środa, 6 maja 2015

Ostatni fragment rozdziału 10

~~~
                                                               ***
       
                    Obudziłem się z silnym bólem głowy. Od momentu otworzenia oczu do zejścia na dół aby zjeść śniadanie, cały czas myślałem o rozmowie z mamą minionej nocy. Boję się śmierci. Boję się własnej matki. Boję się tego domu. Nie rozumiem czemu duch mojej babki dręczy naszą rodzinę. Dlaczego jesteśmy potępieni? Chce mi się płakać ale nie pozwolę sobie na to. Płacz jest dla słabych, dla tych, którzy nie potrafią poradzić sobie z czymś trudnym. Wierzę, że jest jakiś inny sposób. Może egzorcyzmy? Gdyby tylko tata uwierzył w nasze słowa wszystko stałoby się realniejsze. Mielibyśmy szansę. W obecnym stanie czyli: niepełnoletni chłopak, obłąkana matka i surowy ojciec - nie widzę szansy na przeżycie. Spłoniemy. Nasze kości i ciało będą tlić się, dymić i płonąć aż nie zostanie z nas nic. Żadnej pamiątki, żadnego śladu, że kiedyś istnieliśmy. Znikniemy jak zdrajcy. Zginiemy za karę, za coś czego nie zrobiliśmy.
Wstałem z łóżka i ubrałem się w czyste ciuchy. Poszedłem do łazienki, obmyłem twarz zimną wodą i spojrzałem w lustro.
- Nic się nie stało. Wszystko pod kontrolą. – powiedziałem sam do siebie, wyszedłem z pomieszczenia i truchtem pobiegłem do kuchni.
Przy stole siedział już ojciec, popijał herbatę i patrzył na talerz z kanapką. Wydawał się zamyślony, przygnębiony i … niewyspany.  Uśmiechnięty usiadłem obok niego i zacząłem rozmowę:
- Dzień dobry. Jak spałeś? – przeczuwałem, że coś się kręci.
Nawet nie mrugnął.
- Jesteś tutaj? – zapytałem.
- Wiedziałeś? – mruknął.
- Słucham? – udałem, że nie usłyszałem pytania.
- Wiedziałeś? – powtórzył.
- Nie rozumiem o czym miałem wiedzieć. – szepnąłem. Może podejrzewałem, że chodziło mu o rozmowę w nocy.
Pokręcił głową i wstał od stołu.
Chciałem go zatrzymać, zapytać co się stało, przy okazji namówić aby spróbował zrozumieć mamę ale zabrakło mi odwagi. Bałem się przyszłości. Wiedziałem, że jest ona nieunikniona i, że nie mamy wpływu na nasz los. Mimo tego chciałem go zmienić. Postarać się mieć na niego jakikolwiek wpływ. Ale to tak jak z wodą. Chciałbyś umieć po niej chodzić, dotknąć jej szklanej, tak cienkiej warstwy. W rzeczywistości twój ciężar łamie ją i przepuszcza cię na dno. Nawet nie zdążysz się zorientować a już toniesz.
Zjadłem śniadanie i pobiegłem do swojego pokoju. Próbowałem obmyślić plan wydania swojej książki. Chciałbym napisać ją  jak najszybciej. Chciałem wypełnić prośbę mamy. Nie wiedziałem dlaczego tak jej zależało aby ukazała się ona możliwa do kupienia. I chyba nie chciałem poznać odpowiedzi. Jeśli mnie o to prosiła, musiała mieć jakiś powód.   
Książkę chcę zakończyć w momencie ostatecznego dnia. Tego, w którym mama zadecyduje, tego, który będzie naszym ostatnim. Z samego rana pobiegnę do pobliskiego kiermaszu i zostawię powieść z prośbą aby jak najszybciej ukazała się do kupienia. Kobieta prowadząca kiermasz zna naszą rodzinę i pewnie nie będzie robiła problemu z wydaniem mojego rękopisu na sprzedaż. Co musiałem zrobić:
- dowiedzieć się w jakim celu mam ją wydać,
- zapytać ojca o czym miałem wiedzieć,
- przekonać go aby uwierzył mamie,
- przestać się bać.


                                        ***


            Nagle, z niewiadomych przyczyn wstałem od książki i z dziwnym odpychaniem, trudem zacząłem iść do kuchni. Iść, to nie odpowiednio użyte słowo - czołgać przy ścianie. Próbowałem trzymać się jakiegokolwiek przedmiotu pod ręką ale wszystko mi się wymykało. Niewidzialna siła brutalnie prowadziła mnie do pomieszczenia, w którym kiedyś zobaczyłem owego gościa. Do pomieszczenia, gdzie Jacob Scheppelin sprowokowany przez matkę Anny próbował popełnić samobójstwo. Siła tajemniczej energii zwiększyła się powodując totalną bezwładność z mojej strony. Gdy leżałem już przy kuchennym blacie, moje nogi opadły i przez chwilę pomyślałem, że to koniec. Że mogę wstać, wrócić na miejsce, udawać, że nic się nie stało bo przecież szorowanie podłogi plecami i bycie ciągniętym przez coś lub kogoś kogo lub co nie widać to nie taka dziwna rzecz. Ludziom się to zdarza. Zakochują się. Miłość ciągnie ich do drugiej osoby.
Nie. To zły przykład.
Gdy miałem już zacząć się podnosić a moje ciało wykonało niezauważalny ruch, coś ruszyło po powierzchni blatu. Serce podskoczyło mi do gardła, krew przestała płynąć a płuca pracować. Nóż… O Boże nie.


Ostrze noża wisiało w powietrzu skierowane w dół, w stronę mojego serca. 








Przepraszam wszystkich za dość sporą przerwę. Mam nadzieję, że nadal to czytacie i choć trochę Wam się to podoba :) Dla tych, którzy lubią czytać moje wypociny mam wiadomość, że rozpoczęłam pracę nad nową powieścią. Nie będę jej tu publikować... Poczekam aż Oliver się z Wami pożegna. :)

Pozdrawiam i życzę długiej nocy.
M.K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz