Przed moimi
oczami stał mężczyzna. Na pierwszy rzut oka wydawał się być taki jak każdy inny
człowiek na ziemi. Ale dziwnie świecił. I to mnie niepokoiło. Obok niego siedziała
czarnowłosa kobieta. Wszystko co miała
na sobie było czarne. Oczy wyraźnie podkreślane i wyraziste, paznokcie spiczaste i długie… To jakby
zupełne przeciwieństwo. Czyli coś dziwnego.
- Jesteś Ciemnym
Światłem, prawda? – spytała kobieta przeszywając mnie wzrokiem. Skąd ona wie?
Obejrzałam się za siebie sprawdzając czy przypadkiem nie rozwinęłam skrzydeł. O
dziwo, nie. Więc jak to możliwe, że jakaś istota, którą widzę pierwszy raz na
oczy zna mnie, można powiedzieć na wylot?
- Tak. Ale kim
jesteście? – zapytałam zdezorientowana. Czarnowłosa prychnęła a zamiast niej
odpowiedział mężczyzna:
- Jestem Jasnym
Światłem. A obok mnie siedzi Ciemna Czerń.
Czy wszyscy pogłupieli?
Jaka do licha znowu Ciemna Czerń?! Czy nie wystarczy już tych wszystkich nazw?
- Co, co to ma znaczyć? –
moje ręce zupełnie obezwładnione przez
strach, nagle złożyły się na klatce piersiowej.
- Jesteś taka głupia czy
tylko taką udajesz? – spytała wrednie kobieta. A raczej czerń. Mężczyzna rzucił
jej mordercze spojrzenie.
- Claire, uspokój się. POZWÓL,
że ja sam wszystkiego dopilnuję.
Sapnęła. Na pozór wydawałoby się, że są
wrogami bo przecież czerń i biel to zupełnie co innego, ale teraz widać, że
jakoś się dogadują. Czy ta sytuacja czasem nie nabiera dziwnie prędkiego tempa?
- Więc, może mi ktoś to
wszystko wyjaśnić? Gdzie ja w ogóle jestem?
Dopiero teraz
zauważyłam, że znajdowałam się w jakimś gaju. Gaju, który w większości był
biały. Tak to dziwne. Zupełnie jakby napadał śnieg, ale żadnego śniegu tu nie
było.
- Jesteś w Gaju Istot,
czyli tam gdzie wypoczywamy po śmierci. Przybyłaś tu by odnaleźć Wodza Niebios
i Heatha Bakera. Nie możemy pozwolić ci przejść dalej, ponieważ nie spełniłaś
jednego zadania.
Wybałuszyłam
oczy.
- Jakiego zadania?! –
wykrzyknęłam spanikowana.
- Musisz znaleźć nową
przepowiednię.
Zaśmiałam się.
Jasne, i co jeszcze?
- Słuchajcie zależy mi
na czasie więc nie róbcie sobie ze mnie żartów. Muszę przywrócić świat do
normalności. Bo wiecie, zaczynam czas od nowa, bo prawdopodobnie umarłam ale
narodziłam się na nowo. Nadal jako Ciemne Światło. I widzicie, ja przeżyłam a
mój chłopak nie. Przybyłam tu by go uratować i zapytać się Wodza o dalszą
drogę.
- Och, głupia. Właśnie
Greg ci to wyjaśnił. – powiedziała zirytowana Czerń. – Ta przepowiednia da ci
wskazówkę do uratowania czasoprzestrzeni i świata. Widzisz, to co teraz dzieje
się na ziemi jest namiastką czasu. Wcale nie umarłaś. Ani ty ani twój chłopak.
To jakiś błąd losu. Więc ty jako Ciemne Światło masz za zadanie ten błąd
naprawić. Więc do dzieła. – uśmiechnęła się sarkastycznie.
No dobra. To ma
sens.
- Ale … czy moja
przyjaciółka też tu jest?
Spojrzeli na
siebie. Mężczyzna pokręcił głową ale zaraz zapytał:
- Jak się nazywa?
- Argie. Argie
Duchnat. – odpowiedziałam spokojnie. – Zginęła. Spadła z klifu.
- Zrobiła to celowo? –
zapytała kobieta.
Powróćmy do
tamtych zdarzeń. Po naszej rozmowie, zaczęłyśmy schodzić ale kiedy chciałam coś
powiedzieć Arg, usłyszałam tylko jej krzyk. A później i ja skoczyłam. Czyżby
naprawdę chciała się zabić?
,,Już nie mam
po co istnieć. Czasami mam ochotę rzucić się z tego klifu i zapomnieć o
wszystkim”. Słowa mojej przyjaciółki
wtargnęły do mojego umysłu tak szybko jak burza z piorunami panująca gdzieś w
tym Gaju. Oczywiście, że zabiła się celowo.
- Tak.
- Więc jej tu nie ma.
Upadłam na
ziemię. Cały czas miałam jakąś małą, mikroskopijną nadzieję. Myślałam, że ona
też tu będzie.
- Ale, ale czemu ja
tu jestem i Heath? Przecież nie zrobiliśmy tego z przypadku.
- Jesteście żywi, ponieważ nie
planowaliście tego wcześniej. Nie oszukaliście losu. Wasza przyjaciółka to
zrobiła. Celowo.
To o tym nie
chciała powiedzieć mi wtedy. To dlatego zaprowadziła mnie na szczyt klifu! O Argie,
coś ty zrobiła!!
Z moich oczu płynęła fala łez. Smutek,
który panował w mojej duszy był nie do opisania. Moja Argie. Wzorowa córka,
przyjaciółka i dziewczyna. Czemu ona? Jak to zniosę? Na me oczy przypłynęła
tona ciemnej masy. Zasłoniła mi pole widzenia a wszystkie mięśnie odmówiły posłuszeństwa.
Paraliż.
- Musi stąd
odejść. Męczy się. Nie widzisz? – krzyknęła kobieta. – Wiesz doskonale, że
powrót z stąd jest trudny!
- OPUŚĆ DUSZO GAJ ISTOT!
Otworzyłam oczy. Szpital.
Nędza – skomentowałam w myśli. Tak naprawdę nic mi nie jest. Więc chyba
mogłabym wstać, prawda? – zapytałam pielęgniarkę, która podała mi szklankę
wody. Niestety ta pani była na tyle nieprzyjemna, że nie uzyskałam odpowiedzi. Ostrożnie
podniosłam tors. Usiadłam na łóżku i spuściłam nogi na dół. Ostrożnie podeszłam
do okna i z ulgą stwierdziłam, że jestem na pierwszym piętrze. Spojrzałam
szybko na prześcieradło i powiedziałam sama do siebie:
- Argie, pewnie bardzo
by cię to ucieszyło. – przekonana, że nie dostanę odpowiedzi, gdzieś z tyłu,
rozległ się jak przez mgłę głos dziewczyny:
- Nawet nie wiesz jak
bardzo.
Jesteście ciekawi co będzie dalej?? ;)
Jakiekolwiek pytania pisać tutaj .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz