Nie śmiałam się poddać. Za nic.
Umrzeć jako tchórz nie miało żadnej wartości a przynajmniej dla mnie. Zginąć
jako bohater, tak to ma jakiś sens. Tylko dlaczego ja jeszcze żyję? Przecież
pamiętam jak płonęłam. Tak w zasadzie tylko to mi zostało w pamięci. A co było
potem? Chyba niestety na to pytanie mogła odpowiedzieć tylko jedna osoba. Ale
nie śmie się jej zapytać. Bo ona nie żyje. Argie spłonęła i to tylko z mojej
winy. Nie zdążyłam jej złapać. Więc co mam się łudzić, że dostanę się do świadomego
snu? Tak, marna ze mnie bohaterka. Chyba każdy może to potwierdzić. Nawet teraz
nie wiem gdzie jestem, a co gorsza kim jestem. To chyba uraz głowy.
Przynajmniej tak powiedział lekarz. Do licha jaki lekarz? Był koniec świata!!
Mimo to słyszę z oddali dźwięk głosu Heatha. A przynajmniej mężczyzny, który
jest do niego łudząco podobny.
- Heath?
Gdzie... gdzie jestem? - wyjąkałam. Niestety odpowiedź nie wyszła z ust mojego
chłopaka, a raczej z kogoś niemożliwego, że w ogóle istnieje. Bo chyba nie
oszukuję się, że Gave Ugly nie żyje, prawda?
- Oh, Lavende.
Śpij sobie. Twoja matka poszła mi po coś do picia.
Zbulwersowana
tym, że do mnie przemawia, szarpnęłam swym ciałem z całej siły i obudzonym
tonem wykrzyczałam:
- Nie masz
prawa się do mnie odzywać! Zabiłam cię! Ja, Ciemne Światło sprawiłam, że
przestałeś istnieć.
Rozbawiony z
moich skarg, wybuchnął sarkastycznym i niebywale chamskim śmiechem.
- Dziecko,
jaka jesteś śmieszna i zdesperowana. To, że twój kochaś nie żyje, wcale nie
oznacza, że musisz się wyżywać na nas. O popatrz twoja matka już idzie.
Reachel, Lavende dziwnie się zachowuje. Może ma gorączkę?
Nie potrafiłam
otworzyć oczu. Nie śmiałam. Za bardzo bałam się widoku powtarzającego się
koszmaru. A może to sen? Może wystarczy się uszczypnąć? Złapałam kciukiem za
kawałek skóry i lekko przycisnęłam. Z moich ust wydobył się jęk ale nic po za
tym.
Heath
powiedz, że żyjesz. Proszę.
Niemal po
sekundzie odpowiedział
Kochanie,
nie wiem jak ci to wyjaśnić. Widzisz ... nie zdołałem was uratować. I wygląda
na to, że ty przeżywasz swoje życie od nowa a ja zostałem uwięziony w świadomym
śnie.
Nie, nie. Tak
nie może być. Przecież pokonałam Aarona. Czemu mam przez to przechodzić jeszcze
raz? Po prostu nie chcę wierzyć w to wszystko. Jak to możliwe? Wiem, że Argie
zginęła ale ja? I jak by to wyjaśniało, że wszystko pamiętam? Kim był Heath, kim
ja a nawet... Nawet gdzie jest Kraina Istot.
Heath. Jak
mam to zrobić? Jak wejść do świadomego snu?
Po prostu
zrelaksuj się. Musi być absolutna cisza. Nic co w pobliżu nie może cię
rozpraszać.
Dobrze.
Czekaj na mnie dzisiaj. Spotkamy się tam.
A właściwie
gdzie, durna?? Przecież nawet nie wiem czy uda mi się za pierwszym razem.
- Mamo.
Zostawcie mnie samą. Chcę pójść spać, a gdy się obudzę wszystko powróci do
normalności. - teraz otworzyłam oczy. Spojrzałam na uśmiechniętego z tego
koszmarnego zbiegu wydarzeń, Gava. Po moich słowach uśmiech zbladł. I dobrze.
Moja matka zupełnie zahipnotyzowana swoim chłopakiem, wyszła z sali szpitalnej
bez żadnego pożegnania. Rany! Jestem w szpitalu!
Dość tego.
Muszę się skupić. Wejść w świadomy sen.
Dostać się do ukochanego.
Zamknęłam
powieki. Obezwładniłam ciało z wysiłku i z pracy mięśni. Moje ręce i nogi
ciężko spoczywały na szpitalnym, niewygodnym łóżku. Wyobraziłam sobie, że
znajduję się w nicości. W której nic nie jest żywe. I udało się. Poczułam się
wolna, taka zupełnie wyodrębniona od swojego ciała. Otworzyłam oczy powoli i ze
strachem. Moja ręka była normalna. Tak jak reszta ciała. Tyle, że to co
widziałam przed sobą już takie nie było. Bo czy w normalnym świecie można ujrzeć
kogoś z tamtego świata?
Taki krótki fragment następnego rozdziału :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz