piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 10. - mały fragment





                                      Już nie uciekniesz





Wbrew pozorom, które ostatnio sam stworzyłem, wcale się nie bałem. Miałem w ręku ciężkie narzędzie. Chciałem nawet zejść na dół i sprawdzić kim okazał się mój gość ale nagle dotarła do mnie pewna myśl.
Przecież okna i drzwi są zamurowane. Żaden człowiek nie mógłby się tu dostać. Człowiek nie ale duch tak – od razu pomyślałem. 
Postanowiłem, że nie będę się tym przejmować i pójdę dalej. Jeśli to coś się tu zjawiło to oznacza, że chce mnie widzieć. W takim razie podąży na górę a wtedy go zaatakuję. Szedłem odważnie do przodu zadowolony z siebie, że nie dałem się zwieść i nie zszedłem na dół. Przystanąłem obok drugich drzwi na piętrze. Złapałem za klamkę a na dłoniach poczułem powiew zimnego powietrza. Popchnąłem drzwi i ujrzałem przed sobą coś niepokojącego. Pokój zmącony był w nie ładzie, przewrócona szafka, rozwalone łóżko, brudny dywan i pomazane… krwią ściany. Chciałem przyjrzeć  się napisom bliżej i je odczytać.
Memento mori… Już nie uciekniesz…

 To robiło wrażenie. Było ciemno, duszno a w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach pleśni. Krew na ścianie była zaschnięta. Ktoś kto to napisał musiał zrobić to jeszcze za życia Jacoba, czyli jakieś pięćdziesiąt lat temu. Nie rozumiałem tylko co się tu stało. Dlaczego wszystko jest zniszczone, pokój wygląda tak jakby przeszło przez niego tornado. Czułem dreszcz ale nie bałem się. Wręcz przeciwnie, była we mnie nić poruszenia i zdeterminowania by odkryć całą prawdę. Nawet za cenę śmierci.
- Nie mam jak uciec… - powiedziałem na głos by móc usłyszeć jakikolwiek głos. Zdawałem sobie sprawę, że prędko nie wyjdę na zewnątrz co zwiastowało mi kontakt sam ze sobą lub co gorsza z kimś kto nie żyje. Musiałem sobie poradzić i znaleźć sposób na ucieczkę. Wątpiłem w to jednak stojąc w tym pokoju i patrząc na ten napis. Rozejrzałem się. W kącie leżała roztrzaskana szafka a koło niej rozsypane papiery, pióra co spowodowało rozlew atramentu. Podszedłem do wysypiska i zacząłem przebierać kartki. W dłoń wpadła mi jedna… z podpisami pod przejęciem domu. Coś w rodzaju kupna ziemi. Domyśliłem się, że jeden z nich należał do Hoffmana, drugi zaś… pozostawał mało wyraźny. Myślę że zaczynał się na literę T co mogło nieść nazwisko męża Anny. To bardzo prawdopodobne.  Odłożyłem na bok oglądany przeze mnie akt własności i zauważyłem coś ciekawszego. 




Dzisiaj taki krótki fragment. Za chwilę dodam moje przemyślenia filozoficzne. :)
Pozdrawiam! 

1 komentarz:

  1. Naprawdę świetna książka, tak mnie wciągnęło, że musiałem przeczytać całe :D Z niecierpliwością czekam na dalsze losy bohatera ;D Miłej nocki

    OdpowiedzUsuń