Jej duch zniknął zaraz po
odpowiedzi. Rozpłynęła się w powietrzu jak mgła pozostawiając za sobą dziwną
poświatę rozciągającą się w powietrzu. Jeszcze po paru minutach można było ją
dostrzec. Teraz kompletnie nic nie wskazywało na jej obecność.
Nie miałem pojęcia ile czasu jeszcze
wytrzymam tu żywy. Zdawałem sobie sprawę, że muszę doczytać książkę do końca a
później wykonać zadanie, które obiecałem zrobić Annie. Nawet nie macie pojęcia
jak ogromnego miałem farta… Paradoksalnie, tak, ja już nie żyję ( wspominałem o
tym) ale czy poprawnie zinterpretowaliście moją śmierć? Przecież nadal tu
jestem, opowiadam tą historię. A jednak, umarłem.
Wyszedłem z sypialni rodziców
Jacoba i podszedłem do kolejnych drzwi. Otworzyłem je lekko i wtargnąłem do
środka. Ujrzałem łóżko, na którego poręczach zaplotła się niezła pajęczyna,
biurko zaśmiecone kartkami i długopisem oraz szafę, taką którą boją otwierać
się dzieci w nocy, wierząc, że w środku kryje się przerażająca istota. W
powietrzu unosiła się nieprzyjemna woń przypominająca zapach stęchlizny,
starości i zaduchu. ,,Zaduch” – naprawdę śmieszne w tej sytuacji określenie.
Zainteresował mnie plik papierów na biurku Jacoba. Przyjrzałem im się i
zobaczyłem, że to strony z książki, którą czytam. Napisane były starannie,
przekazujące dokładnie tą samą treść co mój egzemplarz. Niewątpliwie książkę napisał
Jacob, nie Carlos tak jak to mi oznajmił. Być może, ten miał coś wspólnego z
jej powstaniem lub wydaniem ale autorem niewątpliwie był najmłodszy lokator
tego domu. Opuściłem pokój Jacoba mając
na celu udać się jeszcze do jednego pomieszczenia. Tego najbardziej
przerażającego i ciemnego, gdzie pewnie mieszkał duch Anny. Nie mam pojęcia
dlaczego ale zapukałem do drzwi a te jakby odpowiedziały mi uchyleniem. Zrobiły
to zupełnie same a może inaczej… Zrobił to ktoś kto był w środku.
Wyglądał dokładnie tak jak
sobie to wyobrażałem. Mała klitka, może dwa metry na metr. W środku nie
znajdowało się absolutnie nic oprócz
ciężkiej, uciążliwej masy powietrza i … dziwnej substancji, której nie
można było dostrzec zmysłowo.
Panowała kompletna cisza. W tle słyszałem muzykę. Melodię całkiem
przyjemną, utwór Chopina, nie wiem. Nigdy nie byłem dobry w muzyce. Zdziwiło
mnie to odrobinę, gdyż takiego numeru jeszcze moi towarzysze nie wyczynili.
Roześmiałem się na głos i wesoło wróciłem na parter. Zacząłem nucić melodię
owego utworu z jednoczesnym rozpoczęciem tańca. Przyjąłem postawę partnera
mając przed sobą wyimaginowaną partnerkę. Nogi moje tańczyły walca,
przemieszczały się po całym korytarzu. Muzyka stawała się coraz to głośniejsza
a moje kroki odważniejsze. Zamknąłem oczy, dźwięk stał się donośniejszy,
wirowałem, uszy pękały, zatraciłem się w melodii i we własnym ruchu. Wszystko
się kręciło, w tle brzmiała niewiarygodnie wrzeszcząca harmonia, która nagle,
zupełnie nieoczekiwanie przemieniła się w krzyk kobiety. Straciłem równowagę i
upadłem na podłogę. Zabolała mnie głowa i kolano, które pewnie obiłem.
Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem, że muzyka już nie gra. Wszystko wróciło
do normy a ja obojętnie przeniosłem się do salonu. Jak gdyby nigdy nic,
usiadłem, rozłożyłem książkę i zacząłem czytać.
Witam.
OdpowiedzUsuńW związku z ostatnimi zmianami na Rejestrze blogów podkategoria fantasy została podzielona na pięć podgatunków (dark, heroic, high, low, urban). Proszę o wybranie jednego z podgatunków i poinformowanie mnie o tym pod postami znajdującymi się na stronie głównej lub w zakładce „pytania i prośby”. W razie wątpliwości szczegółowe informacje na temat podgatunków można znaleźć TUTAJ.
Pozdrawiam