sobota, 30 marca 2013

Kontynuacja rozdziału 9 i fragment rozdziału 10


W późniejszym czasie rozmawialiśmy o błahostkach. Droczyliśmy się ze sobą lub pytaliśmy o rzeczy zupełnie nieistotne. Dziwnie tak było rozmawiać z kimś kogo tak naprawdę nie znam. Patrzeć na niego, odpowiadać na pytania, śmiać się nieprzymusowo i nie przejmować życiem.

- Czy jutrzejsza kolacja jest nadal aktualna? – zapytał, odsłaniając zęby.

- Czekaj, czekaj. Jeszcze dzisiaj nad ranem miałeś mnie za kompletną idiotkę i zbywałeś mnie… Co cię tak zmieniło? – sprawiłam, że przez dobre pięć minut nic nie mówił. Opuścił wzrok, nadal się uśmiechając. Chciałam przerwać tą krępującą sytuację gdy ten nagle zaczął mówić zaskakujące mnie słowa.

- Jesteś inna niż myślałem. Muszę przyznać, na początku uważałem cię za dziewczynę, która szuka… pocieszenia na ulicy. Teraz wiem, że tak nie jest. Dziwnym trafem, wtedy na ulicy chciałem do ciebie zagadać bo … sam nie wiem dlaczego, może po dłuższej znajomości będę umiał ci to wyjaśnić. Podoba mi się twój styl bycia, jesteś niby taka zainteresowana ale z drugiej strony niedostępna. – zupełnie tak jak ty – dodałam w myślach, byłam wstrząśnięta jego słowami – mam nadzieję, że kiedyś będę mógł powiedzieć ci coś więcej niż dzisiaj. I wiedz, że nie jestem idealnym typem mężczyzny. Mam swoje wady.

- Każdy je ma. – przyznałam zarumieniona.

- Jeszcze tego nie wiem. Nie poznałem wszystkich. To jak, ta jutrzejsza kolacja, aktualna? – spytał znowu.

- Myślę, że tak ale może to być raczej spotkanie towarzyskie przed godzinami południowymi? – zadałam pytanie neutralnym tonem. Odgarnęłam włosy padające mi na oczy.

- Jasne. Pracę zaczynam jutro dopiero o ósmej wieczorem.

- Dobrze, to przyjdziesz do mnie, ok? Muszę poszukać pracy.

- Aha. Haha. – roześmiał się szczerze.

Spojrzałam na niego dziwacznie a on jeszcze bardziej się roześmiał.

- Szukasz pracy u mego boku? – zapytał już spokojny.

- A co w tym dziwnego? – nie rozumiałam go. Naprawdę był dziwny.

- Wiesz, nie robiłbym tego.

Obrzuciłam go zdziwionym spojrzeniem.

- Uwierz, nikt nie da ci pracy.

Teraz to ja się roześmiałam. Gdy brzuch przestał mnie boleć od śmiechu, zapytałam:

- Nie wierzysz w moje umiejętności?

- Nie chodzi o ciebie. To mnie nikt nie lubi w San Francisco.

Kluska stanęła mi w gardle.

Ale nie dlatego, że Jay zażartował.

Śmierć stała przy jego krzesełku.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 10

 

- Jeydon, proszę cię, to niemożliwe. – odpowiedziałam przerażona.

- Nie żartuję. Naraziłem się im i to nieźle. – powiedział zupełnie nie znając powagi sytuacji.

- Myślę, że już powinieneś iść. 

- Niestety tak. – wstał przygnębiony i powiedział – Do jutra.

- Pa. – odsapnęłam gdy Śmierć zniknęła.

- Jestem za tobą. – rozległ się cichy szept. Ostrożnie i powoli odwróciłam głowę za siebie. Nie kłamała.

- Wiesz już kim jest S.B? – spytała strasznym głosem.

- Nie.

- Dać ci wskazówkę, byś wreszcie zawróciła do domu?

Pokiwałam twierdząco głową. Siedziałam jak sparaliżowana.

- Jesteś z nią związana.

Ponownie zesztywniałam. Nie czułam rąk ani nóg.

- Ale … Cherry Beverly, wymyśliłam to by okłamać tego faceta… - wyszeptałam. Wiedziałam bardzo dobrze, że i tak mnie usłyszy.

- Masz dobrą wyobraźnię, lecz musisz wiedzieć, że to nie twoje prawdziwe nazwisko.

- Jak to? – zapytałam ale jej już nie było.
 
 
Z okazji Świąt Wielkanocnych, życzę Wam : Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, uśmiechu i Mokrego Śniegusa ;)

2 komentarze:

  1. uwielbiam czytać to co piszesz. jesteś niesamowita! potrafisz stworzyć coś tak ciekawego, że nie idzie oderwać się od czytania. pisz dalej, bo nie mogę się doczekać dalszej części książki. ;) masz talent.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję ci za to co napisałaś ;) Mam dalszy ciąg i dzisiaj postaram się go dodać :)
    Jeszcze raz dzięki :*

    OdpowiedzUsuń