poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział XXXXIV




Przed przeczytaniem kolejnego rozdziału, PAMIĘTAJCIE!
24.01 jeśli chcecie zagłosować na mojego bloga w konkursie blogroku, to wejdźcie na mojego bloga i kliknijcie w link, który będzie tam podany.
Głosowanie odbędzie się przez SMSY : jeden to 1,23
Pozdro, miłego czytania ;**
Z przykrością informuję, że dużymi krokami moja książka się kończy...










     
              Mój przyjaciel nie potrzebował wyjaśnień. Właśnie dlatego tak go kochałam. Pomagał mi bezinteresownie, nie żądał faktów, motywów, dowodów.

Zaraz kiedy przyjechał na cmentarz, odetchnęłam. Siedzieć tutaj samemu jeszcze w środku nocy nie jest przyjemne. Zauważyłam jego ciemne, zmierzwione włosy, napuchnięte oczy oraz pogniecioną pidżamę.

- Czyli mam to przechować i nie otwierać, oraz nie podawać temu nikomu oprócz Heatha?

- Zgadza się. – pokiwałam powoli głową. – Dziękuję. – wzięłam w ramiona Davida i wyszeptałam mu do ucha – Uważaj na siebie. On może cię obserwować.

 

Spojrzał na mnie tylko i szybko wybiegł z cmentarza. Ja natomiast wkroczyłam do pięknego świata, który nie istnieje. Klucz pasował do zamka bramy. Lecz gdy ujrzałam Krainę Istot, miałam ochotę zemdleć.

Nie było tu jak kiedyś. Drzewa złamane, niebo pokryte ogniem, ziemia wysuszona a wodospad nie zachwycał już piękną, czystą wodą. Spowił się z ogniem, płomieniami.

I  stało się. W jakiś sposób, Aaron tutaj jest i zaczął realizować swój plan. Ale w tym przeszkadzam mu ja.

Idąc dalej mogę umrzeć.

Nigdy nie rezygnuj, bo przez to dajesz szansę innym.

Tak powtarzała mi Betty. Posłucham jej.

Zaczęłam biec do siedziby Aarona. Muszę się dowiedzieć co się stało. Kto go sprowadził i co najważniejsze, jak tego dokonał.

Są trzy osoby, które mogły to uczynić.

Maggie, Gave, Jerry.

Stawiam na Maggie. Mogła tutaj przybiec zdenerwowana i skontaktować się z nim jako z duchem. Aaron może zabić, dotykając. Wyrwał jej skrzydła i przez to pojawił się znów na ziemi. A teraz pewnie chce mnie dopaść.

Rozejrzałam się spanikowana wokoło. Wydawało mi się albo naprawdę słyszałam moje imię. Wołania: Lavende, tu jestem. To ja!

Ktoś za moimi plecami powiedział:

- Nie bój się. Pomogę ci sprowadzić Heatha.

Szybko się odwróciłam. To Czarna Czerń.

- Jak? – zapytałam tylko. Później byłam już w świadomym śnie.

***

Było tu tak jak poprzednim razem. Zupełna pustka. Nicość.

- Co chcesz najpierw zobaczyć?

- Mogę sama zadecydować.? – zapytałam moją towarzyszkę.

Znów zrobiła znudzoną minę. W sumie to, była fajniejsza niż ten jej przyjaciel.

- To nie mój przyjaciel! – warknęła na mnie.

- Dobra, wyluzuj. – wyszeptałam. – Chcę zobaczyć Heatha i Gabriela.

I tak się stało. Przed moimi oczami stał mój chłopak. Piękny, uwodzicielski, nierzeczywisty był tutaj, dotykając dłonią mojego policzka. Po sekundzie pocałował mnie czule i delikatnie, lecz niestety, ku mojemu niezadowoleniu przerwał pocałunek.

Gabriel wyłonił się zaraz za nim. Ubrany w białą, świecistą, długą szatę patrzył na mnie uśmiechając się i powtarzając:

-  Nie poddaj się. Nie poddaj się.

Spojrzałam wymownie na Heatha. Parsknął śmiechem a Wódz zaraz go upomniał.

- Staram się by nasze Ciemne Światło, nie słuchało głosu Aarona.

Świetnie.

- Posłuchaj. Możesz ich sprowadzić na ziemię ale tylko na dwie godziny. Przez ten czas musisz sprawić, żeby Aaron zniknął raz na zawsze. Co prawda, nie ma już ciała a samą poświatę. To sprawia, że nadal może zabijać. Jeśli rozczłonkujesz jego duszę a ona rozpadnie się w nicość, wtedy wygrasz.

Nie zdążyłam mrugnąć okiem a już byłam na polanie w Krainie Istot.

***

Pierwsze co to rzuciłam się na Heatha. Tak za nim tęskniłam. Marzyłam o tej chwili by móc się do niego przytulić.

                                          - Mamy mało czasu, drogie dzieci. – powiedział donośnie Gabriel.

                                            - Bla bla bla. – wyszeptał mi do ucha Heath.

Zaśmiałam się jednocześnie z Heathem.

- Idziemy.

                           - Gdzie? – spytał mój chłopak. Miał czarne, potargane włosy a oczy mocne i wyraźne. Mimo, że były ciemne, to nic się nie zmieniło. Nie dał się sprowadzić na stronę ciemności.

- Do Aarona. – powiedziałam pewnie.

- Stop! – krzyknął wódz. – Czy wiecie jak rozczłonkować duszę?

Spojrzeliśmy na siebie. Żadne z nas nie miało pojęcia o tym jak to zrobić.

- Nie… A ty?

- Oczywiście, że wiem.

- To wspaniale. Więc jak?

- Trzeba przeprowadzić rytuał.

- Znowu? – spytał Heath.

- Niestety tak… - westchnął Gabriel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz