piątek, 3 maja 2013

C.d 11 rozdziału

- Nie uwarzasz, że to dziwne? - zapytałam Jeydona, który podłączał właśnie przenośny Internet pod mojego laptopa.

- Ale co? - nie spuścił wzroku od ekranu komputera.

- Powiedziała, że wszystko spaliła ale przecież one nadal tu są... - szepnęłam rozkładając pożółkłe już kartki.

- Hmm faktycznie ale przecież mogła ich okłamać.

- Mimo to wiedziała, że będą chcieli sprawdzić czy powiedziała im prawdę. Skoro Biała Willa to najprawdopdobniej ich ostatnia siedziba to musieli tam zajrzeć. Skoro ja je tam znalazłam to oni także mogli.

Oderwał na chwilę wzrok od monitoru i powiedział:

- Skądś wiedzieli, że potomek ma rude włosy i zielone oczy oraz to, że jest kobietą. Właśnie te fakty są tutaj opisane, co znaczy...

- Że mieli do nich dostęp.

- A skoro odkryli te dokumenty i nie odnaleźli potomka to znaczy, że tam nic ważnego nie ma.

- Czekaj... Po co chcą go odnaleźć?

- Nie wiem, w końcu nie jestem jednym z nich.

Pokiwałam głową. Opadłam bezwładnie na podłogę i zaczęłam szukać. Kolejne zdjęcia, koperty. Jedną z nich otworzyłam.
Z przykrością musimy stwierdzić iż w roku 1993 odbyła się ostatnia Czarna Msza. Z powodu zaginięcia niejakiej Rose Luvery oraz 666 potomka wstrzymujemy cykl uczt. Z dniem kiedy odnajdziemy potomka, odbędzie się kolejna Msza na, której będziemy próbować wywołać ducha Lucyfera. To z pewnością odmieni nasz świat na lepsze. Jednak to, trzeba czekać aż odnajdziemy to dziecko.



Jack Halley.

- To wszystko bez sensu. Już sama nie wiem co jest prawdą. - wstrząsnięta tym dokumentem oraz przypominając sobie fakty z dzisiejszego dnia, poddałam się.

- O co chodzi?

- Merlon powiedział, że dokumenty zniszczone zostały dwa lata temu, Rose Luvery urodziła w 1994, zaraz po urodzeniu je ukryła i najprawdopodobniej zabiła się rok później. To przecież odstęp osiemnastu lat. Po drugie, w tych dokumentach ktoś napisał, że Rose Luvery została zamordowana za sprawianie kłopotów. Jednak popełniła samobójstwo. Co o tym sądzisz? - spytałam bez braku tchu.

Jeydon złapał się za głowę i coś do siebie powiedział. Wkrótce odrzekł:

- To takie skompikowane. Nie można im ufać... Z resztą, już sam nie wiem co mam robić.

- Ja też. Uwierz... - pomyślałam.


3 komentarze:

  1. piękne.. pisz dalej, bo nie mogę się doczekać dalszych akcji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję <3 !!!
    Na razie pracuję nad kolejną książką, ponieważ zamierzam wysłać ją na konkurs. Trzymaj kciuki :) Kolejny rozdział może dodam dopiero za tydzień, niestety :/ Ale dzięki za to, ze czytasz!! :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. trzymam kciuki! cudownie piszesz i sądzę że zasługujesz na wyróżnienie. i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :>

    OdpowiedzUsuń