sobota, 13 października 2012

Kontynuacja poprzedniego rozdziału


                  - A po później? – spytała ze łzami w oczach.
                  - Tego nikt nie wie, Lav. Nikt.
                  - Jesteś tego taki pewien?
Odruchowo odwróciłem się plecami do Lav i zobaczyłam Argie z przyjaciółmi i z Reachel. Jej mama, zupełnie zdezorientowana tą całą sytuacją stała za Davidem.
                  - Ty niby wiesz? – spytała Lavende. Dziewczyna o jasnych włosach podniosła oczy i spojrzała na swoją przyjaciółkę.
                  - Wiem co musicie zrobić. Widziałam się z wodzem.
Lav rozszerzyła oczy i podbiegła do Argie. Wtuliły się w siebie czule a ja zapytałem:
                   - Jak mogłaś go widzieć skoro on nie żyje?
Spojrzała na mnie podejrzliwie ale zaraz odpowiedziała:
                   - Żyje, jeśli wiesz jak się z nim kontaktować. A Lavende z całą pewnością to umie.
Dziewczyna zwróciła uwagę na ostatnią wypowiedź Argie. Zatrzepotała rzęsami i zapytała:
                   - Jak?
                   - Za pomocą snu…
A więc o to chodzi. Wiedziałem, że kiedyś będzie musiała spróbować.
Świadomy sen. Taki w którym rozmawiasz i jesteś, gdziekolwiek chcesz i z kimkolwiek jesteś.
             Tylko, czy moja dziewczyna jest w stanie temu zaradzić? W końcu niedawno utraciła swoją całą duszę. Lecz chyba przeceniam jej możliwości. Przecież zabiła Aarona, potężnego władcę na którego tylko ona była odporna. Jedna z Krainy Istot. Jedna na całym świecie.
                     - Musisz wejść w świadomy sen. Ty jako medium, masz do tego możliwości. Łatwo ci pójdzie ale możesz już nie wrócić.
                  - A czytałam o tym. Czy to czasem nie nazywa się LED?
Spojrzeliśmy na siebie z Vee, jednocześnie po cichu śmiejąc się z ostatniego zdania, które wypowiedziała Lav.
                  - Kochanie. To nie są bajki. Obudź się. Świadomy sen to taki sen w którym widzisz cyfry, litery, liczby. To dzieje się w realu, tyle, że w innym czasie. Możesz tam spotkać się z osobą, którą nie masz w zasięgu tutaj. Tyle, że tak jak łatwe jest wejście w ten stan tak trudne jest wydostanie się z niego. Możesz tego nie przeżyć. A ja nie chcę byś ryzykowała. – Lavende Purry, dziewczyna mojego życia podeszła do mnie, przytuliła i powiedziała na ucho:
                   - Chcę by wszystko doszło do normalności.
                   - Wiem ale proszę. Znajdziemy jakieś inne wyjście.
                   - Innego nie ma. To jedyna droga. – powiedziała.
Zawiodłem się. I najbardziej denerwujący był fakt, że to ja nawaliłem. Mogłem przy niej być, nie pozwolić by dowiedziała się o tym wszystkim. Wszystko mogło potoczyć się inaczej. Ale oczywiście Loren zrobił swoje. W tym momencie spokojnie mógłbym powiedzieć, że go nienawidzę. To przez niego ona teraz płacze i cierpi. To on ją skrzywdził. Ale nie mogę się oszukiwać, on to ja. Loren to Heath. Jedna Istota.
                   - Nie. Nie pozwalam na to.
Lavende spojrzała na mnie zasmucona. Oczywiście, że chciała to zrobić i najwyraźniej postąpi po swojej myśli. Przynajmniej ja będę miał satysfakcję, że nie chciałem by to zrobiła.
            Cholera. Po co mi satysfakcja, skoro ona prawdopodobnie nie przeżyje. Głupi fakt, że jej na to nie pozwoliłem nie utrzyma Lav przy życiu. Nic nie zmieni.
                   - Heath, to moja decyzja i nie masz nic do gadania! – krzyknęła zdenerwowana.
                   - Cholera, Lavende ! Kocham cię! Nie chcę by coś ci się stało! Nie rozumiesz tego? A dokładnie którego słowa? Tego, że cię kocham? Tak, czuję to do ciebie i to bardzo mocno! Jesteś moją jedyną na całym wszechświecie! Lubię jak jesteś przy mnie, a wręcz uwielbiam. Gdybym miał wybrać życie lub ciebie, wybrałbym Ciebie, Lav! Ciebie, bo cię kocham. I jeśli chcesz zginąć, to tylko ze mną. Nie pozwolę ci umrzeć beze mnie. Bo ja i tak nie przeżyję. Nie przeżyję, bez ciebie.
Zamurowana moimi słowami, stanęła jak wryta. Wpatrywała się w moje niebieskie oczy i uśmiechała. Gdy uśmiech znikał na jakiś czas, to i tak zawsze wracał. W sumie to sam jestem nieco zdziwiony. Nigdy nie powiedziałem czegoś co czuję tak prosto w oczy. Przynajmniej nie uczucia z głębi mojego serca.
                 Hmm, lecz cóż. Dobrze jest kochać. To pewnie każdy powie.
                 - Heath. Ja… ja nie wiem co powiedzieć.
                 - Może to co czujesz do mnie… - wyjaśniłem.
Podeszła do mnie skromnie się uśmiechając. Na jej policzkach pojawiły się urocze dołeczki.
                 - Co mam ci powiedzieć? – spytała jeszcze raz.
                 - Lubisz mnie chociaż? – zapytałem ochoczo.
                 - Nie. – odpowiedziała.
                 - Nie drocz się ze mną. Tęskniłabyś za mną gdybym wyjechał?
                 - Za tobą ? Nigdy w życiu.
                 - Aha. Rozumiem.  – odwróciłem się zaskoczony i jednocześnie zasmucony. Myliłem się. Cały czas. Łudziłem się, że taka piękna dziewczyna jak ona może mnie pokochać.
                 - Poczekaj. – złapała mnie za rękę. – Ja cię nie lubię. Ja cię kocham. Czy tęskniłabym za tobą? Umarłabym z tęsknoty. – zaśmiała się histerycznie.
Również odwzajemniłem uśmiech.
                 - Typowe łańcuszki na facebooku, co?
                 - Romantyczne gołąbeczki, możecie skończyć te słodkie wyznania? – zapytała Argie. Zupełnie zapomniałem, że ktoś tu z nami jest.
                 - Zgadzam się ale tylko wtedy, kiedy ja pójdę z tobą. – zwróciłem wzrok na swoją dziewczynę. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy aż to ona odpowiedziała:
                  - Dobrze.
                  - No i jest ekstra. Kiedy to zrobicie?
                  - Myślę, że jutro po południu. – powiedziałem markotnie. Nie mam ochoty na jakieś DZIWNE podróże.
                  - Dobrze, Lav przejdziesz się ze mną? Dawno nie gadałyśmy. Wiesz tak jak przyjaciółki… - spytała dziewczyna. Kiwnąłem Lavende, że może iść a ja najzwyczajniej w świecie położyłem się spać.

***
Lavende


                  Stałam z Argie na wybrzeżu klifowym, wpatrując się w zachód słońca. Przyjemny wietrzyk ogarniał nas a światło słońca ocieplało.
                   - Wiesz, że po powrocie rzeczywistości wszystko będzie po staremu, no nie? – zapytała nie patrząc się w oczy.
                   - Tak.
                   - Nie będzie ci nudno? No wiesz teraz tak dużo się dzieje, a później… Co nam pozostanie?
Zastanowiłam się chwilkę. Miała rację. Zupełnie o tym nie pomyślałam. Nie wyobrażałam sobie normalnego życia, bo przecież takie już minęło mi dwa razy. Czy słowa ,,do trzech razy sztuka” będą w tym momencie odpowiednie?
                  - Argie, będziemy my. A to najważniejsze.
                  - Tobie pozostaną przyjaciele, Reachel i Heath. A mi?
                  - Rodzice i przyjaciele.
Z jej oka popłynęła łza.
                  - Moi rodzicie zginęli.
Kolana ugięły się pode mną. Przytuliłam przyjaciółkę najsilniej jak mogłam. Jak dużo jeszcze osób może zginąć?
                  - Tak mi przykro.
                  - To i tak niczego nie zmieni.
Masz rację, Argie. Niczego nie zmieni.  




Piszcie komentarze!! :) Chciałabym wiedzieć co sądzicie o ostatnich rozdziałach. :) 

Coś w stylu Argie. :) A wy jak sobie ją wyobrażacie? Najfajniejszy pomysł nagrodzę. Zamieszczę waszą postać w książce ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz