sobota, 3 maja 2014

Rozdział 4





                                                Zakazany owoc




                                          Co byście zrobili gdyby przed wami stały drzwi, których nikt nie kazał wam otwierać? Otworzylibyście je, prawda? Zawsze to co tajemnicze, niedostępne i zakazane wywiera na nas największe emocje. Tak było również z moją reakcję na owe drzwi, które teraz stały otworem. Ujrzałem za nimi ciemność, zupełną czerń jaką widzi się podczas mdlenia. Przypomniałem sobie, że w domu jest lampa naftowa. Po kilku minutach miałem ją już w dłoni a mój pierwszy krok wylądował na schodku. Było ich więcej, prowadziły na dół, do piwnicy. Skierowałem światło na sufit. Okalały go pajęczyny i kłęby kurzu. Od samego patrzenia zachciało mi się kichać. Opuściłem lampę tak aby oświecała ostatnie schody. Bezpiecznie zszedłem na skrzypiące podłoże. Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem, że owe pomieszczenie jest dość duże, zagracone i bardzo zakurzone. Przede mną stały kolejne drzwi, po prawo pudła i skrzynie a po lewo stare meble. Było cicho, złowieszczo cicho a jedyne światło jakie mi towarzyszyło pochodziło ze starej lampy. Wziąłem głęboki oddech i zrobiłem krok do przodu. Nie chcę się przyznać, że paraliżował mnie strach. W tym samym momencie coś usłyszałem. Dźwięk przesuwającego się przedmiotu. Spojrzałem w lewo. Wszystko stało na swoim miejscu. Jednak... wytężyłem wzrok. Na fotelu siedziała jakaś postać, przynajmniej coś o kształcie człowieka. Było to okrutnie nieruchome, tak jakby na złość wstrzymało oddech.Nie miałem odwagi by nakierować światło na owe zjawisko. Było to dziwne  bo ostatnimi czasy niczego się nie bałem. Zduszonym głosem odezwałem się:
                                               - Kto tu jest? - zero odpowiedzi. Znów ten dźwięk. Coś się przesuwało na starych deskach. Chwila, deski w piwnicy? Poczułem zapach stęchlizny i wilgoci. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Cholerny Sheppelin nagadał mi do głowy jakiś bzdur a ja głupi w nie wierzę. Lampa nadal skierowana była  na kolejne drzwi, ciało zaś wyrywało mnie ku fotelowi by sprawdzić bo lub kto na nim siedzi. Zacząłem iść w jego kierunku. Kropelki potu pojawiły się na moim czole i uporczywie spływały po twarzy.
                                        Oliverze weź się w garść - powiedziałem sobie. Gdy byłem bardzo blisko temu czemuś powoli zmieniałem położenie lampy. Już za sekundę miałem to zobaczyć, cholera sekunda minęła. No tak. Na fotelu postawiona była skrzynia o owalnej przykrywce, na której leżała piłka. Skrzynia pokryta była białym prześcieradłem. Moja wyobraźnia daje mi się we znaki. Z daleka całość wyglądała jak postura człowieka, każdy by tak to odebrał. Zaciekawiony tym co znajduje się w skrzyni, otworzyłem ją. Doznałem szoku. Pierwsze co w niej zauważyłem to owa książka lub pamiętnik ze snu w pociągu. Wyglądał zupełnie tak samo. Nie byłem pewny czy powinienem to ze sobą zabrać ale niestety ciekawość wzięła górę. Pod tym przedmiotem leżało wiele ostrych narzędzi. Przeraziło mnie to i to bardzo, ponieważ większość z nich była brudna a na ich powierzchni zaschnięta była krew. No cóż można to pewnie jakoś wytłumaczyć. Na każde pytanie znajdzie się odpowiedź. Szukałem dalej. W moje ręce wpadł jakiś twardy, średniej wielkości przedmiot. Wyciągnąłem go i ujrzałem drewnianą szkatułkę. Otworzyłem ją po czym  postawiłem lampę naftową na podłodze. W środku pudełka leżała zwinięta kartka papieru a pod nią kluczyk. Zafascynowany przedmiotami jakie tu znalazłem wyszedłem z piwnicy. Powędrowałem do salonu. Za oknem zaczynało się ściemniać. Miałem do wyboru trzy rzeczy. Każdą z nich zamierzałem zrobić jeszcze dzisiaj.  Pierwsza: odczytać to co było na tej kartce. Druga: sprawdzić do czego pasuje owy kluczyk. Trzecia: zacząć czytać książkę Carlosa. Rozwinąłem zwinięty kawałek papieru.


                                        Tato boję się. Tu jest tak ciemno, tak ciasno. Proszę przyjedź po mnie. Wszystko naprawię, obiecuję ale błagam nie zostawiaj mnie samego w tym piekle. Ona mnie zamknęła i kazała czekać a ja nie wiem na co. Proszę, wybacz mi. Ja chciałem utrwalić tylko to co było, nie miałem zamiaru jej zabijać. Dobrze wiesz co jej się stało. Została opętana. Wszystko mnie boli a szczególnie dłoń bo wbiła mi w nią nóż. Wyjąłem go ale nadal krwawię. Jeśli kiedykolwiek to przeczytasz to przyjedź po mnie. Gdybym już nie żył to spal ten dom a w szczególności tą piekielną książkę.
                                                                                                                J.J.S.


Kartka splamiona była krwią. Już nic nie rozumiem. Wszystko wskazuje na to, że historia starca była prawdziwa - przerażało mnie to, nie powiem. Opętana kobieta próbująca zabić własną rodzinę. Opętana przez matkę morderczynię syna Anny. Cholera, wpakowałem się w niezłe bagno. No tak, chciałem uciec od nudy i wspomnień pozostawionych w starym mieszkaniu w Londynie. Udało mi się. Dobrze, przestańmy zrzędzić i zastanówmy się. Muszę skleić to wszystko do kupy. List napisany jest a raczej nabazgrany niestarannie przez tajemniczego J.J.S., który podaje się za syna jakiegoś mężczyzny, najprawdopodobniej męża Anny. Boi się jej i prosi aby ojciec po niego przyjechał a więc pisał go po wyprowadzce Johanna z domu. Co mówił Sheppelin? Chwila... Johann Jacob Sheppelin , Johann Peter Sheppelin. Czemu ten staruch ma to samo nazwisko co mąż Thierin? Przecież wynika z tego, że powinien być jej synem a jeszcze lepiej powinien już nie żyć. W tamtej chwili zgłupiałem. Zajmę się tym później. Opowieść o tej rodzinie mówiła, że drugi syn zabił się lub raczej umarł trzy miesiące po wyprowadzce swojego ojca. Wtedy mógł napisać owy list. Ale coś tu nie gra. Czemu Jacob tak bardzo pragnął pomocy skoro sam zdecydował się na to, że zostanie w tym domu. Może to nie była jego decyzja? No ale kto mógłby go namówić? Kolejna rzecz, z jakiego powodu syn prosił ojca o wybaczenie? I najważniejsza. Z treści tego listu wynika, że Jacob pisał go z przerażeniem, miał mało czasu czego dowodem jest niestaranne pismo a więc dlaczego był on ukryty w szkatułce w skrzyni, która dodatkowo przykryta była prześcieradłem? Nie sądzę by nadawca nie chciał aby ktoś go  odczytał, przecież wręcz prosił ojca o kontakt. Kto więc go ukrył? Zaczynałem żałować, że w taki sposób potraktowałem tego staruszka. Musiałem ponownie z nim porozmawiać. Dobrym rozwiązaniem byłoby aby zaprosić do siebie również Carlosa. On także ma pojęcie o tym domu. Odłożyłem list na stół i przyjrzałem się książce kupionej na kiermaszu. Wziąłem ją w dłoń i otworzyłem. Na pierwszej stronie napisane było:
                      Opisana przeze mnie historia zdarzyła się naprawdę. 
Nic więcej. Co może się takiego zdarzyć jeśli ją przeczytam? Przecież gdyby mi się nie spodobała zawsze mógłbym ją odłożyć na bok i zapomnieć o jej istnieniu.
Jak bardzo byłem głupi i naiwny swoim przekonaniom, dowiecie się za bardzo długi czas.



  Zeszlibyście? Bo ja tak ale na pewno nie sama....

Bardzo podoba mi się ten obrazek i nie wiem czy nie dałabym go na okładkę tej książki.


Dobrej nocy wszystim :* Pozostawcie po sobie komentarz!!
Mroczna Kraina.