wtorek, 10 stycznia 2017

Krótki fragment rozdziału 1

Mówi się, że czas jest dla człowieka, istoty wolnej, świadomej, nieograniczony. Ponoć nic nie stoi nam na przeszkodzie by czegoś dokonać, czegoś doświadczyć – dostaliśmy, tu na ziemi, szansę, mnóstwo okazji, które powinny napędzać nasze życie. I tak jak zawsze, nauka, praca, zbieranie doświadczeń – wszystko to zapełniało swobodę ludzką, tak nigdy nikt nie odpowiedział na najważniejsze pytania. Jak więc można tu mówić o owej nieskończoności, nieograniczoności czasu? Ciągle jest go za mało… Ciągle go brakuje i co najgorsze – nie dostajemy go wtedy, kiedy okazuje się być najbardziej potrzebny.
Obudzona w nocy przez dzwoniący telefon, leżała pogrążona właśnie w takich myślach.  Informacja o śmierci kogoś bliskiego nigdy nie jest przyjemna, jednakże teraz, kiedy się jej spodziewała, niemal zakładała się sama ze sobą kiedy nastąpi, bolała jeszcze bardziej. Nie każdy dostaje szansę by pożegnać się z umierającym. Była jedną ze szczęśliwców, którzy są poinformowani o szacowanej dacie śmierci. Nie wykorzystała tego. Ma wymagającą pracę – to fakt. Wraca do domu prawie o północy i wychodzi o świcie, po to by zapomnieć o problemach i nie przeżywać takich nocy jak ta. Człowiek głęboko nieszczęśliwy wcale nie pogłębia swojej depresji. On od niej ucieka, nieważne jakie pozory mógłby stawiać. Jest tego doskonałym przykładem. Kochała ją, kochała swoją babcię, która przez fragmentaryczne okresy swojego życia zapewniała jej bezwarunkową przyjaźń i miłość. Wieść o jej nieuleczalnej chorobie, całkowicie ją pogrążyła. Unikała spotkań i wizyt w szpitalu, tłumacząc się, że praca ją nagli, tym samym obiecując, iż zjawi się jak najszybciej będzie mogła. Dziś – w tą piekielnie ponurą i cichą noc – nie umiała wyspowiadać się sama przed sobą. Poczuła, że to od czego uciekała, dopadło ją. Chwyciło za szyję i przyduszało do poduszki. Czuła się ciężka, tak jakby na jej sercu spoczęły łzy babci, zadająca sobie pytanie: dlaczego jej wnuczka ją opuściła?

Zmarła podczas snu. Podobno jej serce po prostu przestało bić ( jeśli można nazwać to zjawisko czymś ,,po prostu”). Poinformował ją o tym jej ojciec, pytając czy przyjdzie na pogrzeb. Tym razem się nie zastanawiała, odpowiedziała twierdząco. To takie smutne, że najwięcej uczymy się o sobie, dopiero wtedy, kiedy komuś z naszego otoczenia się coś stanie. Pozytyw jako samokształcenie kłóci się zatem z cierpieniem, przez które ktoś musi przebrnąć. Coś za coś. Życie za życie. 

piątek, 6 stycznia 2017

Prolog

      Hej! Nie mogę sobie przypomnieć kiedy ostatnio wrzucałam tu nowy post... Cóż, tak się składa, że ostatnio odzywa się we mnie dawna Mroczna Kraina. Zaczęłam pisać książkę. W sumie pracuję nad nią już dobre pół roku, lecz dopiero teraz, niedawno udało mi się ułożyć prolog. To będzie coś zupełnie nowego. Jeszcze nigdy nie brałam się za coś podobnego... Liczę, że ktoś pamiętający ,,Ciemne Światło" , ,, Drogę do śmierci" czy ,,Oddaj mi swoją duszę" zechce mnie dalej obserwować. Nie ma niczego lepszego od świadomości, że to co robię jest śledzone. Że to co piszę, piszę dla kogoś, kto może wyciągnąć z tego jakąś naukę. Wpłynąć na wasze myślenie... ale, to nie pora na takie gdybania. Zapraszam do czytania i witam po długiej przerwie! :)


Otworzył oczy. Odrzucił od siebie pościel i nerwowo wstał z łóżka. Zdjął podkoszulkę i z impetem rzucił nią w kąt pokoju. Starał się złapać głębszy oddech, ale płuca zdawały się nie uspokajać. Ukradkiem spojrzał na ekran telefonu. Była 3:20.
To nie pierwszy raz, kiedy budził się w środku nocy, cały oblany potem. Dostawał ataku paniki ale za nic nie potrafił przypomnieć sobie co mu się śniło. Kiedy wysilał swój mózg, jego głowę od razu przeszywał pulsujący ból głowy. Chodził prawie w miejscu, trzymając się mocno za skronie. Miał wrażenie jakby miały rozsadzić go od środka. Palcami więc próbował wpychać je do wewnątrz. Nie czuł jednak niepokoju. Ów sen nie mógł zatem należeć do nocnego koszmaru – powodował u niego jedynie złość, agresję, z którą nie potrafił sobie poradzić. W ciągu dnia, zdarzało mu się odpływać. Tracił wtedy świadomość – ludzie mówili do niego, a on nie słyszał, sam przerywał czynności, które wykonywał i budził się dopiero po kilku minutach. Tylko i wyłącznie w takich sytuacjach jego serce biło szybciej, a w żołądku czuł nieznanej przyczyny skurcz. To był jedyny moment, w którym się bał.
Nie czekał aż ten stan minie. Równie wytrącony z równowagi wyszedł ze swojego pokoju, który nie pomieściłby zbyt wielu osób, a sama jego aranżacja przypominała ciemną, ciasną i duszną klitkę. Nie kontrolując swoich czynów, otworzył drzwi od łazienki, odkręcił wodę pod prysznicem i wrzucił do niego swoje ciało. Krzyknął, kiedy jego brzuch zetknął się z mroźnym strumieniem. Nie przerywał jednak tego jakże, oczyszczającego rytuału. Skierował słuchawkę na twarz i ramiona, a woda sięgała go coraz to niżej, aż do stóp. Oparłszy czoło o ścianę, poddany lodowatej kąpieli, zaczął się śmiać. Wybuchnął niepohamowanie, nieco zwierzęco, waląc w stałym rytmie pięścią o kafelki. W jego głowie toczyła się zacięta walka. Pulsujący ból nieco zelżał, ustępując miejsca wątpliwościom. Czy jest bezpieczny? Pytanie to nurtowało go przez kolejne minuty. Miał wrażenie, jakby już słyszał jak pukają do jego drzwi. Otwiera je, widzi grupę ludzi wśród, których stoi ona. Patrzy na niego, widząc nie tego samego mężczyznę. Zaczynają płakać. Ona z niedowierzania, on z niepamięci. Nie wie co się dzieje. Dostrzega jak wchodzą do jego mieszkania (a może nie jego?), obezwładniają go, mówią, że już więcej tego nie zrobi (czyżby?), każą wstać. Opuszczając pomieszczenie mija się z nią wzrokiem. I właśnie teraz, nie jest pewien. Czy owa sytuacja jest tylko w jego wyobraźni, czy może…już miała miejsce?

Zatrzymuje strumień zimnej wody, zdejmuje mokre bokserki, wyciera się dokładnie ręcznikiem, ubiera czyste ubranie i wychodzi z domu. Orzeźwia go podmuch letniego powietrza. Na ulicy panuje całkowity spokój, totalne przeciwieństwo tego co kryje się w jego umyśle. Nie widzi żadnego człowieka, przez drogę nie przejeżdża ani jedno auto. Świat jakby się zatrzymał, mimo zapalonych latarni, żyjącej natury i bawiącego się zakątka parę dzielnic dalej, a on? On po prostu idzie. Musi coś sprawdzić, coś dokończyć.