Stojąc
przed bramą do Krainy Istot, byłam przekonana do jednej rzeczy. To właśnie tam
jest Maggie. Miałam dobre przeczucie, że coś wkrótce się tam wydarzy. Szkoda
tylko, że to coś zdarzy się dzisiaj.
Popchnęłam
pewnie drzwiczki bramy, lecz one nie chciały się ruszyć. Cholera – przeklęłam w
duchu.
Zdenerwowana
zaczęłam chodzić po całym cmentarzu i zatrzymałam się przy jednym, znaczącym
dla mnie. Jeszcze niedawno to ta osoba płakała, nad moim grobem. A teraz jest
odwrotnie.
Argie
Duchnat
Jasna
Istota/ Ciemna Istota.
,,
Klucz do drogi, klucz do serca… Klucz gdzie go znaleźć. Nie ma drogi bez piasku,
nie ma serca bez bólu”
Widziałam
ten napis jak przez mgłę a jednak potrafiłam to przeczytać. To znak. Klucz do
drogi- do Krainy Istot. Klucz do serca- do Heatha.
Nie
ma drogi bez piasku – jest pod ziemią. Nie ma serca bez bólu – uzyskanie go
kosztuje ból. Lub co gorsza. Nie ma Heatha bez bólu. Nie ma Heatha bez
poświęcenia.
Nie
będę kopać grobów… O nie. To musi być gdzieś tutaj, w jakimś miejscu, które
znalezienie go sprawiło by ogromny, bolesny kłopot. Rozejrzałam się w około.
Zaraz przy bramie, rósł żywopłot. To na pewno nie tam. Wyciągnięcie klucza
byłoby nad wyraz proste. Spojrzałam za siebie.
Czarne
róże.
Ciernie
czarnych róż.
Rosły
na murze, przeplatając się przez siebie. Było jedno zgrubienie. Takie bardzo
grube.
Cholera
– przeklęłam po raz kolejny. Moje ręce – spojrzałam na dłonie. Przecież, to ,
to okropne. Mimo to postanowiłam cierpieć. Za Heatha.
Podbiegłam
na drugi koniec cmentarza i spojrzałam bardzo dokładnie zgrubieniu. Było
zaplatane przez wiele czarnych róż, których łodygi miały wielkie i ostre kolce.
Tylko nie panikuj. Rób to ostrożnie – nakazałam sobie.
Przybliżyłam
dłonie to róż, omijając kolce.
Lavende?
Co ty do licha robisz?
Ratuję
ci życie.
Co?
Heath,
posłuchaj. Maggie jest… Aaron jest jej krewnym. Wujkiem, który wykorzystywał ją
przez całe życie. Zmusiłam ją do obrazu przyszłości i weszłam w jej myśli. Wiem
jaki jest plan Piekła. Wiem wszystko, Heath. Wszystko już mam poukładane.
Błagam, nie psuj niczego i siedź cicho. Czekaj na mnie. Proszę, nie odpowiadaj.
Zgodnie
z moją prośbą, Heath nie odpowiedział. A ja zaczęłam krzyczeć z bólu.
Ciernie
wbijały mi się w palce, dłonie, w skórę przebijając ją do krwi. Krople
czerwonego plynu, kapały na piach. Czy naprawdę nie pomyślałam o apteczce?
-
Aaaaa! – wrzasnęłam, gdy jeden z kolców wbił mi się w środek dłoni i nie chciał
wyjść. Nie mogę teraz go wyjąć. Jestem już blisko. Nie było tak jak się
spodziewałam. To nie klucz był schowany tylko małe, drewniane pudełko.
Wgłębiłam
ręce w ciernie i najmocniej jak umiał pociągnęłam za pudełeczko. Razem z nim, przewróciłam się o parę metrów.
Cała
we krwi, podniosłam twarz z piaszczystego podłoża. Pudełko się rozwaliło a w
jego wnętrzu znajdowało się bardzo dużo ciekawych rzeczy. Może nawet za wiele.
Na
pierwszy rzut oka ujrzałam klucz do bramy. Radośnie westchnęłam. Lecz bardzo
szybko, uśmiech zrzedł mi z twarzy.
Leżało
tam zdjęcie. Zrobione w Krainie Istot. Dokładnie to na polanie w jakąś piękną,
gwieździstą noc. W pierwszym rzędzie, stałam ja z Heathem, otoczona ramieniem
mojego taty. Gabriel stał obok Ivana uśmiechając się bardzo wyraźnie. W drugim
rzędzie stało mnóstwo Aniołów. Oh, pominęłam jedną osobę. Przed nami klękała
Argie, pewnie krzycząc ,, cheese”.
Nie
zauważyłabym nic dziwnego gdyby nie napis na tyle zdjęcia. Napisany czarnym,
piórem.
Stare
życie.
ZABIĆ.
Plan.
Nowy
początek.
Odłożyłam
zdjęcie, z myślą, że to przecież kufer Aarona. Nikt inny nie pisał by, że chce
nas zabić. Nikt z tego grona.
Obok
zdjęcia, leżała koperta. Też czarna, gruba, wypełniona mnóstwem papieru.
Odkleiłam
prawie drąc, kopertę. Wyjmowałam każdy dokument po kolei, tak by wiatr nie mógł
go zdmuchnąć.
Jako
pierwszy zobaczyłam Plan Piekła.
Gdy
wszyscy prócz Szatana wyginą, on zniszczy też ziemię i niebo i cały
wszechświat. Utworzy Piekło z ogniem. Demony pojawią się na samym końcu. Dobro
przestanie istnieć tak jak równowaga.
Będzie
dążył do bycia najsilniejszym. Zabić będzie mógł każdego kto mu się
przeciwstawi, lub wyda mu się niebezpieczny.
Szatan
– Aaron Badly – Antychryst sprowadzający zagładę.
Bóg
– Gabriel Woot – Anioł, Stwórca wszystkiego.
Ivan
Purry – Jasne Światło – Ojciec Jasnych i Białych Istot, zbawiający żywot złych
Lavende
Purry – Ciemne Światło – Matka Ciemnych i Czarnych Istot, zbawiająca żywot
dobrych
Heath
Loren Baker – silny Upadły – czasoprzestrzeń, myśli, siła, odwaga
Gave
Ugly – stróż Aarona, czas, siła, tchórz
Jerry
O’Connel – siła, szybkość, sprytność, określano jako SSS
I
reszta Istot Nadnaturalnych.
To
takie … ekscytujące. Widzieć swoje nazwisko na papierze najważniejszych Istot w
całym wszechświecie.
Nie.
To
nie jest ekscytujące wariatko – powiedziałam sobie w myślach.
To
coś w rodzaju drzewa genologicznego. Tylko ukazanego w niepoprawnej kolejności.
Jako
drugi dokument zobaczyłam Zasady Piekła .
Niszczyć
wszelkie dobro.
Nie
doprowadzać do powstania dobra.
Zabijać
Jasne i Białe Istoty.
Być
złym, okrutnym.
Czcić
Aarona.
Nie
ukazywać swojego prawdziwego oblicza dla ludzkości.
Nie
zabijać swoich pobratymców.
Nie
sprzeciwiać się Szatanowi.
Aaron
Dość.
Muszę to gdzieś ukryć. Wykręciłam numer do Davida.
Odebrał
po dwóch sygnałach.
- Halo? Lavende? Wiesz, która godzina?
-
Jesteś mi potrzebny. Proszę przyjdź na cmentarz.
-
Jesteś na cmentarzu? Lav, do cholery co się dzieje?
-
Po prostu zjaw się tutaj jak najszybciej możesz i nie mów nikomu gdzie idziesz.
Najlepiej jakby nikt cię nie widział. Wszyscy nas obserwują.
Rozłączył
telefon. Pozostało tylko czekać…
I co sądzicie o tym rozdziale?
KRAINA ISTOT :P
Czekam na komentarze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz