardzo ale najpierw zobacz swój los! – rzuciłam się na Aarona, dotykając jego brudno- pięknej twarzy i zbyt idealnych – złych dłoni. Obraz przyszłości był zbyt okrutny, żebym mogła się w niego zagłębiać. Postanowiłam, że zostawię w nim Aarona samego.

***

Aaron

 

Piekło. Demony. Ogień.

Pustka. Wypełnienie. Pustka.

Aaron. Gabriel. Gabriel.

Zło. Dobro. Dobro.

 

Wygrywa pustka dla niego.

Wygrywa Gabriel dla dobra.

Dobro zawsze wygrywa.

 

Kiedy stał nad wodospadem Istot zastanawiał się co ma począć. Rzucić się? Zacząć życie od nowa? Został oszukany i to nie przez kogoś lub coś. Przez siebie samego. Zabijał, był okrutny, żywił się śmiercią. Do czasu gdy zapragnął i swojej śmierci. I chciał to zrobił. Zabić się. Skończyć żywot na tym świecie. Raczej w tym Piekle.

Lavende Purry, niby zwykła dziewczyna po uszy zakochana w Heathie Lorenie Bakerze. I co ona zrobiła? Odmieniła wszystko, już od samego początku gdy została namaszczona przez Gabriela. W jej krew została wlana krew największego dotychczas Ciemnego Światła. Samego Stwórcy Świata. To nie wcale Gabriel wszystko rozpoczął. Stwórcą jest ktoś i nikt, osoba dobra i zła, człowiek i nieczłowiek. Nie można zdradzić kim On jest.

Dziewczyna była, jest i będzie Ciemnym Światłem. Takie jest przeznaczenie.

 

 

Skoczył. I zatracił się w swojej pustce.

 

***

Lavende

 

- Teraz rozumiesz? Wiesz już co znaczy ból? Cierpienie? – pytam silna. To jeszcze nie koniec. Dusza jeszcze nie została do końca rozczłonkowana.

Wściekły Aaron ruszył do Heatha. Wystarczy, że go dotknie.

- Tylko spróbuj! – krzyknęłam i ponownie rzuciłam się na mojego wroga. – Jeśli go tkniesz, wezwę Stwórcę a tego chyba byś nie chciał. – spojrzał na mnie zgorzkniały. - Nie mam pojęcia kim jesteś, i myślę, że nikt tego nie wie bo na to nie zasługujesz!

I świat znowu zniknął. Usłyszałam tylko swój krzyk.




Ciekawi co dalej??

wtorek, 29 stycznia 2013

Galeria zdjęć

Hej wszystkim :) Jestem chora a więc mam więcej czasu by coś tu pozmieniać. Piszcie w komentarzach czy podoba wam się nowy wystrój bloga... :- )
Muszę także oznajmić, że jeszcze trzy rozdziały i Ciemne  Światło zostanie zakończone. Ale nie martwcie się, w planach mam kolejny pomysł na następną powieść...
Dzisiaj tak troszkę pozadowalam was obrazkami przedstawiającymi Anioły... :) Na samym dole bloga wprowadziłam ankietę :) Zachęcam was też do głosowania na ten blog w konkursie blog roku 2012.
 
NUMER 7122
TREŚĆ: G00388
http://www.blogroku.pl/2012/kategorie/mroczna-kraina90,26l,blog.html
PROSZĘ, POMÓŻCIE SPEŁNIĆ MI MARZENIA :)




Na razie tyle.
Do zobaczenia!! :)

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Nowy fragment XXXXV rozdziału

Zanim zaczniecie czytać, to przypominam o głosowaniu na mojego bloga!! Numer : 7122
Treść: G00388
Cena: 1,23 zł.
http://www.blogroku.pl/2012/kategorie/-b-mroczna-b-b-kraina90-b-,26l,blog.html

Aż ciarki mnie przechodzą gdy tylko pomyślę, że mam tam wejść. Czemu moim przeznaczeniem jest walka z demonami i złymi duchami? Dlaczego nie mogę być zwykłą dziewczyną, która po skończeniu szkoły średniej pójdzie na studia? Oczywiście Lavende Purry jest Ciemnym Światłem i bycie zwykłą dziewczyną nie wchodzi w grę.

- Jesteś gotowa? – zapytał mnie Heath, ściskając za rękę.

- Nie. Ale chodźmy. – spojrzałam ukradkiem na wrota do Piekieł i ponownie zrobiło mi się zimno. Zrobiłam dwa kroki w przód i pchnęłam bramę.

Myliłam się.

W środku nie było czego ani kogo się bać.

Jeśli nie licząc zakrwawionej Maggie…

Zrozpaczona podbiegłam do niej i sprawdziłam puls. Niestety krew nie krążyła. Aaron ją zabił.

 Leżała na posadzce z czarnego marmuru żegnając się z wszystkim co dotychczas kochała i znała. Jej jasne włosy były wtopione w kałużę krwi a blado niebieskie oczy były otwarte i skierowane wprost na mnie.

Ten widok po raz kolejny udowadniał mi, że czym prędzej muszę skończyć z tym całym nadnaturalnym światem.

- Idźmy dalej. – upomniał nas Gabriel.

Odwróciłam wzrok od zmarłej Maggie i przytuliłam się do mojego chłopaka. Powiedział mi szybko, że mamy niewiele czasu a to spowodowało, że jako pierwsza wkroczyłam do pokoju Aarona.

- Jesteś tu? To ja Lavende! – krzyknęłam donośnie. Gdy poczekałam parę minut a nikt nie odpowiadał, ponowiłam wołania.

Trzask.

Rozkładane skrzydła.

Gabriel szybko stanął przed nami i również przygotował się do ataku. Nie mieliśmy pewności kto tu jest. Może to Jerry? Gave mówił, że gdzieś się ukrywa a co jak co to w miejscu bytu najpotężniejszego Upadłego, byłby bezpieczny. Sam Aaron miałby kogoś do pomocy.

- Uciekaj. – wyszeptał mi na ucho Heath. – To żaden z nich. Ja postaram się go załatwić a ty z Wodzem idźcie poszukać Jerrego. Trzeba z nim pogadać.

Popatrzyłam na niego wątpiącym wzrokiem ale gdy ponownie rozległ się dźwięk trzasku zaczęłam biec. Nie patrzyłam się za siebie, za bardzo bałam się widoku walki dwóch Upadłych. Już tak blisko pozostało do wyjścia. A jednak drogę zagrodził mi O’Connel.

- Do licha! – wrzasnęłam przestraszona.

W powietrzu rozległ się przerażający, męski śmiech. Tylko, że nie Jerrego. To Aaron stoi obok mnie i pochyla głowę na moje ramię.

- Kogo my tu mamy. – wyszeptał uwodzicielskim tonem. Nie był to ton taki jak u Heatha ale zupełnie odwrotny, zły, nieprzyjemny, bolesny.

- Chyba widzisz, że tu jestem. Chyba, że całkowicie padło ci na mózg. – powiedziałam, odwracając się do niego twarzą w twarz.

- No co? Nie przyznasz się, że zabiłeś Maggie? Tego, że miałeś chęć pozbycia się także Gave? Oraz tego, ze jesteś gotów zabicia każdego kto stanie ci na drodze? – wrzeszczałam.

czwartek, 24 stycznia 2013

ZNAM JUŻ NUMER I TREŚĆ SMSA!!!

Jeśli chcecie wysyłać SMS na mojego bloga, to wysyłajcie na numer: 7122
o treści:
G00388


http://www.blogroku.pl/2012/kategorie/-b-mroczna-b-b-kraina90-b-,26l,blog.html


Bardzo proszę o wsparcie!! Głosowanie trwa do 31.01 do godz. 12
Proszę o SMSY!!! :)
Jeśli naprawdę lubicie czytać mojego bloga i w jakiś sposób sprawia wam to przyjemność to wiecie co robić :)

środa, 23 stycznia 2013

Konkurs!! Już jutro!!

Jutro odbędzie się głosowanie na mojego bloga.
Przypominam . Treść i numer SMS-a będzie podany dopiero jutro :/
Więc od rana nie będę mogła go udostępnić a wiadomo, że potrzeba sporo czasu by zebrać dużo SMS-ów. Na szczęście glosowanie trwa do 31.01
Do tego czasu bardzo proszę o wsparcie.
Koszt 1 SMS to 1,23 zł.
Link na stronę konkursu który ogłasza, że mój blog w nim występuje to:
http://www.blogroku.pl/2012/kategorie/-b-mroczna-b-b-kraina90-b-,26l,blog.html
I najpewniej pod tą stroną jutro będzie ogłoszony numer i treść SMS-a. Każdy kto będzie w domu i będzie miał możliwość tego sprawdzenia, proszę udostępniajcie te informacje! Na moim blogu, wiadomości te pojawią się dopiero wieczorem, ponieważ będę w domu ok. 18 :/
Z góry dziękuję każdemu kto to przeczytał :)
Pozdrawiam.

Wszelkie pytania na gg : 32202116 lub na fanpage na FB
:
http://www.facebook.com/pages/Ciemne-%C5%9Awiat%C5%82o/516218045068744?ref=hl

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział XXXXIV




Przed przeczytaniem kolejnego rozdziału, PAMIĘTAJCIE!
24.01 jeśli chcecie zagłosować na mojego bloga w konkursie blogroku, to wejdźcie na mojego bloga i kliknijcie w link, który będzie tam podany.
Głosowanie odbędzie się przez SMSY : jeden to 1,23
Pozdro, miłego czytania ;**
Z przykrością informuję, że dużymi krokami moja książka się kończy...










     
              Mój przyjaciel nie potrzebował wyjaśnień. Właśnie dlatego tak go kochałam. Pomagał mi bezinteresownie, nie żądał faktów, motywów, dowodów.

Zaraz kiedy przyjechał na cmentarz, odetchnęłam. Siedzieć tutaj samemu jeszcze w środku nocy nie jest przyjemne. Zauważyłam jego ciemne, zmierzwione włosy, napuchnięte oczy oraz pogniecioną pidżamę.

- Czyli mam to przechować i nie otwierać, oraz nie podawać temu nikomu oprócz Heatha?

- Zgadza się. – pokiwałam powoli głową. – Dziękuję. – wzięłam w ramiona Davida i wyszeptałam mu do ucha – Uważaj na siebie. On może cię obserwować.

 

Spojrzał na mnie tylko i szybko wybiegł z cmentarza. Ja natomiast wkroczyłam do pięknego świata, który nie istnieje. Klucz pasował do zamka bramy. Lecz gdy ujrzałam Krainę Istot, miałam ochotę zemdleć.

Nie było tu jak kiedyś. Drzewa złamane, niebo pokryte ogniem, ziemia wysuszona a wodospad nie zachwycał już piękną, czystą wodą. Spowił się z ogniem, płomieniami.

I  stało się. W jakiś sposób, Aaron tutaj jest i zaczął realizować swój plan. Ale w tym przeszkadzam mu ja.

Idąc dalej mogę umrzeć.

Nigdy nie rezygnuj, bo przez to dajesz szansę innym.

Tak powtarzała mi Betty. Posłucham jej.

Zaczęłam biec do siedziby Aarona. Muszę się dowiedzieć co się stało. Kto go sprowadził i co najważniejsze, jak tego dokonał.

Są trzy osoby, które mogły to uczynić.

Maggie, Gave, Jerry.

Stawiam na Maggie. Mogła tutaj przybiec zdenerwowana i skontaktować się z nim jako z duchem. Aaron może zabić, dotykając. Wyrwał jej skrzydła i przez to pojawił się znów na ziemi. A teraz pewnie chce mnie dopaść.

Rozejrzałam się spanikowana wokoło. Wydawało mi się albo naprawdę słyszałam moje imię. Wołania: Lavende, tu jestem. To ja!

Ktoś za moimi plecami powiedział:

- Nie bój się. Pomogę ci sprowadzić Heatha.

Szybko się odwróciłam. To Czarna Czerń.

- Jak? – zapytałam tylko. Później byłam już w świadomym śnie.

***

Było tu tak jak poprzednim razem. Zupełna pustka. Nicość.

- Co chcesz najpierw zobaczyć?

- Mogę sama zadecydować.? – zapytałam moją towarzyszkę.

Znów zrobiła znudzoną minę. W sumie to, była fajniejsza niż ten jej przyjaciel.

- To nie mój przyjaciel! – warknęła na mnie.

- Dobra, wyluzuj. – wyszeptałam. – Chcę zobaczyć Heatha i Gabriela.

I tak się stało. Przed moimi oczami stał mój chłopak. Piękny, uwodzicielski, nierzeczywisty był tutaj, dotykając dłonią mojego policzka. Po sekundzie pocałował mnie czule i delikatnie, lecz niestety, ku mojemu niezadowoleniu przerwał pocałunek.

Gabriel wyłonił się zaraz za nim. Ubrany w białą, świecistą, długą szatę patrzył na mnie uśmiechając się i powtarzając:

-  Nie poddaj się. Nie poddaj się.

Spojrzałam wymownie na Heatha. Parsknął śmiechem a Wódz zaraz go upomniał.

- Staram się by nasze Ciemne Światło, nie słuchało głosu Aarona.

Świetnie.

- Posłuchaj. Możesz ich sprowadzić na ziemię ale tylko na dwie godziny. Przez ten czas musisz sprawić, żeby Aaron zniknął raz na zawsze. Co prawda, nie ma już ciała a samą poświatę. To sprawia, że nadal może zabijać. Jeśli rozczłonkujesz jego duszę a ona rozpadnie się w nicość, wtedy wygrasz.

Nie zdążyłam mrugnąć okiem a już byłam na polanie w Krainie Istot.

***

Pierwsze co to rzuciłam się na Heatha. Tak za nim tęskniłam. Marzyłam o tej chwili by móc się do niego przytulić.

                                          - Mamy mało czasu, drogie dzieci. – powiedział donośnie Gabriel.

                                            - Bla bla bla. – wyszeptał mi do ucha Heath.

Zaśmiałam się jednocześnie z Heathem.

- Idziemy.

                           - Gdzie? – spytał mój chłopak. Miał czarne, potargane włosy a oczy mocne i wyraźne. Mimo, że były ciemne, to nic się nie zmieniło. Nie dał się sprowadzić na stronę ciemności.

- Do Aarona. – powiedziałam pewnie.

- Stop! – krzyknął wódz. – Czy wiecie jak rozczłonkować duszę?

Spojrzeliśmy na siebie. Żadne z nas nie miało pojęcia o tym jak to zrobić.

- Nie… A ty?

- Oczywiście, że wiem.

- To wspaniale. Więc jak?

- Trzeba przeprowadzić rytuał.

- Znowu? – spytał Heath.

- Niestety tak… - westchnął Gabriel.

niedziela, 20 stycznia 2013

BlogRoku

http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=2108176732645449148#editor/target=post;postID=1435391188694348788;onPublishedMenu=allposts;onClosedMenu=allposts;postNum=3;src=postname

Więc jeszcze raz dodaję link. Wiecie co robić. Czekajcie na numer i kod do SMS-a.
Napiszę na blogu, jak bd wiedziała :)
Pozdrawiam :)

Koszt Sms to 1,23
Bardzo przydałyby mi się głosy, jeśli możecie i chcecie to proszę wysyłajcie SMSY!!
To bardzo dla mnie ważne.

Rozdział XXXXIII


Stojąc przed bramą do Krainy Istot, byłam przekonana do jednej rzeczy. To właśnie tam jest Maggie. Miałam dobre przeczucie, że coś wkrótce się tam wydarzy. Szkoda tylko, że to coś zdarzy się dzisiaj.

Popchnęłam pewnie drzwiczki bramy, lecz one nie chciały się ruszyć. Cholera – przeklęłam w duchu.  

Zdenerwowana zaczęłam chodzić po całym cmentarzu i zatrzymałam się przy jednym, znaczącym dla mnie. Jeszcze niedawno to ta osoba płakała, nad moim grobem. A teraz jest odwrotnie.

Argie Duchnat

Jasna Istota/ Ciemna Istota.

,, Klucz do drogi, klucz do serca… Klucz gdzie go znaleźć. Nie ma drogi bez piasku, nie ma serca bez bólu”

Widziałam ten napis jak przez mgłę a jednak potrafiłam to przeczytać. To znak. Klucz do drogi- do Krainy Istot. Klucz do serca- do Heatha.

Nie ma drogi bez piasku – jest pod ziemią. Nie ma serca bez bólu – uzyskanie go kosztuje ból. Lub co gorsza. Nie ma Heatha bez bólu. Nie ma Heatha bez poświęcenia.

Nie będę kopać grobów… O nie. To musi być gdzieś tutaj, w jakimś miejscu, które znalezienie go sprawiło by ogromny, bolesny kłopot. Rozejrzałam się w około. Zaraz przy bramie, rósł żywopłot. To na pewno nie tam. Wyciągnięcie klucza byłoby nad wyraz proste. Spojrzałam za siebie.

Czarne róże.

Ciernie czarnych róż.

Rosły na murze, przeplatając się przez siebie. Było jedno zgrubienie. Takie bardzo grube.

Cholera – przeklęłam po raz kolejny. Moje ręce – spojrzałam na dłonie. Przecież, to , to okropne. Mimo to postanowiłam cierpieć. Za Heatha.

Podbiegłam na drugi koniec cmentarza i spojrzałam bardzo dokładnie zgrubieniu. Było zaplatane przez wiele czarnych róż, których łodygi miały wielkie i ostre kolce. Tylko nie panikuj. Rób to ostrożnie – nakazałam sobie.

Przybliżyłam dłonie to róż, omijając kolce.

Lavende? Co ty do licha robisz?

Ratuję ci życie.

Co?

Heath, posłuchaj. Maggie jest… Aaron jest jej krewnym. Wujkiem, który wykorzystywał ją przez całe życie. Zmusiłam ją do obrazu przyszłości i weszłam w jej myśli. Wiem jaki jest plan Piekła. Wiem wszystko, Heath. Wszystko już mam poukładane. Błagam, nie psuj niczego i siedź cicho. Czekaj na mnie. Proszę, nie odpowiadaj.

Zgodnie z moją prośbą, Heath nie odpowiedział. A ja zaczęłam krzyczeć z bólu.

Ciernie wbijały mi się w palce, dłonie, w skórę przebijając ją do krwi. Krople czerwonego plynu, kapały na piach. Czy naprawdę nie pomyślałam o apteczce?

- Aaaaa! – wrzasnęłam, gdy jeden z kolców wbił mi się w środek dłoni i nie chciał wyjść. Nie mogę teraz go wyjąć. Jestem już blisko. Nie było tak jak się spodziewałam. To nie klucz był schowany tylko małe, drewniane pudełko.

Wgłębiłam ręce w ciernie i najmocniej jak umiał pociągnęłam za pudełeczko.  Razem z nim, przewróciłam się o parę metrów.

Cała we krwi, podniosłam twarz z piaszczystego podłoża. Pudełko się rozwaliło a w jego wnętrzu znajdowało się bardzo dużo ciekawych rzeczy. Może nawet za wiele.

Na pierwszy rzut oka ujrzałam klucz do bramy. Radośnie westchnęłam. Lecz bardzo szybko, uśmiech zrzedł mi z twarzy.

Leżało tam zdjęcie. Zrobione w Krainie Istot. Dokładnie to na polanie w jakąś piękną, gwieździstą noc. W pierwszym rzędzie, stałam ja z Heathem, otoczona ramieniem mojego taty. Gabriel stał obok Ivana uśmiechając się bardzo wyraźnie. W drugim rzędzie stało mnóstwo Aniołów. Oh, pominęłam jedną osobę. Przed nami klękała Argie, pewnie krzycząc ,, cheese”.

Nie zauważyłabym nic dziwnego gdyby nie napis na tyle zdjęcia. Napisany czarnym, piórem.

Stare życie.

ZABIĆ.

Plan.

Nowy początek.

Odłożyłam zdjęcie, z myślą, że to przecież kufer Aarona. Nikt inny nie pisał by, że chce nas zabić. Nikt z tego grona.

Obok zdjęcia, leżała koperta. Też czarna, gruba, wypełniona mnóstwem papieru.

Odkleiłam prawie drąc, kopertę. Wyjmowałam każdy dokument po kolei, tak by wiatr nie mógł go zdmuchnąć.

Jako pierwszy zobaczyłam Plan Piekła.

Gdy wszyscy prócz Szatana wyginą, on zniszczy też ziemię i niebo i cały wszechświat. Utworzy Piekło z ogniem. Demony pojawią się na samym końcu. Dobro przestanie istnieć tak jak równowaga.

Będzie dążył do bycia najsilniejszym. Zabić będzie mógł każdego kto mu się przeciwstawi, lub wyda mu się niebezpieczny.

Szatan – Aaron Badly – Antychryst sprowadzający zagładę.

Bóg – Gabriel Woot – Anioł, Stwórca wszystkiego.

Ivan Purry – Jasne Światło – Ojciec Jasnych i Białych Istot, zbawiający żywot złych

Lavende Purry – Ciemne Światło – Matka Ciemnych i Czarnych Istot, zbawiająca żywot dobrych

Heath Loren Baker – silny Upadły – czasoprzestrzeń, myśli, siła, odwaga

Gave Ugly – stróż Aarona, czas, siła, tchórz

Jerry O’Connel – siła, szybkość, sprytność, określano jako SSS

I reszta Istot Nadnaturalnych.

To takie … ekscytujące. Widzieć swoje nazwisko na papierze najważniejszych Istot w całym wszechświecie.

Nie.

To nie jest ekscytujące wariatko – powiedziałam sobie w myślach.

To coś w rodzaju drzewa genologicznego. Tylko ukazanego w niepoprawnej kolejności.

Jako drugi dokument zobaczyłam Zasady Piekła .

Niszczyć wszelkie dobro.

Nie doprowadzać do powstania dobra.

Zabijać Jasne i Białe Istoty.

Być złym, okrutnym.

Czcić Aarona.

Nie ukazywać swojego prawdziwego oblicza dla ludzkości.

Nie zabijać swoich pobratymców.

Nie sprzeciwiać się Szatanowi.

                                 Aaron

Dość. Muszę to gdzieś ukryć. Wykręciłam numer do Davida.

Odebrał po dwóch sygnałach.

 - Halo? Lavende? Wiesz, która godzina?

- Jesteś mi potrzebny. Proszę przyjdź na cmentarz.

- Jesteś na cmentarzu? Lav, do cholery co się dzieje?

- Po prostu zjaw się tutaj jak najszybciej możesz i nie mów nikomu gdzie idziesz. Najlepiej jakby nikt cię nie widział. Wszyscy nas obserwują.

Rozłączył telefon. Pozostało tylko czekać…


I co sądzicie o tym rozdziale?
Upadły Anioł

KRAINA ISTOT :P


Czekam na komentarze :)