Tak. Świetnie.
Gave wiesz, że
Aaron chce cię zabić? Wykorzystuję cię przez tą chwilę by zdobyć moje skrzydła
i stać się kimś silniejszym.
I na pewno mnie
zrozumie. Co za głupi pomysł by przekonywać kogoś do czegoś, skoro doskonale
wiemy, że i tak tego nie zrobi. Bo jak mogę wyobrażać sobie Gave, który mówi do
mnie w odpowiedzi:
O, Lavende,
dziękuję, że powiedziałaś mi o tym. To naprawdę miłe. Oczywiście, że ci pomogę
bez żadnej zapłaty. Ucieknijmy od Aarona.
Wyobrazić sobie
do tego ten monotonny lektor…
Stojąc w samej
koszuli, która była ubrudzona ziemią z cmentarza i nasłuchując wichru oraz
czując spadający śnieg na włosach uświadomiłam sobie jedną rzecz. Jeśli
naprawdę nie porozmawiam z Gavem już nigdy nie zobaczę Heatha. A to gorsze niż
upokorzenie się przed wrogiem. Bo miłość ma swoją cenę… I jeśli była by
niemożliwa, to i tak znajdę sposób by ją spłacić.
Do jasnej Anieli! Stoję tutaj
przemoczona. Nadal. Już powinnam być w drodze do domu Gave.
.
.
.
Tylko trzeba znać
jego adres zamieszkania. Jedyna osoba, która wiedziałaby gdzie on mieszka jest
moja mama. Muszę z nią pogadać. I znowu cofać się do domu? I zastać Reachel w
takim stanie w jakim ją pozostawiłam? Totalnie bez sensu. Mimo to zaczęłam
biec. Tym razem w kierunku Glower Street.
Gdy stanęłam
przed drzwiami domu, wzięłam głęboki oddech i wkroczyłam do środka. Mama
siedziała sama na kanapie w której kiedyś czekaliśmy na policję w sprawie
śmierci Betty.
-Mamo? – powiedziałam
ostrożnie. Odwróciła się do mnie szybko i zaraz stanęła przy mnie.
- Kochanie, martwiłam
się o ciebie. Gdzie byłaś? – spytała, przytulając mnie do siebie.
- Mamo, gdzie
mieszka Gave?
Spojrzała na mnie
dziwnie ale zaraz zapytała :
- Kotku, po co ci
jego adres?
- Potrzebny mi… Nawet bardzo, ale nie mogę
wyjaśnić ci dlaczego.
Jak to brzmiało…
O błagam, Reachel nie może myśleć, że się pogodziłam z … Gavem Ugly. Samo jego
nazwisko oznacza brzydki, a Lavende
Purry nie może przyjaźnić się z kimś brzydszym od niej – żeby nie było, to
słowa Argie Duchnat, mojej przyjaciółki, która poświęciła się dla mnie i dla
całego świata.
Mama spojrzała mi
uważnie w oczy. Nie miałam pojęcia co pomyślała. Dla mnie liczyła się tylko
jedna rzecz, a raczej jedna osoba. Heath. Nie żeby Argie, Vee, David czy sama
mama była dla mnie nieważna ale Heath to mój chłopak od zawsze. Tak można
powiedzieć.
- To jak. Powiesz
mi gdzie mieszka twój Romeo? – wiem, że niestosowne były jakiekolwiek żarty ale
nie mogłam się powstrzymać. Za dużo smutku zostało sprowadzonego na ten świat.
Argie miała racje. Gorzej być tu nie
może.
- Wiesz, Gave
nigdy nie chwalił mi się…
No jasne. Bo czy
kobieta, która była tylko dodatkiem do mnie mogłaby wiedzieć, gdzie mieszka
sługa Szatana? Tak, nazwałam Aarona szatanem.
- Ale może coś
jednak ci wspominał? – oczywiście, że nie. – Najmniejszy szczegół. Obok mojej
szkoły, cmentarza, Krainy … to znaczy krainy mojej i Argie. Wiesz, parku? –
spytałam, w myślach zaś poklepałam się po czole. Ale ze mnie idiotka. Kraina
Istot, co prawda moja mama już tam była ale całkiem nieświadomie. Dlaczego cały
czas mnie tam ciągnie? Tak jakbym miała jakiś cel do spełnienia a odpowiedź
czekała by na mnie za bramą. Tak jakby ktoś kogo kocham czekał by na mnie. Może
nie realnie ale w mojej durnej wyobraźni. Tak jakby wejście tam mogło mi
uratować życie i wtedy wszystko powróciłoby do normalnych rozmiarów. Może Gave
czeka tam. W końcu to w niej znajduje się gabinet Pana Złego. Tak znów mówię o
Aaronie.
- Lavende? Lav,
słyszysz mnie? – dopiero teraz zorientowałam się, że mama machała mi dłonią
przed oczyma. Zagalopowałam się. Ale przynajmniej wiem gdzie Gave może teraz
być. Jeśli nie na ziemi Aarona to na polanie. I wcale nie mówię o takiej na,
której skaczą zające czy fruwają motyle. O nie. To miejsce uświadomiło mi jak
życie potrafi być niebezpieczne. To właśnie tam dorosłam. Dojrzałam do bycia
Ciemnym Światłem, który musi wskazać drogę wszystkim Jasnym Istotom. Tak
właśnie jest teraz. Wszyscy na mnie liczą. To ja muszę odnaleźć przepowiednię,
to ja muszę nakłonić Gave do odwrócenia się od Aarona, to ja muszę
przeprowadzić Dobre Anioły do Nieba i uwolnić je z pod niewoli Złego. Problem
tkwił w tym, że raz już to zrobiłam. I muszę zrobić to ponownie. Tyle, że dwa
razy silniej. Muszę przepędzić i pokonać Aarona raz na zawsze.
- Lavende Purry? Co
do licha z tobą jest? Słyszysz nas?
Nas?
Otworzyłam oczy. Nawet
nie wiedziałam kiedy je zamknęłam. Rozejrzałam się wokoło ale nie mogłam nic
dojrzeć bo światło przesłaniały mi trzy postacie. Leżałam na dywanie w
przedpokoju, a nade mną stał David, Vee i Reachel.
- Vee, świetnie
wyglądasz ale proszę odsuń się. Potrzebuję trochę powietrza.Krótki, nowy fragment. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz