piątek, 25 października 2013

Rozdział 36

Zamurowana wpatrywałam się w przeraźliwie bladą twarz Eleny. Lodowata piękność, trzymała w dłoni długi nóż plemienia Diemonts. Miałam wrażenie, że wbija we mnie jego ostrze. Czekałam aż coś powie. Czekałam na zbawienie z ciszy, która mną zawładnęła.

- Powinnaś się bać. - powiedziała Elena.

Pokiwałam szybko głową.

- Mogę cię w każdej chwili zabić.

Przełknęłam głośno ślinę. Nie miałam odwagi spuścić z niej wzroku. Elena była niczym psychiczny ból. Nie krzywdzi mnie bezpośrednio, robi to samym istnieniem.

Boję się jej.

Wiem, że może mnie zabić.

- Haha. Uwielbiam kiedy ludzie to robią. - wybuchnęła gromkim smiechem. Dziewczyna opuściła nóż i schowała go w kieszeń płaszcza, który miała założony na czarną tunikę. Wyglądała jak śmierć. Śmierć o rudych włosach.

- Ale co? - spytałam Elenę nieco idiotycznym głosem.

- Kiedy patrzą się na mnie i są przekonani, że zaraz ich zabiję. Lubię zabijać. - syknęła nieco przybliżając się do mojego ucha. Na plecach pojawiła się gęsia skórka.

Opuściłam głowę.



O nie.

Stoję w samym staniku i majtkach. I to w lesie.

- Spokojnie. Pojedziesz teraz do naszej siedziby i tam się przebierzesz. - powiedziała i ruszyła do przodu.

- Naszej? Siedziby? - spytałam zagubiona idąc po liściach. Moje stopy były strasznie poranione.



- Siedziby Rady.

Oniemiałam.



- Do czego?

- Rady Diemontów.

***

Dziewczyna o imieniu Cher zaczęła ją denerwować. Zadawała pytania, poruszała się strasznie wolno, w dodatku była kimś na kim powinna się wzorować.

Szła przed siebie - Elena, agentka S.R. Zdeterminowana, odważna, sadystyczna, pesymistyczna - niemal zapomniała o swojej dobrej stronie. Czy w ogóle jeszcze ją miała? Po akcji z zabiciem kilkuset diemontów, miała spore wątpliwości co do swojej jasnej strony.



- Gdzie jest ta Siedziba? - znów pytanie zielonookiej.

Elena westchnęła z irytacją.

- Nie mogę udzielić ci takiej informacji.

Dziewczyna nie odpowiedziała. Przez następne piętnaście minut podążała za nią bez słowa.

Wreszcie ujrzała drogę. Elena odwróciła się do swojej towarzyszki i zaczęła mówić:

- To co teraz zobaczysz musisz zatrzymać dla siebie. To nasza tajemnica. Nie obchodzi mnie, że masz jakiekolwiek pytania. Masz się nie odzywać, jeśli złamiesz jakiekolwiek moje słowo ten nóż wyląduje w twoim sercu. - Cher patrzyła na nią osłupiała. Tak, zrozumiała jej słowa. Agentka przykucnęła na ziemii i zaczęła odgarniać liście. Był drugi październik a San Francisco wyglądało niczym żółto - pomarańczowa plamka. Obrzydliwe kolory. Zbyt wesołe.

Kiedy poczuła pod grubą warstwą liści, twarde podłoże powiedziała:

- Zamknij oczy.

Zielonooka posłuchała.

Po pięciu minutach były już pod ziemią.

***



Szłam korytarzem, chyba. Wciąż miałam zamknięte oczy a pytania nie wchodziły w grę. Elena prowadziła mnie za rękę. Nagle się odezwała a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.



- Zaprowadzę cię do pokoju, gdzie czekają na ciebie ubrania. Przebierzesz się a potem masz spotkanie z przewodniczącym Rady.

Milczałam.

- Możesz już coś powiedzieć. Spokojnie, nie zabiłabym cię w siedzibie Rady. - szepnęła. Otworzyłam oczy i zobaczyłam długi, oświetlony lampami korytarz. Z sufitu skapywała woda a podłoże wyglądało jak błoto.

- To ma być siedziba Rady? - spytałam ironicznie.

Elena obrzuciła mnie lodowatym spojrzeniem.

- Może jednak się zamknij.

- Zanim to zrobię mam jedno pytanie.

- Szybko. - rozkazała.

- Czemu chciałaś pozostać tak anonimowa? - zapytałam próbując spojrzeć Elenie prosto w oczy. Agentka nie odwzajemniła spojrzenia.

- Powiedzmy, że mam zakaz wchodzenia do Białego Domu. - odpowiedziała zatrzymując się.

Obok nas stały drzwi, dziewczyna je otworzyła i nakazała:

- Tu masz drzwi, wejdź i się przebierz. Tutaj na ciebie czekam.

Posłusznie weszłam do pomieszczenia.
 
Tak mniej więcej wyobraziłam sobie  drogę którą podążały Elena i Cher.



Wiem, że ten rozdział był nudny i krótki ale ostatnio nie mam czasu nawet na porozmawianie z moją jedyną przyjaciółką, Marleną, która znaczy dla mnie  naprawdę dużo. Ona także prowadzi bloga ( wkrótce nowego), jest genialna, to co pisze jest tak wciągające, że momentalnie znajdujesz się w innym świecie   http://jestem-potworem.blogspot.com/    oto link. Naprawdę zapraszam i jeszcze raz przepraszam za moje zanudzanie... Hmm czy w ogóle jeszcze chcecie czytać tego bloga?


2 komentarze:

  1. Fajny ten rozdział, i nie jest wcale nudny. Kurde, ale podoba mi się myślenie Eleny. Podzielam jej opinię, jesień jest taka kolorowa, aż się rzygać chce. Elena miała akcję z zabijaniem Diemontów i to setkami, lubi zabijać i jest sadystką i nie wie czy ma jeszcze jakąś jasną stronę - kurde ale ja lubię.
    Rozdział super. Myślałam że się wywale tak się śmiałam( ten mój humor), ale to trudne na moi fotelu.
    Ja chce tego bloga, ale jestem ciekawa jak się skończy historia Cher. Więc jeśli będziesz chciała go skończyć, to spróbuj nie zakończyć go epilogiem, a spotkamy się a groźby Eleny wobec Cher się spełnią. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny nowy wystrój <3 fantastyczny blog <3

    OdpowiedzUsuń