poniedziałek, 29 października 2012

C.d rozdziału XXXI


                 Przed moimi oczami stał mężczyzna. Na pierwszy rzut oka wydawał się być taki jak każdy inny człowiek na ziemi. Ale dziwnie świecił. I to mnie niepokoiło. Obok niego siedziała  czarnowłosa kobieta. Wszystko co miała na sobie było czarne. Oczy wyraźnie podkreślane i wyraziste,  paznokcie spiczaste i długie… To jakby zupełne przeciwieństwo. Czyli coś dziwnego.
                      - Jesteś Ciemnym Światłem, prawda? – spytała kobieta przeszywając mnie wzrokiem. Skąd ona wie? Obejrzałam się za siebie sprawdzając czy przypadkiem nie rozwinęłam skrzydeł. O dziwo, nie. Więc jak to możliwe, że jakaś istota, którą widzę pierwszy raz na oczy zna mnie, można powiedzieć na wylot?
                       - Tak. Ale kim jesteście? – zapytałam zdezorientowana. Czarnowłosa prychnęła a zamiast niej odpowiedział mężczyzna:
                       - Jestem Jasnym Światłem. A obok mnie siedzi Ciemna Czerń.
                     Czy wszyscy pogłupieli? Jaka do licha znowu Ciemna Czerń?! Czy nie wystarczy już tych wszystkich nazw?
                       - Co, co to ma znaczyć? – moje ręce zupełnie obezwładnione przez  strach, nagle złożyły się na klatce piersiowej.
                       - Jesteś taka głupia czy tylko taką udajesz? – spytała wrednie kobieta. A raczej czerń. Mężczyzna rzucił jej mordercze spojrzenie.
                        - Claire, uspokój się. POZWÓL, że ja sam wszystkiego dopilnuję.
 Sapnęła. Na pozór wydawałoby się, że są wrogami bo przecież czerń i biel to zupełnie co innego, ale teraz widać, że jakoś się dogadują. Czy ta sytuacja czasem nie nabiera dziwnie prędkiego tempa?
                        - Więc, może mi ktoś to wszystko wyjaśnić? Gdzie ja w ogóle jestem?
Dopiero teraz zauważyłam, że znajdowałam się w jakimś gaju. Gaju, który w większości był biały. Tak to dziwne. Zupełnie jakby napadał śnieg, ale żadnego śniegu tu nie było.
                        - Jesteś w Gaju Istot, czyli tam gdzie wypoczywamy po śmierci. Przybyłaś tu by odnaleźć Wodza Niebios i Heatha Bakera. Nie możemy pozwolić ci przejść dalej, ponieważ nie spełniłaś jednego zadania.
Wybałuszyłam oczy.
                        - Jakiego zadania?! – wykrzyknęłam spanikowana.
                        - Musisz znaleźć nową przepowiednię.
Zaśmiałam się. Jasne, i co jeszcze?
                        - Słuchajcie zależy mi na czasie więc nie róbcie sobie ze mnie żartów. Muszę przywrócić świat do normalności. Bo wiecie, zaczynam czas od nowa, bo prawdopodobnie umarłam ale narodziłam się na nowo. Nadal jako Ciemne Światło. I widzicie, ja przeżyłam a mój chłopak nie. Przybyłam tu by go uratować i zapytać się Wodza o dalszą drogę.
                         - Och, głupia. Właśnie Greg ci to wyjaśnił. – powiedziała zirytowana Czerń. – Ta przepowiednia da ci wskazówkę do uratowania czasoprzestrzeni i świata. Widzisz, to co teraz dzieje się na ziemi jest namiastką czasu. Wcale nie umarłaś. Ani ty ani twój chłopak. To jakiś błąd losu. Więc ty jako Ciemne Światło masz za zadanie ten błąd naprawić. Więc do dzieła. – uśmiechnęła się sarkastycznie.
No dobra. To ma sens.
                         - Ale … czy moja przyjaciółka też tu jest?
Spojrzeli na siebie. Mężczyzna pokręcił głową ale zaraz zapytał:
                          - Jak się nazywa?
                          - Argie. Argie Duchnat. – odpowiedziałam spokojnie. – Zginęła. Spadła z klifu.
                          - Zrobiła to celowo? – zapytała kobieta.
Powróćmy do tamtych zdarzeń. Po naszej rozmowie, zaczęłyśmy schodzić ale kiedy chciałam coś powiedzieć Arg, usłyszałam tylko jej krzyk. A później i ja skoczyłam. Czyżby naprawdę chciała się zabić?

,,Już nie mam po co istnieć. Czasami mam ochotę rzucić się z tego klifu i zapomnieć o wszystkim”.  Słowa mojej przyjaciółki wtargnęły do mojego umysłu tak szybko jak burza z piorunami panująca gdzieś w tym Gaju. Oczywiście, że zabiła się celowo. 
                          - Tak.
                          - Więc jej tu nie ma.
Upadłam na ziemię. Cały czas miałam jakąś małą, mikroskopijną nadzieję. Myślałam, że ona też tu będzie.
                           - Ale, ale czemu ja tu jestem i Heath? Przecież nie zrobiliśmy tego z przypadku.
                           - Jesteście żywi, ponieważ nie planowaliście tego wcześniej. Nie oszukaliście losu. Wasza przyjaciółka to zrobiła. Celowo.
To o tym nie chciała powiedzieć mi wtedy. To dlatego zaprowadziła mnie na szczyt klifu! O Argie, coś ty zrobiła!!
              Z moich oczu płynęła fala łez. Smutek, który panował w mojej duszy był nie do opisania. Moja Argie. Wzorowa córka, przyjaciółka i dziewczyna. Czemu ona? Jak to zniosę? Na me oczy przypłynęła tona ciemnej masy. Zasłoniła mi pole widzenia a wszystkie mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Paraliż.
                             - Musi stąd odejść. Męczy się. Nie widzisz? – krzyknęła kobieta. – Wiesz doskonale, że powrót z stąd jest trudny!
                             - OPUŚĆ DUSZO GAJ ISTOT!



                    Otworzyłam oczy. Szpital. Nędza – skomentowałam w myśli. Tak naprawdę nic mi nie jest. Więc chyba mogłabym wstać, prawda? – zapytałam pielęgniarkę, która podała mi szklankę wody. Niestety ta pani była na tyle nieprzyjemna, że nie uzyskałam odpowiedzi. Ostrożnie podniosłam tors. Usiadłam na łóżku i spuściłam nogi na dół. Ostrożnie podeszłam do okna i z ulgą stwierdziłam, że jestem na pierwszym piętrze. Spojrzałam szybko na prześcieradło i powiedziałam sama do siebie:
                         - Argie, pewnie bardzo by cię to ucieszyło. – przekonana, że nie dostanę odpowiedzi, gdzieś z tyłu, rozległ się jak przez mgłę głos dziewczyny:
                         - Nawet nie wiesz jak bardzo.





Jesteście ciekawi co będzie dalej?? ;) 
Jakiekolwiek pytania pisać tutaj .  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz