- Przestaniesz już beczeć czy mam cię uderzyć? - zapytała mnie wściekła Elena kiedy to ja leżałam na łóżku w moim pokoju a ona siedziała obok mnie. Gdy tylko weszłam do tego pomieszczenia zaczęłam płakać.
- Możesz mnie zabić, przecież tak bardzo tego chcesz. Z resztą, tak jak inni. - wyszeptałam.
- Och przestań, nie jesteś jedyną osobą na świecie, która musi umrzeć. - mówiła lekceważąco.
- Idiotko! - wyrwało mi się. - Rozumiesz, że tu wcale nie o to chodzi?! Jesteś aż tak zakochana w sobie, że nie potrafisz posłuchać drugiej osoby? Mam dość tego życia. Mogłam siedzieć w tym swoim durnym pokoiku i patrzeć na swoją, żałosną twarz. Chcę śmierci. Nawet teraz. Dalej, Elena, wyciągaj ten swój sztylecik i mi go wbij! - krzyczałam.
Dziewczyna przez jakiś czas siedziała nieruchomo. Opuściła swoją nieco skrzywioną twarz i zaczęła szeptać:
- To ty się mylisz. To ty nie znasz mnie. Nikt mnie nie może zrozumieć. Uwierz, jestem w gorszej sytuacji.
- Nie wydaje mi się. Przynajmniej nie ściga cię cały świat...
- A myślisz, że dlaczego tu jestem? - wrzasnęła. - Dlaczego pracuję właśnie jako Łowczyni Demonów? Czemu jestem taka jaka jestem? Wykarz się mądralo! - warczała. - Nie chcę słuchać już tekstów: Elena jest taka samolubna, Elena to chyba satanistka, Elena to największa egoistka na świecie... A czy ktokolwiek z was zastanowił się jaka jestem naprawdę? Co we mnie siedzi? Lub co doprowadziło do tego, że taka jestem?
Wytarłam oczy rękawami bluzki i spojrzałam na zrozpaczoną dziewczynę. Chyba po raz pierwszy mogłam dostrzec u niej łzę. Jedną, ale zawsze coś.
- Przepraszam. - zaczęłam. - Powinnam najpierw cię poznać a dopiero się wypowiadać...
- Nie przepraszaj. Wolałabym już zakończyć tą rozmowę.
- A ja wręcz przeciwnie. - uśmiechnęłam się i usiadłam obok niej.
- Co chcesz wiedzieć?
- Czemu boisz się otworzyć? - zapytałam. Popatrzyła na mnie swoimi pięknymi oczami i powiedziała:
- Jestem pesymistką i nią zostanę. To ludzie i życie nauczyło mnie, że tylko ja mogę się zrozumieć. Dlatego zamykam się w sobie. - wyjaśniła drżącym głosem. - Złamałaś mnie. Jeśli piśniesz komukolwiek słówko...
- O czym?
- Że płakałam.
- Co by się stało?
- Te buty są dość ciężkie... - popatrzyła na swoje czarne glany.
Uśmiechnęłam się lekko a ona ku mojemu zaskoczeniu, odwzajemniła uśmiech.
Kolejny dedyk dla Sztyletnicy. Chyba nikt oprócz niej i jeszcze jednej osoby nie czyta mojego bloga.... a jeśli czyta to zwracam honor. Mam lekkiego dołka ale wiem, że jutro będzie lepiej.
Tak optymistycznie....
Nieważne.
Mam nadzieję, że rozdziały wam się podobają. Naprawdę wysilam się żeby dać od siebie choćby zdanie. Cierpię na brak weny.
Dobranoc wszystkim!
PS!. Sztyletnico dziękuję za komentarze, podnoszą mnie na duchu w tak trudnych sytuacjach....
Znów dzięki za dedykacje.
OdpowiedzUsuńPowiem ci że szalejesz dziewczyno. Cher złamała Elenę? TY....( oskrarżycielski palec)
Ale wiem że nie zrobisz z niej beksy. Podobała mi się ta rozmowa, zajebista.
Masz doła? sorry że mnie wczoraj na gg nie było, ale nie mogłam wysiedzieć a dziś jestem w domu i załatwie ci wejścia na bloga w najbliższym czasie. ( tak sądze że da radę to zrobić, to ty powinnaś to robić ale może zatwierdzą moje wpisy, wszystko wyjaśnie ci na gg)
Pozdro :)
Sztyletnica