niedziela, 5 stycznia 2014

Koniec rozdziału 40 i nowa informacja dla czytelników!

Czy to wogóle możliwe?

- Co zamierzacie? - zapytałam wściekła.

- Zabić cię, zanim te demony zdołają cię poświęcić.

Uśmiechnęłam się sarkastycznie.

- Jesteście w wielkim błędzie, moi panowie. Prawie wszyscy zostali wymordowani. Przeze mnie i Elenę.

Popatrzyli na siebie zgubionym wzrokiem i pokręcili głowami. Niektórzy wydawali się przekonani moimi słowami, niektórze wyraźnie z nich kpili. Jednym obojętnym był Jay.

- To niemożliwe. Nie pozbyłabyś się swojej rodziny. - wydusił Merlon.

W moich oczach pojawiły się łzy.

- Nigdy nie chciałam być potworem, Jeydon wie o tym najlepiej. - spojrzałam na niego. Chłopak nie wiedział co robić. Widziałam, że cierpiał ale równie tak samo nie mógł znieść tego, że jestem demonem.

- Bierzemy ją do Hotelu. - powiedział wreszcie.

Inni zaczęli rzucać się na Jeydona i krzyczeć:

- Zwariowałeś? To pierwsze miejsce gdzie podążą.

- Nie zwariowałem. Rozmawiałem z jedną z Rady. Oznajmiła iż Cher ... potomek jest świadkiem koronnym. Nie możemy go zabić.

Merlon wybuchnął gromkim śmiechem. Przybliżył sztylet do mojej szyi.

- Jay, widzę, że musimy cię czegoś nauczyć.

Chłopak sięgnął po broń i wycelował prosto w głowę starszego mężczyzny:

- Lepiej mnie nie pouczaj. Nie możemy jej zabić, ale zranić już tak. - nie patrząc mi w oczy nakazał wrzucić mnie do samochodu i zawieźć do hotelu.

Miałam być poddana torturom.



***

Elena



 

 

Myślała, że zwariuje kiedy Cher rzuciła się biegiem. W każdej chwili dziewczyna mogła zostać pojmana i zabita. A to groziło by z kolei jej, za niedopilnowanie potomka. Zostałaby skazana na śmierć. Takie były zasady.

Czym prędzej wzięła broń: sztylety, łuki i pistolet, po czym wyszła z tunelu. Zobaczyla przed sobą las ale ani śladu dziewczyny. Skarciła się i przeklnęła. Musi wykorzystać swój dar podarowany przez Ellie. Innego wyjścia nie ma.

Skupiła swój umysł jak najlepiej potrafiła i wyobraziła sobie siebie samą jak powoli, jej ciało zaczyna niknąć. Poczuła, że ręce, szyja i twarz jakby rozpada się na kawałeczki. Zaraz potem to samo uczucie przywitało jej nogi, brzuch i plecy. Na samym końcu stopy aż wreszcie stała się niewidzialna. Jej ciało było teraz niewyobrażalnie lekkie i cienkie niczym nitka.

Znowu zaczęła biec. Tym razem, przeczucie podpowiadało jej, że jedyne miejsce, w którym mogłaby przebywać jest hotel. Pewnie wróciła tam by spotkać się ze swoim ukochanym Jeydonem, który zabije ją przy pierwszej, lepszej okazji. Pozostaje jeszcze jej przyjaciółka. Może ona okaże się jedyna rozsądna.

Miała ochotę kogoś zabić. Wyobraziła sobie zakrwawione ciało chrześcijan i przeszedł ją dreszczyk adrenaliny. Z jednej strony kochała swoją pracę. Z drugiej zaś brzydziła. Owszem, lubiła bawić się w Boga i wbijać nóż w plecy bądź brzuch, ale do pewnego stopnia.

Kiedy była blisko Grands Hotel przystanęła i sprawdziła czy broń jest naładowana. Pełny magazynek. Wzięła ją do ręki i znów zaczęła biec. Dokładnie jeszcze nie obmyśliła co zrobi jeśli pojawią się chrześcijanie. Liczyła na to, że zobaczy samą Cher.

Weszła do wnętrza hotelu i skierowała się na górne piętro. O ile pamięta pokój jej chłopaka miał numer 45. Pokój Cher musiał być blisko tego numeru. Idąc korytarzem drzwi spostrzegła zapłakaną, ubraną na czarno blondynkę. Miała przy uchu telefon i rozpaczliwie próbowała się do kogoś dodzwonić.

- Cher! Odbierz! Błagam... - jęczała. Elena nie tracąc chwili, odezwała się:

- Wiem, że mnie nie widzisz ale musisz mi zaufać. Chcę pomóc twojej przyjaciółce ale najpierw muszę ją znaleźć. Podprowadź mnie do jej pokoju.

Dziewczyna straciła panowanie nad dłonią a jej telefon spadł na dywan i roztrzaskał się. Zaczęła się oglądać ale nagle nerwowym ruchem pobiegła w dół schodów. Elena ruszyła za nią.

Blondynka, o ile się nie mylę miała na imię Madison. Nie raz słyszała opowiastki o niej od rudowłosej. Wydawała się być zabawną dziewczyną.

Madison zwolniła kroku, przyprowadziła agentkę na piętro 1 i stanęła obok pokoju 38.

- Dziękuję. Drzwi są zamknięte? - zapytała Elena. Mad złapała za klamkę lecz drzwi ani drgnęły.

Czarnowłosa towarzyszka jednym ruchem kopnęła w drewniane wejście. Ukazał się jej pokój Cher.

- Wejdź. - po paru sekundach były już w środku. - Musisz mi powiedzieć gdzie jeszcze może być. Tutaj w hotelu. - rozglądając się na boki nie mogła dostrzec dziewczyny. Cher tu nie ma.

- U Jeydona też jej nie ma. Zostaje jeszcze Merlon ale on...

- Prowadź.

Szły korytarzami i schodami. Elenie wydawało się, że budynek ten nie ma końca. Doszły chyba na ósme piętro gdy wreszcie Madison przystanęła przed drzwiami numer 90.

Słychać było szepty i rozmowy a nawet czyjeś jęki. Tego się obawiała. Cher jest tam i najpewniej w otoczeniu chrześcijan. Sprawdziła jeszcze raz pistolet i powiedziała na ucho do Madison:

- Stój obok tych drzwi i za żadne skarby nie pokazuj się im. Kiedy Cher wybiegnie, zatrzymaj ją i zaprowadź do lasu. Czekajcie tam na na mnie, jasne?

Madison pokiwała głową.

- Wspaniale. To teraz idziemy na jednego. - mruknęła i kopniakiem wywarzyła drzwi. Nadal niewidzialna popatrzyła jak dziesiątka mężczyzn wymierza w niewiadomym kierunku broń. Cher związana leżała w kącie. Była nieprzytomna i cała zakrwawiona.

Elena strzeliła prosto w twarz pierwszemu, który strzelił. Za nim drugi i trzeci. Rozpętała się prawdziwa strzelanina. Na ściany pokoju zaczęła pryskać ciemnoczerwona krew. Obrzydzony tym widokiem Jay, powiedział:

- Kim kolwiek jesteś, przestań.

Oddając jeszcze parę strzałów zostawiła żywego tylko Jaya. Wiedziała, że mimo tego iż chłopak zdradził Cher, nie będzie chciała ona jego śmierci.

- Błagam. Możesz ją wziąść. Naprawdę. - powiedział dziwnym tonem. Zaczął kręcić coś dłońmi za swoimi plecami. Mignął jej blask sztyletu.

To będzie walka w pojedynkę.

Stała się widzialna i również wyjęła swoje ostre narzędzie.

Patrzyli sobie w oczy. Ona walczyła za Cher, on również za nią ale z innej przyczyny. Ona ją lubiła, on nienawidził.

Czekała aż chłopak da pierwszy ruch. Krążyli wokół siebie. Wreszcie Jay zrobił krok do przodu i zamachnął się tuż przed nosem Eleny. Dziewczyna w ostatnim momencie odskoczyła prowadząc Jaya na ścianę. Mężczyzna od razu się od niej oderwał i ponownie zrobił zamach, tym razem w kierunku dłoni. Dziewczyna syknęła a na jej skórze pojawiła się rysa wyciskająca krew. Schyliła się i wbiła sztylet w piszczel Jeydona. Ten zaś krzyknął w niebogłosy i skoczył bezmyślnie na Elenę. Niewiadomo jakim cudem, wyrwał jej sztylet i wraz ze swoim wyrzucił w przeciwległy kąt. Swoimi dużymi, męskimi dłońmi objął jej szynę i zaczął uciskać.

Elena podziękowała swoim ciężkim glanom, że ma je dziś na sobie i kopnęła chłopaka w krocze. To sparaliżowało go totalnie a ona wykorzystując sytuację, wyjęła pistolet i przyłożyła Jayowi do skroni.

- Jeden ruch a już po tobie. - syknęła i splunęła na podłogę.

Z nogi Jeydona płynęła gęsta krew. Leżał teraz nieruchomy roniąc nieme łzy.

- Weź Cher. Ja ... przepraszam.

Elena uśmiechnęła się szyderczo i powiedziała:

- Słowa tu nic nie znaczą. Żadna rzecz nie sprawi, że ona uzyska z powrotem do ciebie zaufanie.
 
 
 
 
 
 
Trochę mnie poniosło i rozdział wyszedł taki jaki wyszedł. Przyjemnie mi się go pisało. Okej, więc tak może niektórzy zauważyli - założyłam nowego bloga. Jeszcze na nim nie bloguję bo czekam na swój zamówiony szablon. Będę na nim pisać recenzję książek, które przeczytałam oraz które przeczytam. Jeśli nie będzie się on podobał - udostępnię go jednej osobie, która ma milion pomysłów na bloga.... Hmm tak siostro mówię o tobie ( Einstain );)
Pozdrawiam wszystkich czytelników i zachęcam do komentowania !! :)  

2 komentarze:

  1. Zacznijmy od początku. Rozdział bardzo fajny, uśmiałam się czytając go.
    Elena ma dar niewidzialności...trochę słabo...mogłaby mieć, no nie wiem... (myśli, myśli). Dobra nieważne.
    "To teraz idziemy na jednego..." - (hahahhahahha)
    Jak ten debil zaczął dusić Elene to ja pomyślałam że jak ona umrze przez uduszenie to ja ciebie też chyba uduszę. Ale sobie z nim poradziła (hahahha). Dobrze tak Jeydonowi.

    Mam te swoje milion pomysłów, ale bloga nowego założyć ciągle nie mogę. (gggggrrrr). Te szablony mnie wykończą. Za jakie grzechy odkryłam szablonarnię.

    Pozdrawiam. I życzę weny.
    Sztyletnica.


    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka MK.
    Nominowałam cię do Libster Awards. Wszystko jest na moim blogu: http://historiesztyletnicy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń