To niemożliwe - pomyślałam. Przecież Alex opowiadała mi o niej, rozmawiałam nawet z Christianem. Nie mogę uwierzyć, że mnie okłamali.
- Kłamiesz. - odważyłam się powiedzieć.
Camilla spojrzała na mnie spode łba i syknęła zdenerwowana.
- Doskonale wiem, że księga istnieje.
Kobieta podeszła do mnie na tyle blisko, że mogłam usłyszeć jej szept.
- Gdzie jest?
Prychnęłam.
- Myślisz, że ci powiem? Co jak co ale upartość odziedziczyłam po matce. Po za tym, skoro i tak wyrządzicie mi krzywdę, nie możecie mi niczym zagrozić.
- Możemy.
- Czym?
- Śmiercią.
- Oj wiesz. Sama na nią czekam. Uwierz. - uśmiechnęłam się.
- Nie taką Śmiercią. - powiedziała wycofując się do tyłu. W tym samym czasie coś przebiegnęło za oknem archiwum.
To coś miało dość długie rude włosy i było kobietą. Wydawało mi się lub nie ale w dłoni trzymała nóż.
Camilla zauważyła, że wpatruję się na okno za jej plecami i momentalnie się odwróciła. Musiałam coś zrobić, żeby demonica przez nie, nie wyjrzała. Rudowłosa dziewczyna być może mogłaby mi pomóc.
- Jaką Śmierć miałaś na myśli? - zagadnęłam. Kobieta zapomniała o badaniu sprawy za oknem i ponownie do mnie podeszła.
- Katherina Halley. Twoja ciotka jest głównym demonem, stwórcą plemienia Diemonts. Teraz co prawda nie ujawnia się pod swoim ciałem bo sprzedała je nam. Każdy z nas ma część jej duszy lub ciała. Ona ... rozczłonkowywała się podczas czarnej mszy. Kiedy traci się siebie - stajemy się śmiercią. Ona już nią jest.
Zbladłam.
- Nic z tego nie rozumiem.
- I nie zrozumiesz. Wszelkie odpowiedzi zawarte były w Księdze Diemonts. A ona została spalona. Chociaż ty twierdzisz inaczej.
- Księga mogłaby odpowiedzieć na wszystkie moje pytania?
Nie odpowiedziała. Miałam już ponownie zadać pytanie lecz coś mnie powstrzymało.
Camilla otworzyła usta w niemym jęku. Kolana jej się lekko ugięły a głowa bezwładnie opadła. Nieświadoma co się dzieje szepnęłam:
- Camillo?
- Jestem Elena. Musimy się spieszyć.
Przerażona głosem niewidzialnej postaci, szarpnęłam swoim ciałem. Ktoś mnie uwolnił. Moje ręce nie były już sklejone taśmą a nogi przywiązane sznurem. Zerwałam się z łóżka i stanęłam za wpół stojącą Camillią. W jej plecach sterczał nóż a z rany skapywała krew. Zakryłam usta by nie zwymiotować. Ktoś ją zabił, wbił jej nóż, ostrzem skierowanym w serce.
- Och przestań. To niewinna zabawa. - znów ten głos. Poważny, kobiecy ton.
- Kim jesteś?
- Nie chcesz wiedzieć. Ja będę ci mówić co masz robić a ty szybko to wykonujesz, jasne? - zapytała stanowczo.
- Uratowałaś mnie. Będę posłuszna.
- Podejdź do niej. - natychmiast to zrobiłam. - Złap ją wokół talii. - Wyciągnęłam przed siebie ręce i objęłam nieżywą Camillię. - Wyjmij nóż.
- Co? - wydusiłam spanikowana.
- Nie bądź mięczakiem. Po prostu go wyjmij. - powiedziała zniecierpliwiona.
Wyciągnęłam z objęć jedną rękę i chwyciłam nóż. Ostrożnie go wyciąnęłam. Na brzuch wylała mi się spora ilość krwii.
- Jezu.
- On cię nie uratuje.
- Co teraz? - spytałam cicho.
- Połóż ją na łóżku.
Wypełniłam rozkaz nieznajomej.
- Podejdź do okna i wsadź nóż w tą szparę.
Naga zrobiłam kilka kroków w przód i przyjrzałam się staremu oknu. Między szybą a ramą była niewielka szparka. Ostrze idealnie się w niej mieściło.
- Jedź nim do góry.
Moja dłoń powędrowała ku sufitowi.
- Teraz na dół.
Zrobiłam to i czekałam na dalsze polecenia. Krępujące było stać nago przy samym oknie.
- Otwórz okno. - nakazała. Zrobiłam dziwną minę. Po co wkładałam tam ten cholerny nóż skoro okno jest na tyle stare, że mogłoby się otworzyć bez problemu?
Położyłam ostre narzędzie na obok stojącym biurku i złapałam za ramę okna. Lekko ją pociągnęłam. Okno ustąpiło. Poczułam chłód a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
- Wychodź. Nie mamy czasu. - nakazała niewidzialna Elena.
- Może wreszcie mi się pokażesz?
- Rób co ci każę.
- Mam to wziąć? - spytałam mając na myśli nóż.
- Tak.
- Jasna cholera jak zimno. - szepnęłam gdy stałam bosymi stopami na jesiennych liściach.
- Gdzie mam iść? - zapytałam drżącym głosem.
- Do miasta. Musimy się oddalić od tego diabelnego budynku. Chociaż przyznaję, że z chęcią bym w nim została.
Parsknęłam śmiechem i nie czekając na ducha pobiegłam do przodu. Być może poraniłam sobie stopy. Co z tego? Przed chwilą miałam być zgwałcona, małe rany to nic w porównaniu z tym co miało mnie spotkać. Dziękowałam Elenie, chciałam jej to powiedzieć wprost ale.. hmm bałam się jej. Była groźna, stanowcza i cóż... odważna. Pasuje do tego lasu, jest mroczna tak jak i on.
Byłam w dość dużym szoku. Tiffany próbował mnie poświęcić na czarnej mszy, ile czasu minie zanim zorientuje się, że Camillia nie żyje? Może właśnie biegnie w moją stronę? Usłyszałam szelest liści. Ktoś złapał mnie za rękę. Ryknęłam w niebogłosy i zamachnęłam się łokciem w tył jednocześnie odwracając się do ...
Eleny.
Oto stała przede mną średniego wzrostu dziewczyna o rudych, sięgających do ramion włosach. Ubrana była w czarne, obcisłe spodnie i tego samego koloru tunikę. Jej oczy... ah były hipnotyzujące, straszne, intrygujące. Mroczna postać aczkolwiek przyjemna trzymała mój łokieć na wysokości swojej twarzy. Nie uraziłam jej. Była szybsza.
- Elena? - zapytałam nieśmiało.
- Tak. Elena River.
- Kim jesteś?
Kobieta uśmiechnęła się drwiąco i wyciągneła z tuniki nóż. Na jego ostrzu wyrysowany był ten sam znak co tatuaż Miriam.
- Jesteś...
- Diemontem.
Wybaczcie że tak długo nie pojawiał się kolejny rozdział ale... no cóż brak czasu, weny itd.
W tym rozdziale pojawiła się tajemnicza postać o imieniu Elena. Znam ją w rzeczywistości i musicie wiedzieć, że jest to najwspanialsza osoba na tej ziemi. Inna niż wszyscy, inna niż ja - moja bratnia dusza.
Ona także pisze bloga, którego kocham czytać. Jestem jej fanką, jej styl pisania powala mnie na łopatki.
Oto link na bloga, jeżeli macie odwagę otworzyć wrota do innego , ,, SZTYELTNICOWEGO" świata to zapraszam:
http://jestem-potworem.blogspot.com/
Marleno musisz wiedzieć, że nie wyobrażam sobie dnia bez pisania z tobą. I zawsze będę z tobą.
Pozdrawiam innych czytelników i zostawcie po sobie komentarz!! :)
Nie wiem czemu ale właśnie tak sobie ciebie wyobraziłam pisząc ten rozdział...
Fajne to zdjęcie, ale Elena wygląda trochę jak lalka. Chyba muszę ci przesłać jakieś lepsze zdjęcie. Mój styl cię powala? Kurde miło mi. Az czuje ze życie ma sens.
OdpowiedzUsuńteraz czepie się rozdziału: fajny, bardzo fajny. Ale dziwnie było czytać wiedząc ze Elena, to tak jakby ja. Zajebista ta postać, naprawdę tak mnie widzisz? Dobre było to ze Elena chciała zostać w tym domu, ale nie dziwię się jej. I jeszcze jedno, dlaczego chciała zostać tak anonimowa?