niedziela, 30 grudnia 2012

Kontynuacja XXXVIII


                        Zdruzgotana tą wizją, zaczęłam płakać i drżeć. I to nie po obudzeniu, ale w czasie obrazu. Nie mogę na to pozwolić. Ten koszmar pokazał mi, że Gave da radę mu się przeciwstawić. Ale co z tego? Jeśli nawet, nie dałabym mu skrzydeł a ten poszedłby  do Aarona i mu powiedział, że nie chce mu służyć, zabiłby go. On nie ma żadnej szansy. Dopiero teraz zaczęłam mu współczuć. Może Gave wcale nie chciał zabić Betty? Może nawet lubił moją mamę i mnie? Lecz nie miał wyboru. To ten Szatan nim kieruje. Dość złego już wyrządził. Nie może powrócić z … tamtego miejsca gdzie się ukrywa. Ale to znaczy, że Wódz także musi zostać w świadomym śnie. Na świecie nie może istnieć zdrowie bez choroby, szczęście bez pecha. Światłość bez Ciemności…  

                                       - Lav? Wróć do nas! Lavende! – jak przez mgłę słyszałam wołania Vee i Davida.

Koniec wizji. Nie chcę na to patrzeć. Chcę wrócić!! – wołałam na głos.

Minęły wieki zanim znowu znalazłam się w swoim pokoju. Na początku byłam sparaliżowana. Nie mogłam się poruszyć, otworzyć oczu czy nawet coś powiedzieć. Dopiero gdy ktoś wylał na mnie szklankę zimnej wody, zaczęłam się trząść. Moje ciało było nie do opanowania. Ręce ruszały się w wszystkie kierunku, nogi były jeszcze bardziej nieposłuszne. Co za straszny widok – powiedział któryś z moich przyjaciół.

                          Poczułam ciepłą dłoń na moim policzku. Tylko Jego dotyk, mógł sprawić, że się uspokoiłam. To Heath. Był tu.

Heath? Jesteś tutaj?

Tak, przez chwilę mogłem wejść do twojego umysłu i pozwoliłem ci sobie mnie wyobrazić.

Dziękuję. Było mi to potrzebne. Wiesz może gdzie jest teraz Gave? On nie może iść do Aarona. Przynajmniej nie z moimi skrzydłami ani bez nich…

Co ty wygadujesz? Jakie skrzydła?

Aaron chce moje skrzydła, bo wtedy stanie się kimś silniejszym.             

To jakaś bzdura. Nic nie sprawi, że osiągnie większe stanowisko.

Tak właśnie było w tych przepowiedniach na ścianie.

Wiem, o nich. To Gabriel kazał je napisać.

Komu?

Ciemnej Czerni.

A ta… Jest taka dziwna. Ale wydaje mi się, że troszczy się o wszystkich. Chociaż na pierwszy rzut oka pomyślałabym inaczej.

Dobra, więc co z tymi skrzydłami?

Zgodziłam się je oddać w zamian za uwolnienie czasu i ciebie.

Chwila ciszy. Co ja narobiłam? Jak mogłam się zgodzić?!

 Zwariowałaś?

Nie. Nie wiedziałam, że robię źle.

Kłamstwo.

Lavende? Nie wiedziałaś?! Cholera, nie kłam!

Dobra, przestań na mnie krzyczeć… Chcę ci tylko powiedzieć, że ich nie oddałam i nie oddam. Dostałam wizji w której Aaron oszukuje Gave i go zabija. Nie ważne co by zrobił… To okropne. On mu się tak poświęcił a teraz ma za to zapłatę. Czuję, że nie chciał zabić Betty. To ten Szatan mu kazał.

Kto?

Tak nazywam Aarona.

Dobra jesteś.

Usłyszałam wesoły i uwodzicielski śmiech. Tak za nim tęsknie…

Heath, kiedy się zobaczymy?

Kochanie, musisz zrobić to co powiedziała ci Ciemna Czerń…

Czyli to, że nie mogę dopuścić, żeby Gave wstawił się u Aarona z moimi skrzydłami?

Tak.

No dobrze, ale co potem?

Pozwoli ci wejść do świadomego snu i uwolnić mnie i Wodza.

Właśnie. Gabriel powiedział mi kiedyś, że na świecie nie może istnieć nic bez swojego wroga. Dlatego Wódz nie może wrócić na ziemię bo przecież Aaron pozostanie tam gdzie teraz jest.

Fakt. Trudno, uwolnisz tylko mnie.

Dobra, ja muszę iść pogadać z Gavem. Więc gdzie go znajdę?

Zatrzymam czas.

To niemożliwe.

Czemu?

Bo czas jest teraz zatrzymany…

Sama się zdziwiłam ale taka jest prawda. Kiedy otworzyłam oczy parę minut temu, moi przyjaciele siedzieli nade mną bez ruchu. Co dziwniejsze, w drzwiach stał Gave.

Heath?

Co?

On tu jest. Gave stoi w moim pokoju.

Dobra, uspokójmy się. Zachowuj się normalnie i postaraj mu się udowodnić, że nie może ufać Aaronowi.

Jak?

                            - Przyszedłem po skrzydła. – powiedział naburmuszony.

Wstałam z podłogi. Na moje nieszczęście, oczy miałam wypełnione od łez więc prawie nic nie widziałam.

                            - Gave, muszę ci coś pokazać. Ale zanim to zrobię to…

Spojrzał na mnie wymownie.

                            - Współczuję ci. Jesteś całkowicie zależny od Aarona i nie możesz nic z tym zrobić.

Zaśmiał się kpiąco. Super mi idzie…

                             - Skoro nie chcesz mi wierzyć, to chodź. – wyciągnęłam dłoń do przodu. – Musisz wiedzieć, że dla Aarona nie liczy się nic innego jak tylko siła. I tak mu się nie uda stać się Ciemnym Światłem z takiego powodu, że dostałam mnóstwo przepowiedni od Gabriela. Jedna z nich mówi, że nic nie pozwoli stać mu się silniejszym…

                                Stał przez chwilę nic nie mówiąc. Dziwnie się zachowywał. Nawet nie odpowiedział na moje słowa, wyciągnął rękę z kieszeni spodni i położył dłoń na mojej dłoni. Znów zniknęłam.

 

***

Gave

 

 

 

                                      Mój Pan nie mógł mnie okłamywać. Przecież liczyłem się dla niego, jak nikt inny – powtarzał sobie w myślach.

Ta durna Anielica  nie może mówić prawdy. Nie interesuje ją mój los. Nigdy nie interesował.

Ale szybko zmienił zdanie.

A mianowicie wtedy kiedy zobaczył jak umiera.

 

Upadła miała rację. Aaron nie dba o niego.

To mu wystarczyło, żeby jej pomóc. Przecież jest jasnowidzem i to co pokazuje jest prawdą. Uratowała go przed śmiercią, więc on pomoże jej.

 

***

Lavende

 

 

 

                            - Dziękuję. – powiedział po piętnastu minutach ciszy. Musiał się otrząsnąć po tej strasznej wizji.

                           - Nie ma za co. Obiecaj mi tylko, że nie pójdziesz do niego.

Pokiwał głową.

                            - Nie ma mowy. Jeszcze dzisiaj wyjeżdżam z kraju. Pojadę może do Egiptu.

                             - Wspaniały pomysł. A co z Jerrym? – jeszcze on. Zupełnie zapomniałam.

                             - Kręci się gdzieś po Dallas. Przekazałem mu, że trzeba cię złapać.

Prychnęłam.

                              - Wspaniale. Będzie chciał mnie zabić?

                              - Obawiam się, że będzie chciał odebrać ci skrzydła. Jego nie przekonasz.

                               - A co gdybyś już teraz uruchomił czas od momentu uratowania mnie?

                               - Niestety, najpierw muszę wyjechać. Inaczej zostałbym tutaj.

Uśmiechnęłam się do niego. Może wcale nie był taki zły?








I co jak podobał się drugi fragment XXXVIII rozdziału?? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz