Jutro…
Wstrząśnięta tymi
emocjami, leżałam. Nie miałam siły się podnieść. Za nic. Gdybym jeszcze
wiedziała, że to zwykły sen. Lecz nie mogę się oszukiwać. To rzeczywistość.
Ktoś umrze. Znowu.
To dziwne. Zawsze
gdy doznawałam wizji, były one tak realne i tak widoczne. Mogłam z nich
wywnioskować sens znaczenia, kto w niej występował… Teraz? Po prostu czarna
dziura. Tylko głosy. Określające śmierć jakiejś osoby. No raczej Istoty. Jedno
jest pewne: Heath nie zginie. Jest w świadomym śnie a więc w jakiejś części
czasoprzestrzeni. Chyba, że… Gave będzie chciał moje skrzydła już dzisiaj. To
by oznaczało, że od jutra wszystko będzie normalne. Takie jakie powinno być.
Wtedy, każdy mężczyzna z mojego otoczenia jest zagrożony. Myślę, że zabójcą
będzie ktoś z Upadłych… Właśnie… Kim jest Heath? Pamiętam jego oderwane
skrzydła na polu bitwy, ale o ile się nie mylę przeszedł przemianę w Upadłego
bo zabił swojego pobratymca. Kogo? No właśnie…
- Wszystko w
porządku? – spytała moja mama zza drzwi pokoju.
- Tak. –
powiedziałam słabo. Reachel od razu wparowała do pokoju. Już podejrzewam co
sobie pomyślała, gdy zobaczyła, że jej córka leży zapłakana po wyjściu
mężczyzny z jej pokoju… Nie. Reachel zbyt bardzo jest zapatrzona w Gave.
- Przecież widzę,
że nie. Czemu płaczesz? – odgarnęła mi włosy, przylepione do mokrego czoła.
Podniosłam się na łokciach i spojrzałam jej w
oczy.
- Musimy się stąd
wynosić. – odrzekłam. – Pamiętasz zdarzenia, które działy się przed szpitalem?
Błagam, powiedz
tak.
- Słonko, a co mogło się dziać? – zaśmiała się nerwowo.
Nie pamięta… Wiem to.
Energicznie
wstałam z fioletowego dywanu i podeszłam do białego stolika. Przeszukałam
wszystkie szuflady lecz w żadnej z nich nie mogłam znaleźć listu od Lavende.
Haha. To ja. Wariuję!
- Mamo… Znasz
Northiego, prawda?
Zamrugała
zdziwiona.
- Tego psa – przybłędę? – powiedziała
zdezorientowana. Spojrzałam na nią wściekła. – Gave go tak nazwał.
Potaknęłam
zrozumiale.
- Jasne… Więc
nie pamiętasz jak mi go kupiłaś?
- Przykro mi
skarbie, ale nigdy nie miałyśmy psa.
Obraz
przeszłości. Muszę go tu sprowadzić, muszę pokazać wszystko mamie. oczywiście
oprócz zasad Nieba. No i niektórych rzeczy. Najlepiej będzie jak wywołam ten
list. Głupi liścik, który Gave najpewniej spalił.
- Daj rękę. –
poprosiłam.
- Lav…
- Daj. –
podała szorstką dłoń. – Zamknij oczy i postaraj się wyciszyć. Gdy coś
zobaczysz, oglądaj i nie przerywaj połączenia.
- Dobrze.
Ja również zamknęłam oczy.
***
Reachel
Nie wiedziała o co chodzi.
Lavende zawsze była dziwna ale nie podejrzewała, że umie czarować. Czy
cokolwiek tam robić.
Gdy Lav
powiedziała, że ma nie przerywać połączenia została kompletnie zbita z toru.
Lecz te myśli przesłonił obraz. De ja vu
Gave Ugly zabił Betty. Zabił. W pokoju
Lav.
[…]
Jakie śliczne maleństwo. Wygląda
zupełnie jak moja zmarła córka Lavende. Maluch leżał na trawniku, opatulony
koszulą. O duuużo rozmiarów za dużą. Położyła go na łóżku jej córki i przykryła
kocykiem. Gdy miała już wyjść za drzwi, zobaczyła, że coś leży na podłodze. Tym
czymś okazała się kartka. Napisana przez jej córkę.
Lavende Purry !
[…] Jestem tobą. […] Jeśli czyta to nasza
mama, to droga Reachel wiedz, że ona musi to przeczytać! […] To nie żadna
błahostka… […] To Sprawa ŻYCIA I
ŚMIERCI.
Chciała czym prędzej
wyrzucić kartkę do kosza, lecz coś ją powstrzymało. To coś kazało jej czekać 17
lat.
[…]
SKRZYDŁA? Jej córka,
Lavende Purry, powróciła ze skrzydłami i w dodatku jako Anioł? Podejrzewała, że
Ivan, jej mąż nie jest normalnym człowiekiem ale, że Anioł? To już przesada…
***
Lavende
Gdy uświadomiłam Reachel, kim jestem i co
okropnego zrobił Gave, puściłam jej rękę. Wystraszona, upadła na podłogę.
Podrapała się nerwowo po głowie i zapytała:
- Kim jesteś?
- Mamo. Twoją córką.
Tyle powinnaś wiedzieć. – powiedziałam nieśmiale.
Pokręciła
przecząco głową. Do licha co mam jej odpowiedzieć? Mamuś, jestem Upadłą i mogę
rozmawiać z duchami. W dodatku walczyłam z Piekłem. Aha i widziałam się z tatą.
Na marginesie, to znajdujemy się w czasoprzestrzeni a Gave jest jej przywódcą.
No i mam już swój grób.
Nie.
- Jestem medium. To
co widziałaś w wizji powinno ci wystarczać. Przykro mi ale nie mogę ci nic
więcej powiedzieć.
Uderzyły mnie
wielkie wyrzuty sumienia. Dlatego wyszłam z pokoju. A właściwie wybiegłam z
płaczem. Dość. Muszę już to skończyć. Cały czas jakaś plątanina… Ktoś musi ją
zakończyć. I to będę ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz