Obudzona w ramionach
Heatha, zaczęłam się zastanawiać co będzie po mojej przemianie. Bo kiedy stanę
się Ciemnym Światłem, wszystko przewróci się do góry nogami. Aarona już nie
będzie, części świata także… Ale pozostanie jedna najważniejsza rzecz. Tą,
którą kocham najbardziej a mianowicie Heath. Po narodzeniu stanie się Dobrym
Aniołem więc ja i on możemy się dopełnić. Ciemne Światło i Jasna Istota.
- Nie śpisz? –
powiedział mrukliwie.
Spojrzałam na
niego i dałam całusa w czoło.
- Nie, ale ty
powinieneś. Musisz dużo odpoczywać. Wiesz, że teraz przechodzisz trudny okres.
- Ach, moja silna wola
jest mocniejsza niż jakaś tam czarna magia.
Wybuchnęłam
histerycznym śmiechem.
- Porównujesz Upadłe
Anioły do ,,Harrego Pottera”?
- Serio? Tak uważasz? – zapytał również
uśmiechnięty.
Chociaż jedna
chwila w której możemy być szczęśliwi. I to razem.
- Heath?
- Tak ma damme?
- Nie mów tak. –
powiedziałam, waląc go lekko pięścią.
- Więc o co chodzi
Lavende?
- Wrr. – zawarczałam
śmiesznie. Umie wprawić mnie w dobry nastrój. Hmm kolejny plus.
- Lav?
- Co będzie po nowym życiu?
Zamyślił się chwilę. Pewnie zastanawia się tak
jak ja.
- Nie wiem. Być może
drugie życie.
- Co jeśli nie będziemy
siebie pamiętać?!
Uśmiechnął się
uwodzicielsko i powiedział:
- Co jak co, ale ja
ciebie będę pamiętał zawsze.
Zarumieniłam się
lekko ale zaraz odwróciłam wzrok. Krępuję się gdy ktoś patrzy jak się
uśmiecham. Lecz Heath nie chciał przyjąć tego do wiadomości, dlatego złapał za
moją brodę i delikatnie odwrócił moją twarz ku swojej. Przybliżył się nieco i
pocałował.
Trwał on zdecydowanie za
krótko ale wiedziałam, że Heath musi iść spać a ja wypełnić swoją misję z
rytuałem. Przykryłam swojego chłopaka, kocem, który wypożyczyłam od Wodza a
później poustawiałam świeczki w alejce.
Nauczyłam się
także słów, które napisał mi Wódz na kartce. Nie były skomplikowane ale jakoś
trudno przechodziło mi przez gardło słowo: demony. Na samą myśl, że mam coś
takiego powiedzieć przechodził mną dreszcz. I wcale nie był spowodowany
chłodnym wieczorem, jaki teraz panuje.
Gdy wybiła
dwunasta godzina, wódz położył się w
środku kręgu a ja stanęłam poza nim, powiedział do mnie ostatnie słowa:
- Kiedy to się
stanie, świat przestanie istnieć. Będzie pustka. Kompletnie nic. To trudne do
wyobrażenia. Mimo to wierzę, że wszystko pójdzie po dobrej myśli. Zaczynaj.
- Żegnaj wodzu.
- Żegnaj, Ciemne
Światło.
- Zło, czarne, Upadłe
Anioły,
Wypędźcie z
dobrego te demony.
Usuńcie się w
cień, odstąpcie nam miejsca,
A zaznacie
wiecznego spokoju.
Uf, powiedziałam to.
Kiedy nic nie
działo się z przywódcą Niebios, spróbowałam jeszcze raz.
- Zło, czarne,
Upadłe Anioły,
Wypędźcie z
dobrego te demony.
Usuńcie się w
cień, odstąpcie nam miejsca,
A zaznacie
wiecznego spokoju.
Nagle ziemia zaczęła
się trząść. Tak jak WÓDZ. Aaron miotał nim we wszystkie kierunki a z serca
zaczęła ujawniać się masa czarnej smugi. Przestraszona postanowiłam powiedzieć
jeszcze raz:
-Zło, czarne,
Upadłe Anioły,
Wypędźcie z
dobrego te demony.
Usuńcie się w
cień, odstąpcie nam miejsca,
A zaznacie
wiecznego spokoju.
Z piersi
przywódcy Nieba wyleciał czarny duch. Wijący się na wszystkie kierunki, syczał
i krzyczał piskliwym głosem w moim kierunku. Był coraz to bliżej aż musnął moje
ciało. Dreszcz, który mnie w tamtym momencie przywitał nie należał do
najmilszych. Gdy duch był wystarczająco blisko by we mnie wstąpić, zaczęłam
uciekać. Potykając się co dwa kroki i łapiąc szybki, krótki oddech nie miałam
dość siły by mu uciec. Ale może o to w tym wszystkim chodzi? Biec by się
zatrzymać. Co jeśli znam rozwiązanie by zniszczyć Aarona bez utraty części
Wodza? Czy dobrze zrobię? Może część swojej duszy mam znaleźć na przygarnięcie
Aarona i odstąpienie stronom dobrym na świecie? Może na tym polega Ciemne
Światło a jeśli nie to i tak mam przeczucie, że coś ma to w tym wszystkim
wspólnego. Tylko nie zabiję Aarona. Nie w ten sposób. On nadal będzie i to we
mnie. Chyba, że ta jedna część mnie zdoła go pokonać. A to mało prawdopodobne.
Ale czy nie lepiej poddać się z honorem niż ze strachem?
- Aaronie, wiedz, że jeśli wstąpisz
w moje ciało, długo w nim nie pożyjesz! Znajdę sposób na pokonanie ciebie i
twoich cieni!
Stanęłam w
miejscu.
A świat przeleciał mi
przed oczami – tak by to określiły inne osoby. Ale nie ja. Ja powiem – To Aaron
i najgorsze zło przeszło mi przed oczami.
Kiedy wpajał się w me
serce, ból zżerał potwornie.
- Nie! – ktoś wrzasnął.
Heath podbiegł do mnie szybko i zaczął przeraźliwie płakać. Przez pewien czas
milczał ale gdy ja krzyknęłam a z mego gardła wydobył się dziwny głos,
powiedział:
- Lav, kochanie. Co
zrobiłaś? Uwolnij go od siebie!
Nagle chwyciłam
go za gardło. Zupełnie nieświadomie. Jakbym nie wiedziała co robią moje ręce.
- Giń potworze. –
powiedziałam ochryple do Heatha.
- Co? – próbował
powiedzieć. – Przestań! – protestował.
Chciałam.
Pragnęłam go puścić. Ale jak? Nie mam dosyć siły.
- Zginiesz. – rzucałam
słowa na wiatr.
Moja dłoń coraz
to bardziej zaciskała się na szyi Heatha aż biedak zrobił się siny. I co teraz?
Co innego myśli moja część dobra a co innego zła.
Niestety ta zła była
silniejsza. I spowodowało, że świat zniknął.
Jesteście ciekawi co będzie w następnym rozdziale?
Nie obraź się czy coś. Dziś przeczytałam te wszystkie notki do właśnie tej i wielu rzeczy za bardzo nie rozumiem. Historia stała się bardzo zagmatwana, mam takie odczucie że robisz wszystko żeby prowadzić tego bloga ale brakuje ci pomysłów. Też byłam w podobnej sytuacji, w końcu doszło do tego że sama pogubiłam się w treści mojego bloga. Może zmienię zdanie po dalszej lektórze.
OdpowiedzUsuńP.S; wyłącz weryfikacje obrazkową,
Ustawienia - posty i komentarze- włącz weryfikacje obrazkową.