sobota, 18 maja 2013

Krótki fragment rozdziału 12

Po godzinie, sprawdzeniu wiadomości w Internecie na temat samobójstwa przy Grand Hotel w San Francisco i rozczarowaniu się, że jednak niewiele udało nam się dowiedzieć, zasnęłam. Pogrążałam się w głębokim, spokojnym śnie.



***

Dryfowałam po falach czysto niebieskiego oceanu. Przede mną rozciągała się zadbana i pusta plaża na, którą zmierzałam. Pragnęłam usiąść na piasku i rozkoszować się widokiem zachwycających fal.

Myliłam się.

NIe byłam sama.

Zobaczyłam dziewczynę. Niską, szupłą brunetkę chodzącą po dalszej części plaży. Ubrana była w krótką spódniczkę, bluzkę bez ramiączek i różowe glany. Postawiłam parę kroków do przodu i śmiało pobiegłam w kierunku dziewczyny. Spojrzała na mnie niepokojącymi, ciemnymi oczami i powiedziała nie otwierając ust:

- Niedługo się spotkamy, Cherry. - odwzajemniłam uśmiech, który mi podała a później ocean zniknął, piasek zamienił się w wypastowane panele a tajemnicza dziewczyna we mnie. Widziałam siebie w swoim pokoju. Fioletowa pościel na łóżku, to samo lustro, stare życie. Wyrzucałam rzeczy z komody. Pilnie czegoś szukałam. Po całym pokoju były porozrzucane dokumenty, zeszyty, książki. Gdy cała komoda została opróżniona, wzięłam do ręki ostatnią rzecz. Jakiś papier. Złapałam się za usta by nie krzyknąć z przerażenia i wybiegłam przez otwarte na szerz okno.



***

Budząc się o godzinie dziewiątej rano w pokoju Jeydona zastanowiłam się co może oznaczać ten sen.
 
 
 
 
Tyle ile zdążyłam napisać... Niestety nie wysyłam swojej książki na konkurs gdyż ilość stron jest ograniczona... Niestety ja w tej granicy się nie mieszczę :) Ale dziękuję za to, że czytacie mojego bloga, jestem wam za to ogromnie wdzięczna!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz