- Hej. – powiedział do mnie z uśmiechem. Nie dało się jednak
rozpoznać czy był to przyjacielski czy raczej fałszywy uśmiech.
- Cześć. – ledwo
wyjąkałam to jedno słowo a on dalej zaczął mówić.
- Wstań, wiesz ta
nerwuska zaraz wybuchnie. Jak będziesz gotowa do mrugnij a wtedy uruchomię
czas. – musnął mój policzek opuszkami palców i odszedł na miejsce z którego do
mnie przyszedł.
Chwila, uruchomić czas?
Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że wszyscy są w tej samej pozycji co
poprzednim razem. Jak on to zrobił? Czy to możliwe, że ten chłopak ze
wspomnień, był nadzwyczajny, miał jakąś moc, czy dar?
Wróciłam do teraźniejszości
i mrugnęłam, tak jak zalecił, a wszystko powróciło do zwyczajności.
Wstałam z ławki i zaczęłam
mówić:
- Pani Profesor bardzo
przepraszam, że panią uraziłam.
- Możesz usiąść. Wracajmy
do kontynuacji naszej uroczystości.
A dalej potoczyło się
wszystko samoistnie.
***
Nagle spadałam, płonęłam i
drżałam. Te trzy czynności następowały równocześnie. Obok mnie spadał chłopak,
płonął, drżał. Trzymał mnie za rękę i krzyczał:
- Nie puszczę cię!
- A ja ciebie! Kocham cię
Loren, słyszysz?
Ale on nie odpowiedział,
spłonął i przestał drżeć.
Obudziłam się z bolącą głową.
Cała byłam odrętwiała a na dłoni miałam ślad po paznokciach, tak jakby ktoś mi
je wbijał. Czyżby koszmar był jawą? Ale nie mogłam dłużej o tym myśleć…
Zbiegłam do kuchni i wtuliłam się w ramiona naszej gosposi. Betty go odwzajemniła.
- Co się stało? –
wydusiłam z siebie.
- Przywiozła cię karetka,
z powodu duszności na sali zemdlałaś i zaczęłaś cała drżeć. Pani Stewart bardzo
zaniepokojona zadzwoniła na domowy i wezwała pogotowie. Lekarze powiedzieli, że
powinnaś się porządnie wyspać i zawieźli cię tutaj.
Dopiero teraz przypomniał mi
się Dev i nasze wieczorne spotkanie.
- O nie! – wykrzyknęłam
na głos. – Zupełnie zapomniałam.
- Co się stało Lav? –
spytała Betty.
- Dziś wieczorem idę do
Davida pouczyć się chemii… - wyjąkałam ze zdenerwowaniem.
- To lepiej już się szykuj,
za pół godziny przychodzi Gave i twoja matka… Kazała mi wyjść z domu, już nie
wiem co dzieje się z tą kobietą… - powiedziała gosposia.
- Tak, ja też nie. –
jeszcze raz ją uścisnęłam i pobiegłam do swojego pokoju.
Co mam włożyć? Zapytałam samą
siebie wyrzucając wszystko z szafy. Nie ubierałam się w sukienki ani spódnice,
moją znaczną część garderoby przeważały czarne lub dżinsowe rurki i ciemne
podkoszulki bez nadruku… BYŁAM PO PROSTU INNA! Lecz każdy ( Maggie ) widząc
mnie w tak beznadziejnych ciuchach mówili ( Maggie ), że jestem chłopczycą. I
co to kogo obchodzi jak się ubieram. Bez przesady, nigdy nie będę taka jak
chłopak ale nie zamierzam stroić się przed lustrem i szafą tak jak prawie każda
dziewczyna ( Maggie ).
Po paru minutach zastanowienia
wybrałam swoje ulubione ciemno niebieskie rurki i bordową podkoszulkę.
Uczesałam się w luźnego kucyka. Do plecaka spakowałam książkę od chemii i
zeszyt, komórkę, latarkę, nożyczki, nóż. Tak nóż, zawsze go noszę na wypadek
gdyby ktoś mnie zaczepił lub zaatakował.
Usłyszałam dźwięk zamykanych
drzwi i głos Gava. Mówił coś do mojej matki, lub byłej matki, bo teraz nie
czułam, żeby nią była. Otworzyłam lekko drzwi i sprawdziłam czy Betty jest
jeszcze w domu. Niestety w odróżnieniu od Reachel nie było jej słychać.
Westchnęłam z dezaprobatą i zbiegłam niezauważalnie z drugiego piętra.
Skręciłam do drzwi wejściowych i ostrożnie je uchyliłam. Szybko wyszłam na
powietrze i stanęłam jak wryta.
Na mojej werandzie stał chłopak,
on… ze wspomnień.
- Chyba nie cieszysz się, że
mnie widzisz, co? – zastosował swój niegrzeczny uśmieszek.
- Nie skąd, ja po prostu… Co tu
robisz? – zapytałam z kluchą w gardle.
- Chciałem ci tylko powiedzieć,
że zabieram cię w piątek wieczór do Arg Mentor. – puścił oko. – Potrzebujesz
trochę odpoczynku.
- Nie. Dopiero skończyły się
wakacje.
- Mimo to nalegam. –
powiedział swym uwodzicielskim tonem.
Po chwili namysłu pomyślałam,
że przecież nic nie zaszkodzi wybrać się z kolegą do … właśnie do czego?
- A co to jest? – zapytałam.
- Arg Mentor?
- Tak.
- Klub. – zaśmiał się w
widoku mojej przerażonej twarzy. – Wyluzuj, to zwyczajny, bezpieczny klub.
- Od kiedy to kluby są
bezpieczne? – spytałam ostrożnie, tak żeby dobrze dobierać słowa.
- Od wtedy kiedy ja tam
jestem. Mi możesz zaufać.
- No nie wiem, nawet cię nie
znam. – skłamałam. Znałam go, ze wspomnień ale nic nie mogłam więcej o nim
powiedzieć. Tak jakby ktoś wymazał mi wspomnienia, pamięć o nim. – Czy my się
znamy?
- Tak, ze szkoły.
- Ale czy wcześniej gdzieś
się spotkaliśmy?
Zmieszał się bardzo wyraźnie.
Coś ukrywał.
- Nie mam pojęcia, chyba nie.
- Mimo to ja cię pamiętam.
Zniknął. Nie wiem jak, ani
gdzie ale słyszałam tylko głos w mojej głowie, i to znowu ten sam.
Piątek wieczór w Arg Mentor.
Przyjadę po ciebie. Do zobaczenia Lav.
Miałam wyraźnie przestraszoną
twarz. Jak on to zrobił? To już druga sytuacja, która potwierdzała, że jest
jakiś inny i nie powinnam się z nim spotykać. Lecz jego oczy, mówiły, że jestem
bezpieczna i tak się czułam.
Z uśmiechem na twarzy
zapukałam do drzwi Davida. Po sekundzie otworzył z równie promiennym wyrazem
twarzy.
- Witaj piękna. – przywitał
mnie buziakiem w policzek. Co się z nim dzieje?
- Siema. – odparłam
bezinteresownie.
- Wejdź. Masz
książki? – spytał biorąc ode mnie plecak przerzucony na ramię.
- Tak mam. –
rozglądając się w jego domu z zakłopotaniem zauważyłam, że nikogo oprócz nas
nie ma. Niestety…
- Jesteśmy sami. –
zamknął za mną drzwi. Na dźwięk wymawianego słowa ,, sami” przeszedł mnie
dreszcz.
- Tak widzę… -
odparłam idąc ku kanapie. – Weź zeszyt i coś do pisania. Poczekam tutaj.
- W porządku. –
mruknął niezrozumiale. Odwrócił się plecami i pobiegł na drugie piętro, tam był
jego pokój.
Nie zamierzałam siedzieć tu
długo a zwłaszcza dlatego, że byliśmy całkiem sami a David stał się naprawdę
dziwny i inny niż był kiedyś.
Przyszedł po paru minutach. Usiadł
obok mnie za bardzo blisko, odsunęłam się udając, że szukam podręcznika od
chemii w plecaku. Dev patrzył na mnie z ukosa i bacznie próbował złapać mnie za
dłoń. Zaczęłam się bać.
- Więc czego
dokładnie nie rozumiesz? – spytałam przerywając tą kłopotliwą ciszę.
- Lav nie chciałem żebyś mnie uczyła chemii
tylko…
Tylko co? – pomyślałam. Chyba
powinnam wracać… Rany! Zupełnie zapomniałam, miałam spotkać się z Argie. Kurcze
muszę się jakoś wywinąć…
- Słuchaj Dev, spiesz
się bo ja muszę niedługo lecieć.
- Dobra, prawda jest
taka, że… ja… no…
O nie! No wyduś to z siebie…
O rany nie tylko nie to…
- Jestem … dobra no
zakochałem się.
Taaak, i co teraz?
- O rany to genialnie! –
wykrzyknęłam ze zdenerwowaniem. Jestem przekonana, że dało się usłyszeć
fałszywy ton w moim głosie. – Kim ona jest?
- No właśnie tu
pojawia się problem.
Boże nie wytrzymam. Oby żeby
nie była to ja. Błagam…
- Dobra jest nim Mark
O’ Connel. – powiedział ze wstydliwym tonem.
Nim? Że jak?! To znaczy, że
jest … Nie, nie powiem tego słowa. Ale to czemu tak bardzo starał się mnie
poderwać, i ta scena w samochodzie? Tu coś nie gra…
- Yyy, ale czemu
zapytałeś się mnie o szansę w samochodzie?
- Bo myślałem, że mnie
znienawidzisz…
No tak, to było logiczne.
NIE, chwila? To znaczy, że nie ma do mnie zaufania jako do przyjaciela. Chociaż
ja też bałabym się co o mnie pomyślą.
- Drogi Davidzie, będę
ci wierna jako przyjaciółka do końca życia! I nic nie może tego zepsuć!
Pamiętaj. – uśmiechnęłam się i lekko przytuliłam przyjaciela.
No ładnie, jeśli podobał mu się
Mark O’ Connel, największe ciacho szkolne, nie licząc tajemniczego chłopaka ze
wspomnień to Ann może pożegnać się z typem chłopaka dla siebie.
- Dev on też jest, no
wiesz?
- Jasne. – odparł naturalnie.
– Aha jeszcze jedno. Nie mów nikomu, że jestem gejem, ok.?
- Pewnie, możesz na
mnie liczyć. Ja już idę, nie obraź się ale dzisiaj nocuję u Argie więc
wolałabym już się naszykować.
- Nie ma sprawy,
leć. Dzięki za wszystko. – powiedział a ja wyszłam z jego domu.
Z zagmatwanym kłębkiem
myśli starałam sobie przypomnieć wspomnienia.
Świetny rozdział. :) W życiu bym nie pomyślała że David okaże się być gejem. :)
OdpowiedzUsuńPo za tym! Boski gif! <3
Mam nadzieję, że trzeci rozdział będzie niedługo. :) Pozdrawiam.
Sherry.
Dzięki :) Jutro 3 rozdział ... ; ) A tak przy okazji... Twój blog jest naprawdę dobry! Wchodziłam wczoraj i czytałam... Boskie!!!! I czy mogłabyś rozsyłać mojego bloga tak by ktoś jeszcze mógłby tu wejść? Z góry ci dziękuję! Za wszystko !! :)
OdpowiedzUsuń