czwartek, 1 listopada 2012

C.d XXXII rozdziału


- Więc opowiesz mi teraz? – zapytałam trochę skołowana. Mam nadzieję, że przyjaciółka opowie mi wszystko.
                              - Tak. Jeśli nalegasz. – powiedziała cichym tonem. Poprosiła mnie bym usiadła obok niej. Posłuchałam i zrobiłam to co nakazała. Po paru minutach wzdychania i wpatrywania sobie w oczy zaczęła mówić:
                               - Pamiętasz ten dzień kiedy odprawiałaś rytuał z wodzem i to kiedy wstąpił w ciebie zły duch?
                                - Tak. Doskonale go pamiętam. – powiedziałam przygnębiona. Te zdarzenie najchętniej wyczyściłabym ze swojej pamięci.  
                                - Więc zaraz przed odprawieniem tej uroczystości wódz zabrał mnie na rozmowę. Powiedział, że muszę doprowadzić cię do kolejnej wskazówki a ona znajduje się gdzieś tutaj.
                                - Ale nadal nie rozumiem? Czemu musiałaś upaść i się zabić? – pytam zdezorientowana. To wszystko nie ma sensu.
                                - Warunkiem znalezienia tej wskazówki, jest śmierć jednej z bliskich ci osób… Tak powiedziało mi Niebo. – powiedziała nieśmiale.
Poświęciła się dla mnie. A właściwie dla całego świata.
                                - I dlatego zdecydowałaś się, że tą bliską osobą, która umrze będziesz ty? – spojrzałam na nią z troską, złością, miłością i nie wiem czym jeszcze. Nigdy w życiu nie ukrywałam w sobie takiej bomby uczuć. No może tylko wtedy gdy spotkałam Heatha po raz pierwszy.
                                - Lavende, zrozum mnie. Byłam już zmęczona tym życiem i dlatego powiedziałam: tak. To ja muszę umrzeć. Wiem, że gdybym zniknęła tak po prostu, byłoby nieodpowiedzialne wobec ciebie więc pomyślałam, że porozmawiamy razem po raz ostatni. Tak jak przyjaciółka z przyjaciółką. A gdy byłaś tyłem nie śmiałam czekać minuty dłużej. Skoczyłam. Tak naprawdę nie tylko jam oszukałam los. Widzisz, to także wina Niebios. A teraz by ta namiastka czasu została przywrócona do normalności musisz szukać przepowiedni. Nie mam pojęcia gdzie ona jest. Tego nikt mi nie oznajmił.
                      Do oczu napłynęły mi łzy. To takie urocze, że Argie zdecydowała się na tak wielkie zadanie. Dlatego coś jej się należy. Coś, co pomoże jej żyć spokojnie w Niebie.
                 Mamo Argie i tato, wróćcie do córki. Ona was potrzebuje. Zostańcie przy niej aż do końca istnienia wszystkiego.
                  Słowa, które powtarzałam w myślach, może były absurdem ale  jeśli naprawdę jestem medium i mam kontakt z duszami z poza tego świata, to może się spełnią.
                   I spełniły się. Gdy tylko usłyszałam dźwięk zdziwienia pochodzącego z ust Argie, ogarnęło mnie niedopisania przyjemne ciepło. Poczułam się spokojna o swoją przyjaciółkę. Oni się nią zaopiekują. Tylko tyle mogę dla niej zrobić.
                     - Dziękujemy ci, że pomogłaś nam ją odnaleźć. – powiedziała mama Argie. Zdanie, które wypowiedziała słychać było jak przez mgłę.
                      - Nie ma za co. Argie, trzymaj się. Odwiedzaj mnie czasami. – powiedziałam płacząc.  Lecz moja przyjaciółka, nie odpowiedziała mi tym samym jak zawsze. Uradowana położyła dłoń na moim ramieniu i zniknęła. A wraz z nią uczucie troski o jedną z najbardziej bliskich mi osób.



Taki króciutki fragment :) Pozdrawiam czytelników :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz