piątek, 28 grudnia 2012

Kontynuacja XXXVII rozdziału


– Gdy przyjaciele odsunęli się na tylko daleko bym mogła zaczerpnąć powietrza, zapytałam – Co wy tu właściwie robicie? Nie było was tutaj… - dokładnie kiedy? – wcześniej. – powiedziałam żałośnie. Vee uśmiechnęła się niemrawo a David pomógł mi wstać z zimnej podłogi.

                             - Zemdlałaś i twoja mama zadzwoniła po nas.

                             - A tak w ogóle to musimy pogadać. – David spojrzał na Reachel – tak na osobności.

                             - Aha, no jasne. Rozumiem. Muszę was zostawić samych… - powiedziała cicho i wyszła z domu. Była… zachowywała się jak zahipnotyzowana.

                             Gdy drzwi się zamknęły, Vee pociągnęła mnie za rękę i razem pobiegłyśmy do mojego pokoju. David podążał za nami.

                               - Gdzie wam się tak spieszy? – spytałam zdenerwowana. Ręka mnie ciągła a nogi nie mogły nadążać za szybkimi krokami Vee.

Ale nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Sama przyszła do mnie. Nawet za szybko niż bym chciała. Gdy drzwi do mojego pokoju stanęły otworem i zobaczyłam napisy na ścianach i na białej tablicy, kolana ugięły się przede mną.

 

                                 Istota Czarna, zwana Złą.

                                Istota Biała, zwana Dobrą.

 

                              Zło zwane Aaronem.

                             Dobro zwane Gabrielem.

 

                           Koniec świata nadszedł…

                         Czas został oszukany…

 

                   Tylko jedna może porządek przywrócić.

                Tylko jeden może ją uratować.

           

            A gdy nowy początek zawita,

        Wszystko zniknie.

*

*

*

 

                                            Zostanie tylko jedna.

                                            Zostanie tylko jeden.

Anioły Dobra i Zła się połączą bo nic nie może istnieć bez wroga.

Ciemne Światło zostanie Ciemnym na zawsze. Jasne Światło zostanie Jasnym na zawsze. Nie można stać się kimś innym za skrzydła.

Za nic.

Bo początek zostanie początkiem.

Koniec zostanie końcem.

 

 

                       - O cholera.

Nikt się nie odezwał. Każdy z nas wiedział, że nie na to czas. Usiadłam na swoim łóżku i po prostu położyłam głowę na poduszce. Lecz i ona nie była wygodna. Ułożyłam jeszcze raz głowę ale nic to nie zmieniło. Podniosłam ją lekko chcąc ją inaczej ułożyć. Nagle coś wyleciało. Na pierwszy rzut oka nie mogłam określić co to, ale gdy spojrzałam się na podłogę, dostrzegłam, że było to pióro. Czarne piórko.

                       - To nie wszystko. Spójrz co jest pod łóżkiem.

Uniosłam się niechętnie na wygodnym łóżku i pochyliłam się do przodu. Na zakurzonej podłodze leżał stos kartek. A na każdej z nich było wypisane:

Ciemne Światło, Kraina Istot, Wróg, Próba, Ocalenie.

                       - Więc, jesteśmy tutaj, ponieważ… Nie wiem nawet jak to powiedzieć. Pamiętamy koniec świata. A później, nie wiem co się ze mną działo. David ma tak samo. Tak jakby ktoś nam wyczyścił pamięć. Obudziłam się wczoraj w swoim łóżku i tak sobie pomyślałam… Ja nawet się nie starzeję. Nikt nawet nie potrafi powiedzieć jaki dziś miesiąc. Nie uważasz, że to dziwne? – spytała Vee słabym i wykończonym głosem.

Wymaga wyjaśnień. Moi przyjaciele nie mogą być więcej okłamywani. Nie przeze mnie…

                        - A pamiętacie jak rozwinęłam skrzydła? – powiedziałam pytającym tonem ale moi przyjaciele tylko zrobili zdziwioną minę.

                         - Nieee… Nie wiem co ci się stało ale wiesz, to trochę nierealnie brzmi.

Stanęłam na nogi i podeszłam do okna. Spojrzałam na drzewo, które stało naprzeciw mojego domu i wyobraziłam sobie, że latam. A dokładnie wieczór, w którym Heath wziął mnie na plecy i razem polecieliśmy na cmentarz. Jeszcze wtedy nie wydawał mi się tak straszny jak teraz.

                      Po chwili na moich plecach pojawiły się dwa, piękne, czarne jak smoła skrzydła. Były niepowtarzalnie wielkie. Jeszcze nigdy nie osiągnęły takich rozmiarów. Usłyszałam dźwięk zdumienia i przerażenia. Kiedy odwróciłam się twarzą do Vee i Davida miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Mieli dokładnie taką minę jak ja, gdy słuchałam opowieści Heatha. Zabawne.

Otrząsnęłam się szybko i powiedziałam:

                       - Teraz mi wierzycie, co?

                       - Kurka wodna, a umiesz latać?

Vee klepnęła się po czole i wydukała złośliwie:

                       - A po co miałaby skrzydła, co? Dla ozdoby? Czasami twoja bezmyślność mnie przeraża, przystojniaku.

Zachichotałam. Miło było posłuchać przyjacielskiej kłótni. Szkoda tylko, że Argie nie ma z nami.

                         - No więc jestem Aniołem. Dokładnie to Upadłym…  Na dodatek mam rolę przypisaną tam na górze. – wskazałam palcem Niebo. – Mimo, że nazwa Upadły Anioł wiąże się z Piekłem, mam bardzo ważne zadanie dla Dobrych Aniołów. Takich jakich była Argie. Nazywam się Ciemnym Światłem i mam przeprowadzić Dobre Anioły do Nieba. To znaczy, mam je uwolnić spod niewoli Aarona. Czyli Szatana. Dosłownie. Więc raz już to zrobiłam i nawet pokonałam Aarona ale to nie wystarczyło. Bo właśnie gdy nastąpił koniec świata i narodził się nowy początek, Argie popełniła samobójstwo i oszukała czasoprzestrzeń. Bo przyszłość miała wyglądać inaczej. Dlatego los został zdradzony i za karę, przeżywamy życie jeszcze raz. Ale to nie dzieje się naprawdę. To miejsce w, którym jesteśmy to tylko mydlana bańka, która pęknie gdy coś zrobię. Dokładnie nie wiem co. Ani gdzie mogę to zrobić.

                            - To co wiesz?

                            - Nic. – powiedziałam zawiedziona. Taka była prawda. Bo nie wierzę by Gave odwrócił się od Aarona i przeszedł na stronę Dobra. Nie sprzeciwi mu się. Za bardzo się boi. – No ale co powiecie na to wszystko? Wierzycie mi?

Potaknęli powoli głowami. Uf, to już coś. Zwinęłam skrzydła.

                            - Minie trochę czasu zanim przyzwyczaimy się, że mamy przyjaciółkę Anioła ale martwią mnie te listy i te wiadomości na twoich ścianach. Kto je napisał?

                             - Obawiam się, że Gave. A jeśli nie on to może wiadomość od Gabriela.

                             - Kogo? – spytał nagle Dev.

                             - Ah, to taki, można powiedzieć Bóg.

Prędzej od Gabriela, Gave nie pisałby, że skrzydła nic nie pomogą. Że dzięki nim Aaron stanie się Ciemnym Światłem, lub kimś silniejszym. Bo Ja, czyli Ciemne Światło pozostanę na zawsze. Tak jak mój ojciec.

Tylko jedna może porządek przywrócić.

                Tylko jeden może ją uratować.

           

            A gdy nowy początek zawita,

        Wszystko zniknie.

 

 

Tylko jedna? Czy to ja? Zobaczmy.

Tylko Ja mogę porządek przywrócić. Tylko Heath mnie uratuje.

To pasuje.

                                            Zostanie tylko jedna.

                                            Zostanie tylko jeden.

Anioły Dobra i Zła się połączą bo nic nie może istnieć bez wroga.

Ciemne Światło zostanie Ciemnym na zawsze. Jasne Światło zostanie Jasnym na zawsze. Nie można stać się kimś innym za skrzydła.

Za nic.

Bo początek zostanie początkiem.

Koniec zostanie końcem.

 

Zostanę tylko ja.

Zostanie tylko Heath.

Zło i Dobro połączą się na ziemi bo nic nie może istnieć bez wroga. Zdrowie i choroba, szczęście i nieszczęście, światłość i ciemność. Początek zostanie początkiem. Koniec zostanie końcem…

                                  Świat zniknął…
 
 
Kocham ją <3
 
Jak oceniacie ten rozdział? :)

2 komentarze:

  1. przeczytałam wszystkie rozdziały i czekam na kolejne z niecierpliwością. masz talent do pisania i życzę ci, aby twoje książki, których na pewno będzie jeszcze wiele były dostępne w księgarniach, bo ja zapewne bym ją kupiła :)
    mrauuu <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu dziękuję, dziękuję !!!! :) :) :) :) Już dzisiaj postaram się dodać kolejny rozdział!! :) Bardzo ci dziękuję, jak przeczytałam ten komentarz zaczęłam krzyczeć ze szczęścia, może dlatego, że dawno nie dostałam tak cudnego komentarza. Dzięki :* mrauuu <3

    OdpowiedzUsuń