- Argie? – zdołałam
wydusić. Byłam w totalnym szoku. Widziałam ją. Naprawdę! Jej blond włosy, jasną
karnację i błękitne skrzydła. Moja kochana przyjaciółka tu jest a ja stoję jak słup
i się na nią gapię. Wreszcie obudzona z chwili nieuwagi pognałam w jej kierunku
i rzuciłam na ramiona. Argie zrobiła zdziwione oczy a ja poleciałam na stolik
szpitalny. Przy okazji zwróciłam szklankę wody, którą podała mi ta niemiła
pielęgniarka. Mogłam się tego spodziewać. Zobaczyłam ją jako ducha… Przecież
jestem medium.
- Tak to ja. Przykro
mi ale nie zdołasz mnie dotknąć.
Wstałam z
podłogi, lekko otrzepałam szpitalną, białą, wygniecioną koszulę i spojrzałam na
Argie. W jej oczach nie było widać już smutku, czy wyczerpania. Wręcz
przeciwnie, była szczęśliwa i uradowana tym, że skończyła swój żywot.
- Czemu? Czemu to
zrobiłaś? Argie, proszę wytłumacz mi to! – powiedziałam ostrożnie i w miarę
powoli.
- Nie rozumiesz mnie
Lav. Co byś zrobiła gdyby zabito Heatha, Reachel, Vee, Davida i zostałabyś sama
ty? – zapytała mądrze. To samo co ty – pomyślałam. Ale nie przyznam się do
tego. Bo przecież to i tak nic nie zmieni.
- To bez znaczenia.
- Lavende, w tym rzecz. To ma największe
znaczenie!
- Najpewniej to co
ty. – wydukałam po cichu. – Ale nie rozumiem. Przecież zostałam ci ja i David i
Vee… Czemu? – spytałam ponownie płacząc.
- No właśnie
dlatego. Dość na tym świecie łez i bólu. Chciałam z tego zrezygnować. I teraz
mi ulżyło. Jest tutaj o wiele lepiej niż tam gdzie jesteś ty. Oczywiście nie
popełniaj samobójstwa… Mówię jak jest. – wyjaśniła po czym odwróciła się do
mnie plecami. Pragnęłam dotknąć palcami jej skrzydeł. Tak błękitnych i tak
miękkich nie miał żaden Anioł. Przynajmniej ja takiego nie znałam a jestem
Przywódcą Aniołów.
- Planowałaś to,
prawda? Specjalnie zaciągnęłaś mnie nad klif. Później tylko udawałaś, że chcesz
zmienić swoje życie i kiedy ja nie byłam w stanie cię obserwować, skoczyłaś. Oszukałaś
los, przeznaczenie, mnie i czasoprzestrzeń. Zrobiłaś to bym ja mogła uratować
świat… Tak ci przekazał Wódz. – powiedziałam jej do ucha. Gwałtownie odwróciła
się na moje ostatnie słowa i usiłowała mnie przytulić. Płakała niewidzialnymi
łzami i wtulała się w me ramiona. Niestety nic nie czułam.
- Tak to co mówisz
jest prawdą ale moje wcześniejsze wyjaśnienia też są prawdą. Wierzysz mi? Nie
miałam wyboru! – wykrzyknęła spanikowana.
- Argie, wiesz, że
ci wierzę. Ale mówisz powiedzieć mi całą prawdą. Od początku do końca. Dasz radę
usiąść? – zapytałam lekko odsuwając się od przyjaciółki.
- Pewnie. Tylko, że węszy tu
Gave więc wolałabym pójść pogadać gdzie indziej. – wyjaśniła. Obie jednocześnie
spojrzałyśmy na prześcieradło. Szybko chwyciłam jeden koniec, a drugi
zaczepiłam o bok łóżka. Oczywiście mogłabym polecieć ale gdyby zobaczył mnie
jakiś przechodni, to jeszcze bardziej rozdarłoby przeznaczenie. Zwinnie
przerzuciłam jeden koniec prześcieradła za okno i szybko z niego się zsunęłam. Argie
nie musiała nic robić. Po prostu przeniosła się na dół za pomocą teleportacji. Bycie
duchem faktycznie ma jakieś zalety. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Fajnie, że
Argie jest szczęśliwa, teraz gdy jest umarłą a ja medium możemy się spotykać
jeszcze częściej. Więc to nie tragedia… Przynajmniej na razie nie.
- To może do Krainy
Istot? – zaproponowała Argie.
- Na cmentarz. Wiesz,
który. – wyszczerzyłam zęby.
- Naprawdę zamierzasz
tam biec?
Zaśmiałam się.
- Nie.
- Złap mnie za rękę.
Spojrzałam na nią
dziwnym i podejrzanym wzrokiem. Podeszłam do niej powoli i złapałam za dłoń. Poczułam
tylko lekki ból głowy a gdy otworzyłam oczy stałam przy swoim nagrobku. Świetnie
świat zniknął ale już nagrobek z moim imieniem i nazwiskiem nie. Ten świat jest
naprawdę sprawiedliwy – pomyślałam z sarkazmem.
To taki krótki fragment. : )