poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział XXXV



                     Zamrugałam zdziwiona. Oddać mu skrzydła? Gave Ugly i moje skrzydła? Do licha, po co jemu są potrzebne?
                                - O co ci chodzi? – zapytałam zirytowana kosmykiem brązowych włosów, który dręczył mój nos. Nie mogłam go odgarnąć bo ten – eh – Gave trzyma mnie za ręce.
 Zaśmiał się kpiąco ale zaraz odpowiedział:
                                 - Jesteś Ciemnym Światłem, masz na plecach bardzo dużą wartość, nawet nie wiesz jak wielką, kotku. – odgarnął mi denerwujący kosmyk.
 Przypomniałam sobie słowa, w które nie mogłam uwierzyć. Gave Ugly się mnie boi. Jestem od niego silniejsza, dlatego boi się o swoje bezpieczeństwo. Chce bym oddała mu skrzydła, bo wtedy ja będę bezbronna. No nie całkiem. Jestem medium…
                                   - Rozgryzłam cię Gave, wiesz?
Spojrzał podejrzliwie.
                                   - Boisz się mnie, kochanie. – kontynuowałam sarkastycznie.
                                   - Jesteś śmieszna. – powiedział z odrobiną poruszenia. – Ciebie? Daj spokój.
                                    - Oj, Gave nie próbuj kłamać. Wiesz, jestem medium i mój ojciec zaraz może się tu zjawić.
Głośno przełknął ślinę. – Więc radzę ci powiedzieć mi całą prawdę. Od samego początku do końca. Bo jak nie… Hmm no radziłabym ci się już bać i uciekać. – mrugnęłam okiem. Nie może po mnie poznać, że obawiam się jego reakcji. Do licha! On może czytać mi w myślach!
                                     - Chodź. – oderwał się ode mnie i kopniakiem otworzył drzwi od mojego pokoju.
                  Łóżko stało na tym samym miejscu, podobnie jak biały stolik czy wieża. Ogólnie mówiąc, gdybym mogła położyłabym się spać zapominając o całym świecie.
                                   - Siadaj. – rozkazał.
                                   - Będę robić to co chcę. – uśmiechnęłam się sarkastycznie. Czy nie za dużo sarkazmu w jednym dniu?
                                   - Jak wolisz. Wiem, że wolałabyś, żeby to twój beznadziejny chłopak opowiedział ci o wszystkim ale niestety teraz to ty musisz się mnie słuchać.
Potaknęłam głową. Faktycznie, może kłamać. Ale co innego mogę zrobić jak go wysłuchać?
                                    - Zaczynaj.
Westchnął. Zaraz dowiem się całej prawdy… Aż się boję.
                                    - Pewnie słyszałaś tą historię wiele razy ale nic nie zaszkodzi posłuchać jej jeszcze raz. W dniu gdy zobaczyłaś Heatha na trawniku, nie śniłaś… To zdarzyło się naprawdę tylko ja, usunąłem ci pamięć.
                                      - Dlaczego? – wtrąciłam.
                                      - Bo nie chciałem byś znowu mieszała się w nasze sprawy. Mówiąc nasze mam na myśli, Aniołów. Także Upadłych.
                                       - Czemu mówisz, znowu ?
                                        - Przed narodzeniem się na nowo, mówię o dniach przed zobaczeniem Heatha na trawniku, byłaś z Lorenem. Kochaliście się i dlatego, Loren zdradził ci tajemnice dotyczące Nas. Ty byłaś Czarną Anielicą i prawdopodobnie nią zawsze zostaniesz. Jest ci to przypisane w Niebiosach. Kontynuując, gdy razem Upadliście za złamanie zasad, nie mogłaś stać się Upadłą po raz drugi, dlatego narodziłaś się na nowo, a Loren w postaci Heatha zjawił się na ziemi. Loren został w Piekle, pod niewolą Aarona.
                                         - Dlaczego na zawsze będę Upadłą? – powiedziałam zrzucona z gruntu. Świetnie. Czy jestem wpisana do ksiąg Niebios jako Zła?! Miałam ochotę krzyczeć na głos. Ale nie mogłam. W tym momencie muszę uszanować mego wroga.
                                          - Przy stwarzaniu świata, każdy człowiek otrzymuje swoją rolę. Inni po prostu są ludźmi, ty musisz być Upadłą. Jednak stworzono cię na pozór dobrą, masz tylko taki tytuł. Dokończę tamten temat a później będą pytania, dobrze? – zapytał niemile.
                                      - Tak.
                                      - Po tym jak zobaczyłaś na żywo tylko popiół i  wróciłaś z powrotem do swojego pokoju, wyczyściłem ci  pamięć. Potrafię się materializować jako duch, dlatego mnie nie widziałaś. Robiłem to na zlecenie Aarona. Miał nadzieję, że już nigdy się nie zobaczy a ty nie będziesz próbowała pokrzyżować jego planów. Niestety ten drań, mówię o Lorenie, zjawił się w twojej szkole. Ponownie wpadliście sobie w oko, a ja bacznie cię obserwowałem, wtedy gdy byłem z twoją matką. Z czasem miałaś sny, w których pojawiał się Heath. Cały czas byłem w kontakcie z Aaronem. Następnym jego rozkazem było dopilnowanie by Jerry złapał cię i przyprowadził do samych Piekieł. Tam najpewniej, zabito by cię lub ponownie wyczyszczono pamięć. Heath cię uratował i dlatego znowu pokrzyżowałaś nam plany. Gdy, twój chłopak Loren powiedział ci o prawie wszystkim, Wódz się wkurzył.
                                         - O jakim Wodzu mówisz?
                                         - O Aaronie, na razie nie mieszajmy Gabriela.
Gabriela?  - Wodza Niebios. – odpowiedział na moje myśli.
                                          - Następnie nastąpił okres w którym nie miałaś żadnej wizji, ani snu. Tak jak już wcześniej ci mówiłem, Wódz się zdenerwował i kazał mi zabić Betty. Postanowił, że skoro i tak już wiesz, to musisz dopełnić zadania. Tyle, że przecież byłaś Ciemnym Światłem i miałaś nas wypędzić. Chciał cię sprowokować i doprowadzić do Bitwy. Ty zaczęłaś panikować, w noc gdy Betty umarła …
                                          -Bo ty ją z a b i ł e ś ! – dokończyłam złośliwie.
                                           - Dostałaś wizji o narodzinach na nowo. Obudziłaś się w nocy i wyszłaś z Heathem w poszukiwaniu Reachel, którą chwilowo porwałem. – wyszczerzył bezczelnie zęby. Naburmuszona odwróciłam wzrok.
                                            - Dotarliście na cmentarz i tam dowiedziałaś się kompletnie wszystkiego… No może nie całkiem. W każdym razie, po pewnym czasie twój kochany Loren przysłał list. Po jego przeczytaniu Upadłaś i narodziłaś się na nowo. Każdy miał nadzieję, że powrócisz jako Jasne Światło. I to nam się udało. W dniu 17 urodzin, poszłaś do Ogrodu w twojej szkole i przypomniałaś sobie o zdarzeniach z tamtego życia… Niestety. W tym momencie, dowiedziałaś się, że Ciemne Światło ma lepszą rolę niż Jasne i postanowiłaś sprzeciwić się Aaronowi. Po tej rozmowie wściekł się i rozpętał koniec świata i wielką bitwę na której ty zabiłaś razem  z duchami jego ciało. Przed bitwą znów stałaś się Ciemnym Światłem, bo wiadome było, że Jasnym nie możesz być. Następnie zabiłaś część duszy Aarona za swoją cząstkę. Po powrocie do rzeczywistości na ostatnich siłach odprawiłaś rytuał na Gabrielu i sprawiłaś, że świat przestał istnieć. Inaczej mówiąc zabiłaś całego Aarona. Komplikacje rozpoczęły się gdy twoja przyjaciółka Argie oszukała los i rzuciła się z klifu. Przez to oszukała też mnie i za karę skazałem Heatha i Wodza ( który przeżył bo uczyniłaś świat od nowa, twój ojciec także powrócił tylko, że do tego nie doszłaś ). Ciebie zostawiłem na pastwę losu byś sama musiała szukać ukochanego.
                                  - Tak. Teraz ta cała plątanina nabrała sensu.
Wcale nie. Bo w głowie mam mętlik. Czemu Gave nagle jest taki dobry?
Coś knuje.
                                  - Coś blefujesz, Gave. – powiedziałam podejrzanie.
                                  - Jeżeli nie chcesz wysłuchać to końca, to proszę bardzo. Wyjdź. – rozkazał. Nie drgnęłam. – Dobrze. Więc chcę twoje skrzydła by stać się kimś więcej niż tylko Upadłym.  Pragnę być silniejszy. I tylko dlatego?


I co sądzicie o tym rozdziale?? 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz